Opowiadanie

Zamknięty pokój

Lało jak z cebra. Krzysztof czekał na chodniku na kolegę z pracy. Chciał zapalić, ale papieros zgasł mu już dwa razy w tym deszczu. Nie miał parasola i nie mógł wejść do domu, który mieli sprawdzić i wycenić, bo to Tomek miał przywieźć klucze. Dziś czekał na nich niezbyt stary dom. Miał może 30 lat, nadal w stanie surowym, bez okien na pierwszym piętrze. Krzysztof właśnie myślał, ile tam będzie wody i jak wielka jest tam pleśń. To obniży cenę domu. Właściciel zmarł niedawno, ale spadkobierca kilka dni po pogrzebie przyszedł do ich firmy, dając klucze i pokazując dokument, z myślą o rychłej sprzedaży. Była to spokojna okolica na przedmieściach, idealna dla rodzin. Dom szybko się sprzeda.

Wreszcie dostrzegł w strugach deszczu światła szarej toyoty Tomka, który wjechał na chodnik i wysiadł z auta.

– Ale leje… Długo czekasz? – zapytał Tomek i wyciągnął parasol. Podszedł do Krzysztofa i już oboje znajdowali się w bezpiecznym miejscu przed deszczem, ale nie zimnem.

– Długo, dobrze, że masz parasol, w końcu mogę zapalić – wyciągnął paczkę i poczęstował Tomka papierosem. Zapalili i zaciągnęli się po raz pierwszy, odwróceni w stronę domu. Zza gęstych chaszczy, pokrzyw i innych chwastów wyzierały na nich pomarańczowe pustaki i brudne szyby na parterze. Tylko kamienna dróżka wprost do drzwi nie była przesłonięta roślinami.

– Jeśli tu jest tak źle, za domem musi być jeszcze gorzej, ponoć jest tam duży ogród – powiedział Tomek.

– Co właściwie wiemy o tym domu? Coś szczególnego, co może wpłynąć na wartość? – zapytał Krzysztof, strzepując palcem papierosa.

– Historia jest taka, że mężczyzna budował ten dom, ale zmarł jego brat, gdzieś w dużym mieście na Zachodzie. Zaprzestał budowy, zatrzymał dla siebie dom rodzinny, który wcześniej w spadku przypadł starszemu bratu. A o tym tutaj zapomniano. W środku nie powinno niczego być, żadnych mebli, kabli i tak dalej. Wstawili tylko okna na parterze, żeby chuligani tu się nie zakradali.  –  Tomek zapatrzył się na puste okna na piętrze.

– Przez trzydzieści lat tak po prostu zostawiono ten dom. Hmm… dziwne, poprzedni właściciel mógł już dawno go sprzedać.

– Najwidoczniej nie było to w jego interesie. Dobra, chodźmy. – Tomek zgasił swojego papierosa. Krzysztof już dawno wyrzucił swój niedopałek. Było ogrodzenie ze zwykłej siatki, ale brakowało furtki. Weszli wprost z ulicy na kamienną ścieżkę.

– A i jest jeszcze coś – przypomniał sobie Tomek – ponoć ten brat, który zmarł, został zamordowany. Nie wiem, czy to był jakiś napad czy coś innego…

– No dobra, wchodźmy – powiedział Krzysztof, a Tomek zaczął kluczem otwierać zamek.

Drzwi przeciągle zaskrzypiały. Weszli do domu i zamknęli je za sobą. W środku panował zaduch, były gołe ściany z cegłówki i podłoga z betonu. Idąc korytarzem, gdzieniegdzie dostrzegali odchody małych zwierząt, liście i suchą trawę. Po prawej był zwykły pokój z wychodzącymi ze ściany rurkami: prawdopodobnie to miała być kuchnia. Po lewej kolejne pomieszczenie. W żadnym nie było drzwi ani mebli. Szli dalej korytarzem, aż po prawej stronie zobaczyli następny pokój. Tym razem wejścia do niego strzegły stare drewniane drzwi z szybą, przez którą nic nie było widać. Krzysztof poczuł dreszcze na skórze.

– Czy obecny właściciel wspominał coś o pokoju z drzwiami? – zapytał.

– Nie – odparł Tomek i wyciągnął rękę do klamki, gdy ją uchylił, nic się nie stało. – Dziwne, drzwi są zamknięte.

– Spróbuj może kluczem do drzwi wejściowych – zaproponował Krzysiek. Deszcz dudnił w szyby, a z pierwszego piętra dobiegał odgłos szumiącego wiatru. Tomek wyciągnął klucz i spróbował otworzyć zamek.

– Hmm… nadal zamknięte. Nie dali mi innych kluczy. Pewnie spadkobierca nawet nie wiedział, że jest tu jakiś zamknięty pokój. Nawet tu nie wszedł. – Tomek energicznie potrząsnął za klamkę, ale drzwi się nie uchyliły. Krzysztof przybliżył się do mlecznej szyby, najpierw nic nie zauważył, ale potem w rogu pokoju dostrzegł dziwny, ciemny kształt przypominający człowieka. Krzysztof poczuł gęsią skórkę na ciele.  Oderwał się od szyby.

– Popatrz przez szybę. Widzisz tu coś? – zapytał Tomka i oboje przybliżyli się do szyby. Tym razem niczego nie zobaczył.

– Nie – pokręcił głową Tomek – nic tu nie ma. Chodź, zobaczymy resztę domu, a o tym powiadomimy właściciela. – Tomek ruszył w stronę schodów na przeciwko pokoju. Krzysztof w końcu przestał wpatrywać się w szybę i ruszył za nim.

Na półpiętrze poczuł na sobie czyjś wzrok. Obrócił się i spojrzał na drzwi, ale niczego nie dostrzegł. Poczuł się nieswojo. Tomek już czekał na niego u góry, rozglądając się po korytarzu. Tu czuć było dwa razy silniej wiatr, który hulał po pomieszczeniach i wydawał przeciągłe dźwięki.

Na pierwszym piętrze był podobny rozkład pomieszczeń. Tutaj tez zauważyli gniazda małych zwierząt i pleśń. Gdy już schodzili na dół, Krzysztof jeszcze raz dostrzegł prawie niewidoczny zarys ludzkiej sylwetki za drzwiami. Minął drzwi i nie pozwolił sobie odwrócić, dopóki nie będzie na chodniku. Tomek był zły na właściciela, że nie powiadomił ich o zamkniętym pokoju.

– Będziemy musieli tu jeszcze wrócić – powiedział, gdy zmierzali kamienną ścieżką na chodnik. Krzysztof nic na to nie odrzekł, czując znów czyjś wzrok na sobie. Dopiero na chodniku zapalili pod parasolem papierosy, i wtedy – gdy już nikotyna zaczęła na niego działać –uspokajająco popatrzył na dom. Nie dostrzegł w nim nic nadzwyczajnego oraz nie przeszły go dreszcze. Gdy już odwracał wzrok, kątem oka za szybą na parterze dostrzegł ten sam kształt sylwetki.  Szybko zwrócił oczy jeszcze raz na to okno, ale nic nie zobaczył. Tylko zwyczajną brudną szybę.

– Wszystko w porządku? Wydajesz się jakiś spięty – zapytał Tomek.

– Tak… Jedźmy już – odpowiedział Krzysztof, ostatni raz się zaciągając papierosem. Tomek wyrzucił swój niedopałek. Oboje wsiedli do auta i odjechali.