Artykuł

Lekcja sztuki: Rafael Santi, Wielki Piątek i „plagiat”

Czyli o tym, jak Rafael zyskał miano boskiego, co wspólnego ma z tym Wielki Piątek i dlaczego tworzył dzieła inspirowane.

Rafael Santi nie bez powodu nosił przydomek boskiego i nie, nie tylko ze względu na tworzenie wizerunków Madonny w ilościach ogromnych oraz swój renesansowy kunszt, stawiany na równi z dokonaniami włoskich malarzy takich jak Perugino, Michał Anioł i Leonardo da Vinci. Trzecim istotnym powodem, dla którego zaczęto określać go tymże właśnie epitetem, była data, kiedy to Rafael przyszedł na świat – Wielki Piątek. 

Jeśli to nie jest wystarczający powód, by uznać, że w istocie posiada on „boski” pierwiastek, spieszę z dalszymi wyjaśnieniami. Rafael żył dość krótko, bowiem jedynie 37 lat (wierzący odnajdywali na tym polu powiązanie z żywotem Jezusa, który, jak się podaje, również zmarł, przeżywszy ponad lat 30). Śmierć nadeszła, gdy Rafael był w sile swych twórczych możliwości, pracując nad kolejnym dziełem, którego ukończyć niestety nie zdołał. Zmarł  również w Wielki Piątek, rozwiewając wszelkie wątpliwości, czy tytuł ten jest mu należny. 

Zdążywszy zaznajomić się już z krótką notką biograficzną, podejmiemy się postawienia zarzutu wzorowania się na czyichś pracach. Któż nie kojarzy obrazu „Trzy Gracje” (nie te Rubensowskie), choćby ze słuchu… Czy aby na pewno jest to dzieło Rafaela? Niewątpliwie obraz, który znajduje się we francuskim muzeum wyszedł spod pędzla Santiego. Niestety nie jest to jego własny pomysł, a raczej analogiczne przedstawienie postaci widniejących na fresku z Pompejów. Dlaczego tak się stało? Otóż po przybyciu do Florencji główną inspiracją dla młodego Rafaela, znajdującego się pośrodku przepastnego oceanu malarskich tematów i różnorodności stylów, z których mógłby czerpać, stała się sztuka antyczna. Wśród Florentczyków panowało niesłychane zainteresowanie kulturą starożytną, czego dowodem jest nie tylko kolekcja antyków znakomitego rodu Medyceuszy, lecz również fakt, iż prywatne kolekcje tworzone były także przez humanistów, ludzi oczytanych oraz estetów. Fenomen ten okazał się tak wielki, że florencki rynek niewiarygodnie szybko zapełnił się falsyfikatami, by tylko sprostać ogromnemu popytowi. 

Innym dziełem, które nawiązuje w dość bezceremonialny sposób do innego znanego obrazu, jest „Portret Maddaleny Doni”. Niezaprzeczalnie Rafael Santi wzorował się na „Giacondzie” Leonarda da Vinci – na płótnie możemy zaobserwować kobiecą sylwetkę, odcinającą się na tle malowniczego pejzażu. Postać, spoglądająca na nas zagadkowym wzrokiem, odziana jest jednak w nieco inny sposób. Santi sportretował kobietę w bogatej sukni, której akompaniują klejnoty, niepodważalnie świadczące o jej wysokim statusie społecznym i dobrym pochodzeniu. 

Nie bądźmy jednak zbyt surowi dla Rafaela. W tamtych czasach powszechne było tworzenie pod wpływem innych mistrzów, zatem młodzi adepci tej sztuki często stosowali te same zabiegi co prekursorzy w celu zaznajomienia się z obowiązującymi kanonami i dotrzymania im kroku, który mógłby przynieść im sławę. Rafaelowi niewątpliwie się to udało.