Felieton,  Opinia

Usyk królem wagi ciężkiej! Czy Fury przegrał na własne życzenie?

18 maja odbyła się prawdopodobnie największa walka w historii boksu. Wielu ekspertów było podzielonych co do kwestii ostatecznego werdyktu, który trudno było przewidzieć. Rację mieli jednak ci, którzy stawiali na Oleksandra Usyka. Ukrainiec okazał się lepszy i odniósł 22 zwycięstwo w swojej karierze, co więcej wciąż pozostaje niepokonany. Sędziowie byli jednak niejednomyślni, co pokazuje, że starcie było wyrównane. Myślę, że Tyson Fury popełnił nie jeden, a więcej błędów, które wpłynęły na taki, a nie inny wynik.

Przed pojedynkiem dwóch niepokonanych wcześniej championów każdy fan boksu pamiętał wcześniejszą potyczkę Tysona Furyego z Francisem Ngannou. Było to starcie, które zszokowało cały świat boksu. Problemy Brytyjczyka, który zaliczył deski w starciu z zawodnikiem MMA, budziły niepokój wszystkich sympatyków Furyego. Mimo wszystko teza, że były mistrz świata federacji WBC zlekceważył swojego rywala, jest jak najbardziej zasadna. Jednak nie można się łudzić. Takie starcia odbierają pewność siebie, co po Brytyjczyku było dość mocno widać na konferencjach prasowych. Być może Fury żałuję, że zgodził się na tę walkę, jednak ogromny zarobek, który niósł ze sobą ten pojedynek, skusiłby zapewne każdego pięściarza.

Po tak kompromitującej potyczce ogłoszono starcie, mające wyłonić najlepszego championa dywizji ciężkiej. Przeskok ogromny, ale wypłata jeszcze większa. Prawda jest taka, że starcie to odbyło się w złym momencie dla Fury’ego. Na pewno jeszcze jeden zwycięski pojedynek dodałby Brytyjczykowi skrzydeł, jednak presja związana z tą walką była tak duża, że zwyczajnie nie można było dłużej czekać.

Nie zapominajmy, że Fury ma za sobą trzy wyniszczające walki z Wilderem. Każda z tych walk niosła za sobą potężne uszczerbki na zdrowiu. W boksie szczęka zawodnika po otrzymaniu tak potężnych ciosów od Bombardiera, nie jest już zapewne tak twarda, jak kiedyś. Usyk to pięściarz, który nie słynie z nokautującego ciosu, a jednak był bliski skończenia Fury’ego w 9 rundzie. Nawiasem mówiąc zgodzę się z opiniami ludzi, którzy twierdzą, że sędzia powinien w tamtym momencie zakończyć pojedynek. Liczenie na stojąco było po prostu kuriozalne. To pokazuje, ile zdrowia stracił Fury w tych trzech starciach z Amerykaninem, któremu nie udało się znokautować króla cyganów.

Być może Fury ma teraz do siebie pretensje, że w 6 rundzie nie poszedł po nokaut, widząc wyraźnie naruszonego Usyka. Myślę, że popełnił błąd, który miał dla niego ogromne konsekwencje. Po wspomnianej rundzie z każdą kolejną wyglądał tylko słabiej. Może taka była jego taktyka, by się nie podpalać, wyczekać, wymęczyć, ale prawda jest taka, że jeśli mamy coś na wyciągnięcie dłoni, trzeba po to iść, bo za chwile może być za późno. Tak było w tym przypadku.

Już teraz mówi się o rewanżu, który miałby się odbyć w październiku. W mojej opinii Fury przegra wtedy po raz drugi i w dodatku jeszcze przed czasem. Jego prime jest już zdecydowanie za nim. Jednak chęć zemsty oraz wysoka wypłata na pewno będą determinować Brytyjczyka do kolejnej szansy. Taki też jest zapis w kontrakcie i rewanż jest raczej pewny.

Czy zobaczymy jeszcze nową wersję Brytyjczyka? Są na to małe szanse, ale jedno jest pewne, nigdy nie możemy go skreślać. Już nie jeden raz udowodnił, że może podnieść się z samego dna, kiedy zmagając się z depresją, wyglądał na człowieka, który już nigdy nie wróci na ring, a niedługo potem pokonał najlepszego punchera w historii tego sportu i to nie jeden raz, lecz dwukrotnie.