FC Barcelona zgasiła promyk nadziei. Powtórka z rozrywki przeciwko PSG
Miłe złego początki. Pomimo świetnej postawy w pierwszym ćwierćfinałowym meczu Ligi Mistrzów, FC Barcelona zatrzymała się na tym etapie elitarnych europejskich rozgrywek w tym sezonie. Porażka 1-4 z PSG przypomniała kibicom Blaugrany naznaczony mrokiem sezon 2020/2021, w którym Barca w takim samym stosunku uległa PSG w 1/8 finału (również na własnym stadionie), a także czasy Quiquego Setiena i 2-8 z Bayernem czy wtopy w meczach przeciwko Liverpoolowi i Romie za kadencji Ernesto Valverde.
Brutalne statystyki
21 strzałów po stronie PSG przy 7 strzałach Barcelony. 581 do 285 w podaniach. 9 rzutów rożnych dla PSG i 3 rożne dla Barcy. Czerwona kartka dla Ronalda Araujo i szkolne błędy w obronie. Jeśli gra się przez większość meczu w osłabieniu z takim przeciwnikiem jak PSG (Ronald Araujo otrzymał czerwoną kartkę w 29. minucie spotkania), to trzeba być gotowym na morderczą i nierówną walkę z rozpędzonymi Mbappe, Dembele i innymi zawodnikami światowej klasy, a dzisiejsza dyspozycja obrońców Barcy na to nie pozwalała. Poza tym we wtorkowy wieczór Barcelona utrzymywała się przy piłce przez… 32% procent czasu gry. Krótko mówiąc, Luis Enrique znalazł sposób na swój były klub.
Czas płynie nieubłaganie
Licznik sezonów bez zdobytej Ligi Mistrzów dla FC Barcelony zatem wciąż bije. W przyszłym roku minie 10 lat odkąd bohater dnia, Luis Enrique, z pomocą zabójczego tercetu MSN, trójki pomocników stworzonych na nowo przez Guardiolę (Busquets-Xavi-Iniesta), pracowitej mrówki Rakiticia, a także walecznej defensywy, sięgnął po najważniejsze klubowe trofeum na świecie. 10 lat. W futbolu taki okres to wieczność – przez ostatnią dekadę doszło do wielu zmian na czele z unowocześnieniem roli bramkarzy oraz bocznych obrońców w czołowych klubach (w dzisiejszych czasach bramkarz musi umieć dobrze rozgrywać piłkę po to, aby nie dać się wysokiemu pressingowi ze strony rywali, a boczni obrońcy coraz częściej schodzą do środka boiska), ulepszaniem technologii sędziowskich (VAR wszedł na wielkie boiska w 2018 roku) oraz podwyższeniem zarobków piłkarzy. Według magazynu France Football w 2014 roku spośród piłkarzy najwięcej zarobił Leo Messi (60 mln euro). Dziś Messi inkasuje dwa razy więcej, pomimo że nie gra już w lidze ze światowego topu. Ponadto FC Barcelona to cały czas jedna z najbardziej wartościowych marek na świecie, która wciąż przyciąga do siebie wielkie gwiazdy czy sponsorów. Nie może zatem dziwić to, że wielu kibiców i ekspertów uznaje 9 (a za chwilę 10) lat bez zdobytej Ligi Mistrzów i pięć lat bez udziału w półfinale tych rozgrywek jako klęskę.
Co dalej?
Już niedługo rozpocznie się letnie okienko transferowe, co rodzi wiele pytań związanych ze zmianami w kadrze FC Barcelony. W ostatnim czasie sporo mówi się o odejściu Raphinii, który w dwumeczu z PSG strzelił trzy bramki. Blaugrana liczy na więcej niż 60 milionów euro za Brazylijczyka – tyle oferował w tym miesiącu jeden z klubów angielskiej Premier League. 35-letni już Lewandowski, który obniżył loty w porównaniu z poprzednim sezonem, również jest na celowniku wielu klubów. Nie wiadomo na razie czy Lewy opuści Barcę, jednak nie jest tajemnicą to, że jego odejście pomogłoby porządnie podreperować budżet – ma to związek z jego ogromną pensją. Ponadto dużo mówi się o piłkarzach, którzy wciąż są młodzi i mogą się pochwalić wysoką wartością rynkową, ale z różnych powodów nie spełnili oczekiwań w Barcelonie – do takich graczy należą m.in. Ansu Fati czy Sergino Dest obecnie znajdujący się na wypożyczeniach, Bardzo możliwe, że Katalończyków czeka w tym okienku spory zastrzyk gotówki, jednak w związku z sytuacją ekonomiczną klubu dyrektor sportowy Barcelony, Deco, planuje sprowadzić w lecie jedynie dwóch zawodników (nie licząc wykupienia podstawowych piłkarzy klubu, jakimi są Joao Cancelo i Joao Felix). Okres wakacyjny zapowiada się zatem dość spokojnie.
Paweł Kudyba
Student czwartego roku lingwistyki stosowanej. Prywatnie fan muzyki, piłki nożnej oraz języka portugalskiego