Recenzja

„Sex Education”, czyli sztuka rozmawiania

Nowy serial Netflixa wywołuje wiele emocji. Porusza kwestie, które według niektórych powinny być dostępne tylko małżonkom przy zgaszonym świetle. „Sex Education” nie uczy jednak wyuzdanych pozycji czy technik. Pokazuje za to, jak ważne w budowaniu prawidłowych relacji z drugą osobą są tolerancja, akceptacja i rozmowa.

Każdy człowiek przechodzi w życiu kilka etapów. Zaczyna się od głośnego wrzasku, którym dajemy znać, że wchodzimy do gry. Pierwsze poziomy pokonujemy „na samouczku”, korzystając z pomocy rodziców, dziadków i innych doświadczonych graczy. Później pragniemy samodzielności, bo w końcu wyrośliśmy z maminej rączki przeprowadzającej nas przez jezdnię. Jednak ten etap pełen jest nierówności i kamieni, o które się potykamy. To okres całkiem nowych przeżyć, doznań i buzujących hormonów. I właśnie o tym trudnym czasie przejścia na następny poziom mówi serial „Sex Education”. Jego główny bohater, Otis, to nieśmiały nastolatek, którego dorastanie oraz życie erotyczne (a właściwie jego brak) są nieustannie poddawane analizie przez matkę seksuologa. Ponadto chłopak ma problemy ze sprawianiem sobie przyjemności i próbuje ukryć ten fakt przed wścibskim rodzicem. Jego życie zmienia się dopiero wtedy, gdy zostaje zauważony przez Maeve i wraz z nią postanawia pomagać innym nastolatkom zmierzyć się z ich problemami związanymi z seksem. Tak powstaje szkolna „klinika”, czyli bliżej nieokreślone miejsce, w którym Otis udziela rad, rozmawia i przede wszystkim słucha pogubionych rówieśników.

Już pierwsza scena pierwszego odcinka serialu bez zbędnego owijania w bawełnę wprowadza nas w seksualny świat nastolatków. W skrócie – bezpruderyjny seks, ale niestety bez satysfakcjonującego zakończenia. Czym jest to spowodowane? Czy to wina aż nadto energicznej Aimee, czy może pasywnego Adama? A jak wygląda życie intymne pary przyjaciółek, które w tym samym czasie postanowiły „wyjść z szafy” i być ze sobą? W końcu przyjaźń nie stanowi gwarancji i może nie wystarczyć. A co zrobić w sytuacji, gdy wszyscy wokół zachowują się jak dzikie zwierzęta opętane przez swoje żądze, a tylko ty jeszcze nigdy z nikim nie przekroczyłaś tej granicy? Czy to oznacza, że jesteś gorszą osobą i musisz to jak najszybciej i z byle kim nadrobić? Na te i wiele więcej pytań odpowiedzi udziela Otis. Tak, ten niedoświadczony prawiczek, który brzydzi się dotknąć samego siebie. Czy potrafi im pomóc mimo własnych problemów? Z całą pewnością tak, bo jego atrybutami są zrozumienie i rozmowa. A żeby dobrze opanować sztukę kochania, trzeba najpierw nauczyć się o niej rozmawiać. Jednak w tym przypadku bohaterowie nie mają z kim podzielić się swoimi zmartwieniami, dlatego sięgają po rady rówieśnika. Rodzice czasami nawet nie chcą zrozumieć problemów swoich dorastających dzieci właśnie z tego względu, że dotyczą ich seksualności. Jest to dla dorosłych temat niewygodny i woleliby go unikać. W całkowitej sprzeczności z tą sytuacją stoi postawa postaci granej przez Gillian Anderson, czyli matki Otisa – seksuologa i kobiety wyzwolonej, która ze względu na swoją pracę ciągle mówi o życiu seksualnym, co momentami staje się wręcz komiczne.

Każdy kolejny odcinek to nowy problem do rozwiązania. Poznajemy bliżej bohaterów, widzimy, jak się zmieniają i ewoluują. Często też odkrywają swoją drugą, niekiedy bardzo zaskakującą, twarz. Maeve, czyli dziewczyna, która na pierwszy rzut oka wydaje się być łobuziarą zainteresowaną przypadkowym seksem oraz zyskiem płynącym z udzielania rad, to tak naprawdę mądra, ale pogubiona osoba obarczona problemami rodzinnymi. Eric, najlepszy przyjaciel Otisa, boi się być sobą przy najbliższych. Odwagi dodaje mu dopiero przypadkowe spotkanie oraz słowa pastora podczas uroczystości kościelnej. Kolejna postać to Adam – syn dyrektora szkoły, chuligan, posiadacz największego penisa w szkole (co udowadnia), prześladowca Erica i zakała rodziny. Kim tak naprawdę jest? Czy w tym przypadku granica między nienawiścią a miłością jest rzeczywiście tak cienka? Mamy też Jacksona, uwielbianego przewodniczącego szkoły, nagradzanego pływaka i wielką nadzieję swoich wymagających matek; jak wpłynie na niego relacja z Maeve?

„Sex Education” porusza niezwykle ważne tematy – poczynając od tych ściśle związanych z uprawianiem miłości, poprzez publikowanie intymnych zdjęć, a kończąc na braku akceptacji własnego ciała. Sexting, aborcja (w zależności od środowiska ganiona albo chwalona) czy homofobia, dotykająca Erica nie tylko psychicznie, ale i fizycznie – to kwestie, obok których nie można przejść obojętnie. Oczywiście nie każdemu musi się podobać serialowy sposób podejścia do niektórych zagadnień, ale nie o to tu chodzi. Nie wszyscy są przecież zobligowani podzielać zdanie twórców w tak kontrowersyjnej sprawie, jak chociażby wspominana już aborcja. Jednak to, z czego każdy powinien zdać sobie sprawę po obejrzeniu tych 8 odcinków, to istotna rola tolerancji i szacunku do drugiego człowieka w relacjach międzyludzkich.

Nowa produkcja Netflixa to zabawna i mądra historia o grupce nastolatków próbujących na własną rękę zrozumieć świat oraz poznać jego reguły. Pokazuje ona, jak ważną rolę w dzisiejszych szybkich czasach pełnią rozmowa, tolerancja i akceptacja własnego „ja”. „Sex Education” nie uczy seksu, ale kochania siebie i innych.

Dodaj komentarz