
Czy może być jeszcze gorzej?
Kibice Manchesteru United są bardziej niż sfrustrowani kompromitującą dyspozycją „Czerwonych Diabłów” na początku tego sezonu. Aktualna forma podopiecznych Erika ten Haga woła o pomstę do nieba. Czy jest to chwilowy kryzys? Odpowiedź brzmi nie. Już poprzednie rozgrywki ligowe angielski gigant zakończył na 8. miejscu w tabeli. Zwycięstwo w FA Cup uratowało posadę holenderskiego trenera. Paradoksalnie zdobycie Pucharu Anglii odbiło się czkawką dla całego klubu, gdyż zatrzymanie ten Haga to jedna z najgorszych decyzji, jakie mogło podjąć szefostwo klubu. Co ciekawe, mimo że nadszedł odpowiedni moment na zmianę, władze zespołu wydają się ignorować potrzebę głębokich reform w klubie, naiwnie wierząc w lepszą przyszłość. Niestety nie ma żadnych przesłanek, by myśleć tak optymistycznie.
Co poszło nie tak?
Jeśli chcemy rozłożyć problemy „Czerwonych Diabłów” na kilka aspektów, to pierwszym jest bez wątpienia trener. Obecnie prowadzi on zespół już trzeci sezon. Tak naprawdę na początku nic nie wskazywało na tak brutalną weryfikację jego warsztatu. Warto przypomnieć, że swoją pierwszą kampanię zakończył na trzecim miejscu w tabeli. Ponadto sięgnął z klubem po Puchar Ligi. Nie jest to w żadnym stopniu prestiżowe trofeum, lecz pojawiła się nadzieja, że klub wreszcie wraca na odpowiednie tory. „Nadzieja matką głupich”, to powiedzenie idealnie wpasowuje się w rzeczywistość klubu z Old Trafford. Kolejne rozgrywki to już masa niepowodzeń. Odpadnięcie z Ligi Mistrzów na etapie fazy grupowej to dla takiego klubu wielka klęska. Porażka, która powinna być pierwszym znakiem ostrzegawczym. Miejsce w ligowej tabeli na koniec sezonu to już szczyt kompromitacji, która nie miała jednak poważniejszych konsekwencji.
Erik ten Hag to przypadek trenera, który dostał do swojego klubu wszystkich piłkarzy, jakich mógł sobie tylko zażyczyć. Tylko w ubiegłym okienku transferowym pozyskał 5 piłkarzy, o których prosił. Nie są to jednak zawodnicy warci sum, które na nich wydano. Transfer Manuela Ugarte z PSG za 42 miliony funtów budzi niedowierzanie. Pozyskano Joshue Zirkzee z Bolonii, który na razie okazał się być totalnym niewypałem, mając na rynku opcje takie jak Jonathan David czy Viktor Gyokeres. Kupiono również Leny’ego Yoro z Lille, który zaraz po przyjściu do klubu doznał urazu wykluczającego go na dłuższy czas. Jednak okazuje się, że klub wiedział o jego kontuzji wcześniej, a mimo to ukrywał ją przed mediami. Transfery Matthijsa de Ligta oraz Noussaira Mazraouiego to już typowy przykład zachcianek ten Haga. Są to jego ‘’starzy znajomi’’ z czasów prowadzenia Ajaxu Amsterdam. Pozyskiwanie takich piłkarzy to zawsze ryzyko, gdyż każda następna zmiana trenera może być dla nich negatywnym doświadczeniem. Ponadto należy sobie zadać pytanie: czy są to zawodnicy na miarę tego klubu? Pozyskiwanie takich graczy, na jakich zdecydowano się w lecie to tylko znak, jaki poziom trzeba prezentować na boisku, by zainteresował się tobą Manchester United.
Z drużyny pozbyto się natomiast piłkarzy takich jak Jadon Sancho, który już teraz bryluje w barwach Chelsea. Należy jednak zaznaczyć, że jego relacje z ten Hagiem od dawna były napięte. Z klubem pożegnał się również Scott McTominay, który za 30,5 miliona euro przeniósł się do Napoli. Ten transfer również budzi wątpliwości, ponieważ Szkot spisywał się całkiem nieźle w ubiegłym sezonie, o czym świadczy jego bilans 7 goli i jednej asysty. Oddano też Masona Greenwooda do Olympique Marsylii. W tym przypadku klubowi chodziło o utrzymanie dobrego wizerunku, ponieważ za 23-latkiem ciągnie się afera obyczajowa. Mimo to zawodnik został uniewinniony, a teraz bryluje na boiskach Ligue 1 mając na swoim koncie już 5 goli w 7 meczach.
Wieczne wymówki
Te wszystkie ruchy transferowe budzą wielkie zdziwienie. Mimo to ten Hag dostał to, co chciał. Kiedy forma zespołu diametralnie spadła zaczął szukać wielu wymówek. Obarcza on winą wszystkich, tylko nie siebie. W jego pomeczowych wypowiedziach ciągle pojawia się jedno słowo: proces. To słowo niezwykle irytujące dla wszystkich sympatyków „Czerwonych Diabłów”. Każdy racjonalnie myślący obserwator futbolu wie, że trzeci sezon prowadzenia zespołu nie ma nic wspólnego z procesem. W obecnej drużynie nie widać nawet żadnego stylu gry, który byłby fundamentem do dalszego budowania tożsamości drużyny. Zawodnicy wyglądają, jakby grali na zwolnienie trenera. Mimo to zarząd, na czele z Jimem Ratcliffem, pozostaje ślepy na rzeczywistość panującą w klubie. Niedawno Paul Scholes, a więc legenda klubu, powiedział: „Manchester United to zespół bez trenera”, co wydaje się być wymownym przekazem. W drużynie brakuje liderów. Nadzieją na przyszłość są młodzi zawodnicy, tacy jak Kobbie Mainoo czy Alejandro Garnacho, jednak oni również muszą zostać prawidłowo poprowadzeni. W mediach już rozpisuje się o zainteresowaniu Argentyńczykiem przez inne kluby. A jego decyzja o zmianie zespołu na taki, który pozwoliłby mu walczyć o najważniejsze trofea, nikogo by nie zaskoczyła.
Co dalej?
Ratowanie tego sezonu powinno być dla klubu priorytetem. Obecnie po siedmiu ligowych kolejkach zespół plasuje się na 14. miejscu w tabeli. Tak źle jeszcze nie było. Erik ten Hag podkreśla, że szefostwo klubu mu ufa. Jednak takiego zaufania na pewno nie mają kibice, którzy chcą, by ich ukochany zespół wreszcie wrócił na odpowiednie miejsce. W drużynie widać bezsilność. Klub potrzebuje zjednoczenia i nowego bodźca. Jeśli tego nie uzyska, możemy być świadkami przykrego obrazka na koniec sezonu, który może zakończyć się dla zespołu pozycją w drugiej dziesiątce ligowej tabeli, co byłoby wizerunkową i sportową katastrofą.

Najlepszy okres życia

Kolor myśli
Zobacz również

Do zobaczenia za 25 lat
27 marca 2020
W każdym świecie, pod każdym imieniem | CZĘŚĆ I
16 lutego 2024