W każdym świecie, pod każdym imieniem | Część IV
Minato rodzi się jako jedyny syn przywódcy Sekty Lodowych Szczytów – Lorda Vana i prostej, kultywującej kobiety, Akemi. Jest długo wyczekiwanym potomkiem, za którego przyjście modlili się mnisi, spalono tysiące kadzideł i postawiono dziesiątki świątyń. Gdy przychodzi na świat w zimową noc, zapalne są lampiony, a na bezgwiezdnym niebie jaśnieje symbol klanu przedstawiający trzy ośnieżone górskie szczyty.
Raduje się cały kultywacyjny świat, że potężny i porywczy Lord Van w końcu uzyskał potomka, który może stopić jego serce. Tej samej nocy rozlegają się też dudniące dźwięki rogów zwiastujące żałobę.
Podczas porodu, partnerka kultywacyjna Przywódcy Sekty umarła.
***
Stojący na placu treningowym syn Lorda Vana robi wielkie wrażenie. Jego umiejętności miecza są na niespotykanym poziomie, a pełne wdzięku ruchy, które prezentuje, walcząc z niewidzialnymi przeciwnikami, zachwycają każdego przechodnia.
Nikt w całej Sekcie Lodowych Szczytów nie jest tak utalentowany jak panicz Minato. Nikt nie zbliża się do jego umiejętności władania mieczem oprócz kilku starszych i samego Przywódcy. Nikt z jego rówieśników nie posiada tak rozległej wiedzy jak ten wstępujący w dorosłość młodzieniec. Nikt nie ma takiej kontroli nad energią swojego qi, jaką posiada syn Lorda Vana. Do tego trudno na całym świecie znaleźć twarz tak przystojną i jaśniejącą jak ma Minato.
Wzdychają uczniowie sekty na widok wysokiej i dobrze zbudowanej sylwetki młodego Pana. To właśnie jego oblicze jest klejnotem, który przyciąga każdego z nich. Prosty nos, usta pełne i różowe jak kwiaty piwonii – a to wszystko okolone długimi, czarnymi jak noc włosami – w razie uroczystości, upiętymi w najśliczniejsze fryzury. Brwi mocne i równie czarne – namalowane na czole ręką prawdziwego artysty i wachlarze rzęs tak gęstych, że w słoneczne dni rzucały na policzki Panicza wyjątkowe cienie.
Jedynym problemem wydają się oczy Minato. Przez większość czasu zamknięte, bo mają w zwyczaju straszyć ludzi. W szeptach podają sobie uczniowie i służący, że wyglądają jak rozpalone złoto. Piękne, ale zabójcze. Ich blask zdolny jest unieruchomić śmiałka, który chce stawić czoła Paniczowi. A jeśli tego bardzo chce, może nimi kogoś podpalić.
Jak w każdej historii, również w tych szeptanych przez służbę, jest ziarenko prawdy. Minato nie mógł swoimi oczami nikogo unieruchomić ani przynajmniej podpalić – choć czasem naprawdę by tego chciał. I zgadzała się też przesłanka, że zwykle trzymał oczy zamknięte, czasem nawet, żeby rzeczywiście nikogo nie przestraszyć. Nie mógł jednak dokładnie określić, jakiego koloru były jego tęczówki. Być może było to rozpalone złoto, być może lekka ziołowa herbata. I tak nie miałoby to znaczenia, czy trzymał je zamknięte czy otwarte.
Przecież był ślepy.
***
Pierwsze lata pod opieką ojca, nie będąc w stanie nic zobaczyć, były dla Minato udręką. Wszystko wydawało mu się trudne – nawet zwykłe czynności jak wizyta w toalecie czy spożywanie posiłku. Czuł również, że jego ojciec też zaczynał się niecierpliwić i coraz mniej przejmować swoim bezużytecznym synem. Dopiero gdy Przywódca Sekty ukląkł przed nim w pokazie ostatnich, tlących się jeszcze płomieni rodzicielskiej miłości i tchnął odrobinkę jego potężnego qi w meridiany syna, coś się odmieniło. Minato zaczął gonić za tym uspokajającym uczuciem, gdy czysta energia i moc zdawały się wypełniać jego żyły od podeszwy stopy do czubka jego głowy.
Pilnie uczył się i medytował pod krytycznym okiem swojego ojca, aż w końcu opanował przepływ qi w swoim ciele, które od tego momentu miał na celu tylko powiększać i wzbogacać.
Chłopiec nauczył się widzieć, gdy miał przeszło dziesięć lat. „Nauczył się” jest tu odpowiednim słowem, gdyż z normalnym widzeniem nie miało to nic wspólnego. Po wielu eksperymentach i próbach Minato mógł w końcu spróbować wyczuć energię we wszystkim, co istnieje. A gdy w jego zacienionym umyśle pojawiły się wypełnione jaśniejącymi żyłami sylwetki, domyślił się, że to właśnie muszą być ludzie.
Z czasem umiejętności „widzenia” Minato wzrastały, a działo się to z powodu rozwijania swojej kontroli nad qi, pracy mieczem i wielu wyrzeczeń. Większość dni młodości spędzał Panicz na uczeniu się, choć i to sprawiało mu problem. Zdarzało mu się w samotności jego sypialni wylewać łzy, które topiły się w bladych prześcieradłach i odmętach nocy.
Wiele rzeczy stawało mu na przeszkodzie, ale cały czas parł do przodu niczym niezachwiany wiatrem kamień rzucony w powietrze. Pragnąc pisać teksty, wymyślił, że musi atrament w kałamarzu zasilić iskierką swego qi – nauka była sromotna i trudna, ale jaśniejące w jego ciemnym świecie litery zdawały się wszystko wynagradzać. Chcąc czytać książki, wynalazł talizman, który przyklejony do okładki i również zasilany jego energią, sprawiał, że treść książki czytał mu dźwięczny głos pochodzący z talizmanu. Nauka walki mieczem także sprawiała mu na początku trudność. Nie był pewien, gdzie jest jego przeciwnik i czy jego ruchy są prawidłowe. Jednak długie szkolenia pod okiem mistrzów i nowa umiejętność widzenia świata sprawiły z czasem, że widział i wiedział więcej niźli jego przeciwnicy.
Jego ślepota nie była rozgłaszana, a tylko powiedziano wszystkim, że Pierwszy Panicz Sekty Lodowych Szczytów to potężny kultywujący o słabym zdrowiu. Minato, zainteresowany swoimi książkami i kultywacją aż do nieśmiertelności, nie miał do tej decyzji pretensji. Wiedział, że ślepy syn jest dla jego ojca słabym punktem – skazą na jego wspaniałym i potężnym dorobku. Po prostu czasem czuł, że jest strasznie samotny.
***
O zbliżającej się wojnie między sektami, Minato dowiedział się, podsłuchując rozmowę w gabinecie ojca, gdy ten rozmawiał ze starszymi, Głównym Uczniem i generałami.
– …my jesteśmy najpotężniejszą sektą! Lodowe Szczyty mogłyby rozerwać pozostałą trójkę „wielkich sekt” na kawałki, więc na co czekamy! – zakrzyknął jeden z generałów agresywnym tonem, a Minato przyłożył czoło do ściany w przerażonym milczeniu.
– Absolutnie podzielam Twoje zdanie Generale Nakamura, jednakże nie ma potrzeby „rozwalać ich na kawałki”, jak to ująłeś – aksamitny i złowrogi głos ojca rozszedł się po pomieszczeniu. – Faktem jest, że nasza sekta jest najpotężniejszą ze wszystkich klanów na tej ziemi. Przodujemy w walce, w bogactwie i kultywacji, dlatego odpowiednie jest, by reszta nam się poddała. Zbyt długo wahałem się i przygniatałem pragnienie walki, które jarzyło się w moim sercu. Wojna już się rozpoczęła, ale jeszcze nikt o tym nie wie. Udajcie się na spoczynek, a jutro spotkamy się, by rozpocząć planowanie!
Jego wypełnione pasją i entuzjazmem słowa wywołały wśród zgromadzonych okrzyki radości i walecznej energii, za to w sercu Minato zrodził się ogromny niepokój. Odsunął się prędko od drzwi, słysząc jak właśnie powstała Rada Wojenna, wychodzi, szepcząc gorączkowo między sobą. Nikt z tych wysoko postawionych mędrców czy generałów nie zwrócił uwagi na Panicza zakrytego granatową szatą, który wtopił się w cienie nocy. Zazwyczaj bowiem Minato nosił szaty w kolorach Sekty – białe i lodowato-niebieskie.
Z wahaniem i targany emocjami wszedł do gabinetu ojca, zamykając za sobą drzwi. Usłyszał westchnienie zaskoczenia i zbliżył się ku temu brutalnemu, okrutnemu człowiekowi, który wpajał mu szacunek do swojej osoby od najmłodszych lat.
– Nie rób tego Ojcze! Przestań! Nie potrzebujesz wojny, by udowodnić sobie, że jesteś potężny! Prze…
– Ale nikt tego nie widzi! Na polowaniach na opętane zwłoki i magiczne bestie nie widzę tego szacunku od innych sekt! – ryknął ojciec, gwałtownie wstając.
– Nie musisz sobie nic udowadniać! – powtórzył Minato, próbując przebić się przez uparte słowa Przywódcy.
– Ja sobie nic nie muszę, jak najbardziej. Ale to im udowodnię. To im pokażę – mówił śmiertelnie poważnie, okrążając swoje biurko i stając naprzeciwko syna – będą się kłaniać na mój widok, będą czcić ziemię, po której stąpam, a gdy dosięgnę nieśmiertelności, będą budować mi świątynie. Nie może być inaczej i nic mojego zdania nie zmieni.
– Tato – powiedział miękko Minato. Rzadko zwracał się tak do Ojca. – Proszę, nie rób tego.
– Powiedziałem, że nic mojego zdania nie zmieni!
– Ja nie pójdę walczyć z niewinnymi tato! Nie pójdę za Tobą. – W gardle Minato utworzyła się gula, której nie mógł ruszyć. Zawsze starał się być dumą ojca, zawsze starał się być z nim, zawsze szedł za nim.
– Nie musisz – odpowiedział zimno Przywódca Sekty, a jego oddech owiał Minato twarz. – Mój bezużyteczny, ślepy syn na wojnie się nie przyda.
***
W opustoszałym pałacu Sekty Lodowych Szczytów, plotki na temat wojny pojawiały się co jakiś czas. Mówiono o tym, jak ich rodzima sekta miażdżyła na początku każdego wroga. Jak ich Przywódca okrutnie i bezlitośnie pokonywał uczniów wrogich sekt, nawet bez wyciągnięcia miecza. Do wojny, rzeczywiście, dołączyły trzy pozostałe największe sekty, które utworzyły sojusz. Według wędrownych gawędziarzy uzupełniały się świetnie siły skupionej na nauce Sekty Kamiennego Zacisza, walecznej Sekty Płomiennego Pałacu i skupionej na kultywacji Sekty Złotych Źródeł. Każda z nich doskonale dopasowała się do innych na froncie wojennym, nadal jednak przegrywając w wielu bitwach z potęgą Lodowych Szczytów.
Nic nie mogło jednak przygotować żołnierzy na wywodzącego się z Sekty Złotych Źródeł Głównego Ucznia, który swym błyskotliwym umysłem zaczął odwracać bieg wojny. Początkowo zauważali walczący majaczącą nad nimi sylwetkę, lecącą na mieczu i obserwującą przebieg bitwy. Potem w stronę wroga, łagodnym łukiem spadał owiany złocistą mgłą talizman, który jednym zaklęciem, pogrążał dużą część sił wroga. Doświadczali oni trzęsień ziemi, nagłego błota, które więziło ich po pas i zastygało natychmiast, tajemniczej fali wody, która pojawiała się znikąd i zmywała żołnierzy, aż pod ich obóz.
Główny Uczeń prowadził również ataki dywersji, które kończyły się podpalaniem racji żywnościowych i namiotów armii Lodowych Szczytów. Mimo mniejszej potęgi i mocy, w towarzystwie sprytu ich nowego bohatera zaczął Sojusz Trzech Sekt wygrywać wojnę.
Aż w końcu pewnego dnia do uszu panicza Minato trafiły wieści, których się spodziewał i w głębi serca oczekiwał.
Jego ojciec nie żył.
Wyzwał na pojedynek tego wspaniałego Głównego Ucznia, który zgodził się pod warunkiem, że gdy wygra, Władca Lodowych Szczytów się podda. Owiany arogancją i pewnością siebie Lord Van rzucił się podczas pojedynku na niskiego bohatera i nacierał na niego z każdej strony. Bił niemiłosiernie i atakował wybuchami qi i ostrym mieczem. Zdawało się, że zwyciężał, ale młodszy był bardziej energiczny i szybszy, więc unikał jego ataków mimo coraz większego zmęczenia. Zdenerwowany przywódca machnął więc dłonią, tworząc wokół nich ścianę stworzoną z nietopniejącego lodu i wysadzaną kolcami. Tak, by młodzieniaszek nie miał gdzie uciec. Ale Główny Uczeń Sekty Złotych Źródeł nie na darmo tylko uciekał i odpierał ataki wroga. Bo wtedy, dostrzegając swoją szansę, zebrał całą energię, jaką posiadał i pchnął okrutnego przywódcę tak, że ten nadział się na setki ostrych jak brzytwa, długich lodowych kolców i skonał.
I tak zakończyła się wojna, gdyż kiedy upadła głowa, tak samo zawaliło się ciało.
***
Niecały tydzień później nastąpiło oblężenie Pałacu Lodowych Szczytów, które zostało poprowadzone przez zwykłego Ucznia rozsławionej teraz Sekty Złotych Źródeł. Uczeń ten, łagodny, aczkolwiek odważny i utalentowany, wszedł do głównej sali pałacu gotowy do walki. Nikogo skorego do potyczki tam jednak nie było. Przed tronem przywódcy na marmurowej posadzce klęczał młody, piękny mężczyzna z twarzą zwróconą ku wejściu i zamkniętymi oczami. Słysząc nadejście Ucznia i armii odezwał się, a jego głęboki głos popłynął przez salę ku ich uszom:
– Jestem synem Przywódcy tej sekty, który wzniecił wojnę, w której walczyliście. Odprawiłem pozostałych żołnierzy i sługi, więc proszę, nie ścigajcie ich. Nie pochwalam działań mego ojca, lecz jako następca i obecny Przywódca Sekty Lodowych Szczytów oddaję się wam w ramach kary jako więzień czy na egzekucję.
Spokojne było to przemówienie, krótkie i treściwe – takie, jak lubił Uczeń, więc podszedł do obecnego Przywódcy i zapytał:
– Czy ty jesteś Minato?
– Tak – odpowiedział cicho.
Uczeń odprężył się, a na jego ustach zagościł szczęśliwy uśmiech. Niestety Panicz Minato nie mógł go dojrzeć.
– Nazywam się Yuri, uczeń Sekty Złotych Źródeł. Pozwól mi zaprowadzić cię do celi, gdzie poczekasz na decyzję w sprawie swojego losu.
– A któż tę decyzję wyda? – zapytał Minato z nutą rezygnacji w głosie, wierząc, że za grzechy ojca będzie musiał ponieść śmierć.
– Mój brat – zabrzmiała dziwnie optymistyczna odpowiedź Yuri’ego. – Główny Uczeń Sekty Złotych Źródeł, Bohater tej wojny.
***
W dniu, gdy owy Bohater wkroczył na zajęty teren Sekty Lodowych Szczytów, rozległy się wiwaty, brawa i okrzyki tak wielkie, że ziemia zatrzęsła się potężnie, jakby wylądował na niej podniebny smok. Minato siedząc w celi pod pałacem, po usłyszeniu owych dźwięków witających Głównego Ucznia, zaczął odliczać minuty do swojej śmierci.
Zastanawiał się, jaką metodę wybierze szanowany, podziwiany za sprawiedliwość i moc Bohater, by ukarać go za zbrodnie ojca. Powiesi go? Spali żywcem? Każe przywiązać do słupa i rozkaże dźgać go tak wiele razy, by w końcu się wykrwawił? Może skaże go na śmierć głodową – która dla kultywujących władających potężnym qi, mogła trwać nawet miesiącami. A może go utopi?
Jego rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi i zbliżających się kroków. Były to dwie osoby. Po mruczących głosach ustalił, że jeden z nich to ten spokojny Uczeń. W lochach rozległo się odchrząknięcie i odezwał się Yuri:
– Paniczu Minato, chciałbym przedstawić Panu mego brata, Bohatera, Głównego Ucznia Sekty Złotych Źródeł. Haru.
W jego głosie zabrzmiała nuta wyczekiwania, lecz nie został w lochach ani chwili dłużej. Zaraz skierował się do drzwi i zamknął je za sobą, nie chcąc być zapewne świadkiem okrucieństw, jakich jego ukochany brat może zgotować wrogiemu Przywódcy. Minato wstrzymał oddech pełen stresu i niejasnego poczucia niewiedzy. Wtem rozległ się dźwięk klucza wkładanego do zamka, kroki coraz to bliżej i bliżej, aż w końcu poczuł dotknięcie na swoich dłoniach, a potem zaraz na swej twarzy. Delikatne dłonie, które zdobiły odciski od miecza, przytuliły mu się do policzków, a Minato wyrwało się mimowolne westchnienie.
– Witaj Minato, jestem Haru. – Słodkie jak miód i dźwięczne słowa dotarły do uszu Minato. – Czy możesz otworzyć oczy?
Była to prośba, która nie miała żadnego sensu, ale obecny Przywódca Sekty Lodowych Szczytów, jakby zaczarowany i uwięziony zaklęciem, otworzył swoje oczy. I zobaczył jasność tak wspaniałą, dobrą i wielką, że łzy popłynęły mu po policzkach. Wzrok jego wypełnił się bielą, dlatego znów zamknął powieki. Siedział tak przez chwilę przytłoczony blaskiem, którego był świadkiem. Dłonie Haru jednak zostały na jego policzkach, stabilnie trzymając go i uziemiając. Po chwili mimowolnie wiedziony tak ogromną ciekawością i niepowtarzalnym do teraz pragnieniem otworzył je znowu. I ujrzał. Ujrzał srebrne tęczówki, smukłą twarz w kolorze zgaszonego złota i falowane, długie, brązowe włosy.
Ujrzał też w tym samym czasie setki, jeśli nie tysiące twarzy takich samych, ale innych. Oczu takich samych, lecz tak odmiennych. Wróciła do niego ta burza uczuć, gdy ostatnim razem klęczał nad postrzelonym ciałem tej pięknej osoby, a łzy z jego oczu popłynęły jeszcze mocniej.
– Mówiłem, że znów się spotkamy, Bratnia Duszo – powiedział Haru głosem tak miękkim, tak delikatnym i tak cudownie żywym, że przytłoczony Minato znów musiał zamknąć oczy.
– A ja nie musiałem na to patrzeć – szepnął wdzięczny Minato.
– Dokładnie. Tak jak obiecałem – odpowiedział Haru, klęcząc przed nim i wciąż trzymając jego twarz w dłoniach. I patrząc na Minato, jakby był najcenniejszą rzeczą, jaka istnieje na tym wszechświecie.
– Dziękuję.
Minato zakończył ich rozmowę, pochylając się nad swoją silną i drobną Bratnią Duszą, biorąc ją w ramiona. A potem oddając cześć ustom Haru, dzieląc się jego oddechem i szepcząc słowa pełne miłości specjalnie dla niego przeznaczone, które zbierał setkami lat w każdym języku, jaki poznał.
Potem będą rozmawiać. Potem Minato dowie się, że Haru w tym życiu wiedział od samego początku. Od urodzenia w tym ciele, zmierzał mu na spotkanie. Będą rozmawiać o tym, że jego brat, Yuri, w końcu przeżył i jest tak samo cudowny, kochany i delikatny jak zawsze. Potem będą kultywować razem swoje qi aż do nieśmiertelności. Potem dowiedzą się, że złamali klątwę Śmierci prostą prośbą o odwrócenie stron. Potem będą żyli razem do końca świata swoim ostatnim, spokojnym życiem. Razem.
Teraz?
Teraz po prostu się kochali.
KONIEC.
Aleksandra Chłopek
Studentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Uwielbia książki fantasy, wiersze, rysunek i muzykę w prawie każdym wydaniu. Optymistka z zamiłowaniem do reportażu, której życiowym celem jest prowadzić „Sprawę dla reportera 2”.