Recenzja

Artysta totalny

Palący papierosa starszy mężczyzna z siwą, potarganą fryzurą. Siedząca bokiem do widza posągowa postać, która wydaje się czemuś przyglądać. Towarzyszące im pojedyncze dźwięki i subtelny odgłos podmuchów wiatru przygotowują na nadejście czegoś wielkiego.

 

Jon Nguyen rozpoczyna wędrówkę przez życie jednego z najwybitniejszych reżyserów – Davida Lyncha – od pokazania dwoistości jego natury. Z jednej strony mamy do czynienia z wizją człowieka pogodnego – siedzącego w swojej pracowni przez wiele godzin, pracującego nad dziełami, bawiącego się ze swoją malutką córeczką. Z drugiej, poprzez przenikające między tymi ujęciami kompozycje Lyncha, maluje nam się obraz surrealistycznego artysty. „David Lynch, żyć sztuką” to dokument prezentujący świat, w którym żyje twórca. Jego świat. Próbując wyjaśnić wielowymiarową osobowość Lyncha, autor filmu „oddaje” mu głos – to on jest narratorem, to jego prace przewijają się przed oczami widzów.

Zdarzenia, o których opowiada film, prezentowane są w kolejności chronologicznej. Dzięki temu reżyser w uporządkowany sposób przekazał historię życia Lyncha. Skomplikowana, dla niektórych wręcz chora wyobraźnia artysty znajduje tutaj swoje ujście – przed kamerą tworzy on kolejne dzieła: lepi postacie z masy, maluje zniekształcone ciała, pokrywa je kolorami. Bardzo skupiony i odcięty od rzeczywistości nie pozwala przerwać swojego rytuału.

Narracja Davida Lyncha przenosi widza w lata jego młodości, początki fascynacji malarstwem, później także kinem. Współczesne nagrania z pracowni przeplatają się ze zdjęciami i nagraniami młodego artysty. A wszystko odbywa się albo w kompletnej ciszy, albo w rytm narzędzi z warsztatu. Całość tworzy idealnie spójny wizerunek prawdziwej indywidualności. Istoty całkowicie pochłoniętej swoją pasją.

Sceny dokumentalne są montowane powoli, nieśpiesznie. Autor daje Lynchowi czas wybrzmieć, powiedzieć i pokazać wszystko, co pozwoli zrozumieć go lepiej jako artystę i jako człowieka. Przebitki prac Lyncha ukazują się zaś szybko, dynamicznie. Pozostawiają po sobie jednak refleksję, czasami strach, niepokój. Jon Nguyen nie psuje napiętego klimatu dodatkową muzyką – pojedyncze utwory pojawiają się w odpowiednich momentach, budując atmosferę.

Nguyen pokazał Davida Lyncha w stylu… Davida Lyncha. Udało mu się stworzyć nastrój tajemnicy w filmie dokumentalnym. Lepki i ciężki, a z drugiej strony pogodny i nostalgiczny. Taki, jak w dziełach samego Lyncha. Kolejne kadry „David Lynch, żyć sztuką” przypominają te oglądane w „Miasteczku Twin Peaks”, „Blue Velvet” czy „Zagubionej autostradzie”. Momentami fan twórczości amerykańskiego reżysera, scenarzysty, muzyka, fotografa i producenta może odnieść wrażenie, że wydarzenia, o których opowiada Lynch, są tymi, które widział już wcześniej. I wtedy pojawia się refleksja: Czy to jawa? Czy sen? Nawet będąc bohaterem filmu, Amerykanin rozpościera wokół siebie aurę zagadki.

Dokument Jona Nguyena świetnie prezentuje postać Davida Lyncha. Niczego nie naciąga, nie wybiela. Zestawia opowieść artysty z jego sztuką. Wtedy w pełni można spróbować zinterpretować nie tylko wytwory jego wyobraźni, ale i Lyncha po prostu jako człowieka.

Studentka dziennikarstwa zakochana w twórczości Quentina Tarantino. Uwielbiam kino i popkulturę. Interesuje mnie sport - nie tylko pod względem rozrywkowym, ale i dziennikarskim.

Dodaj komentarz