Czy polscy fani piłki nożnej mogą mieć powody do optymizmu?
W ostatnich latach polska piłka nożna była kojarzona z różnorodnymi aferami pozaboiskowymi oraz kompromitującymi występami zarówno naszej reprezentacji w meczach turniejowych, jak i polskich drużyn klubowych w Europie. Nie zmienił tego nawet pierwszy od 36 lat awans do fazy pucharowej na ubiegłorocznych mistrzostwach świata, ponieważ sukces ten został przyćmiony przez to, że polscy piłkarze pokłócili się o pieniądze, które były nagrodą od premiera Mateusza Morawieckiego za ten historyczny wynik. Zaledwie trzy miesiące później Polska przegrała z Czechami 1-3 w pierwszym meczu kwalifikacji do Mistrzostw Europy 2024. Nie wynik był jednak tutaj najgorszy, najbardziej kompromitująca była postawa naszej reprezentacji, która w trzech pierwszych minutach meczu straciła dwie bramki. Kiedy wydawało się, że najgorszy mecz w eliminacjach mamy już za sobą, Polska przebiła kolejną granicę, przegrywając z jedną z najsłabszych drużyn na świecie, Mołdawią (164. miejsce w światowym rankingu obejmującym 208 reprezentacji). Po tym meczu selekcjoner reprezentacji Polski był w szoku i powiedział, że w swojej już długiej karierze trenerskiej nigdy nie widział czegoś podobnego.
Walka o awans na Mistrzostwa Europy 2024
Fernando Santos jest bardzo doświadczonym trenerem, mającym na koncie wygrane Mistrzostwa Europy oraz Ligę Narodów z Portugalią, a także bardzo dobre wyniki z reprezentacją Grecji, która, podobnie jak my, uchodzi za europejskiego średniaka. Co ważne, Santos nie jest obwiniany przez polską opinię publiczną za niedawne niepowodzenia polskiej kadry, ponieważ wielu ekspertów czy kibiców dostrzega u niego zaangażowanie i pomysł na reprezentację, który było widać w czerwcowym towarzyskim meczu z Niemcami. Dowodem na to są słowa prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezarego Kuleszy z końcówki lipca, który stwierdził, że Portugalczyk pozostanie trenerem polskiej kadry nawet w przypadku ewentualnych kolejnych porażek (we wrześniowych meczach z Wyspami Owczymi i Albanią). Do końca eliminacji do Mistrzostw Europy 2024 pozostało 5 meczów. Największym wyzwaniem wydaje się być ten z Czechami, który zostanie rozegrany 17 listopada i, co istotne, odbędzie się w Polsce. U siebie zagramy także z naszym niedawnym pogromcą – Mołdawią. Z Albanią, która od 2021 roku trzy razy musiała uznać naszą wyższość w meczach o punkty, zagramy na wyjeździe, a do kompletu dochodzą dwa mecze z nisko notowanymi Wyspami Owczymi. Wynika z tego, że Polska wciąż ma bardzo duże szanse na awans na mistrzostwa. Warto przypomnieć, że bezpośredni awans na turniej uzyskują dwa pierwsze zespoły z każdej z grup. W przypadku zajęcia niższego miejsca, istnieje także możliwość zakwalifikowania się na mistrzostwa poprzez baraże związane z innym turniejem – Ligą Narodów UEFA, w której polska kadra osiągała w ostatnim czasie zadowalające wyniki, utrzymując się w (najwyższej) dywizji A. Ogólnie rzecz biorąc, Polska musiałaby się bardzo postarać, żeby nie zakwalifikować się na przyszłoroczne mistrzostwa.
Polska liga na tle europejskich klubów
Niedawne niepowodzenia polskiej reprezentacji wielu ekspertów tłumaczy tym, że nasza liga klubowa jest słaba i gołym okiem da się tam dostrzec między innymi problemy związane z odpowiednim szkoleniem piłkarzy. Jednak czy rzeczywiście polskie kluby w porównaniu do innych europejskich państw są słabe i się nie rozwijają? Przeczą temu między innymi niedawne wyniki Lecha Poznań w europejskich pucharach, który w ćwierćfinale walczył jak równy z równym z włoską Fiorentiną, która posiada piłkarzy wartych kilkakrotnie, lub nawet kilkunastokrotnie więcej pieniędzy, niż czołowi piłkarze Lecha. Wcześniej z kolei Lech rozprawił się z rywalami z Hiszpanii, Szwecji czy Norwegii. Ponadto w ostatnim czasie da się zauważyć, że drużyny z Polski coraz rzadziej sprzedają swoich najlepszych piłkarzy za marne pieniądze za granicę, a następnie ściągają słabeuszy w ich miejsce, co było jednym z głównych zarzutów do polskich klubów w ostatnich latach. Zamiast tego coraz częściej wybierają one stabilizację, od czasu do czasu, żądając wysokich i adekwatnych do poziomu piłkarza pieniędzy (np. 6 milionów euro za byłego gracza Lecha i obecnego reprezentanta Polski Michała Skórasia). Ostatnie wyniki polskich klubów w Europie również napawają optymizmem. Oczywiście od europejskiej czołówki dzieli nas jeszcze ogromna przepaść, jednak w ostatnim czasie stała się ona wyraźnie mniejsza.
Polskie kluby w eliminacjach do europejskich pucharów
Z racji tego, że są wakacje, w poprzednim tygodniu postanowiłem obejrzeć wszystkie mecze drugiej rundy eliminacji do europejskich pucharów, w których występowały polskie drużyny. Okazało się, że był to bardzo dobrze spędzony czas, ponieważ nasze drużyny imponowały pewnością siebie oraz walorami czysto piłkarskimi i w konsekwencji wszystkie kluby z Polski zameldowały się w trzeciej rundzie kwalifikacji do europejskich rozgrywek, co zdarzyło się po raz pierwszy od 11 lat (!). Występujący w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów Raków Częstochowa pokonał etatowego pogromcę polskich zespołów, jakim był Karabach Agdam z Azerbejdżanu, Lech Poznań i Pogoń Szczecin dość spokojnie rozprawiły się ze swoimi przeciwnikami w eliminacjach do Ligi Konferencji, a Legia Warszawa dominowała w starciu z kazachskimi Ordabasami Szymkent. Podczas gdy kraje z potencjałem piłkarskim zbliżonym do polskiego, takie jak Węgry czy Szwecja, zaliczyły już w tym sezonie parę porażek z niżej notowanymi rywalami, kluby z naszego kraju idą na razie przez kwalifikacje jak burza (na 10 rozegranych meczów 8 zakończyło się zwycięstwem, a 2 remisem). Warto również odnotować, że Polska w ostatnim czasie wyprzedza coraz więcej krajów w europejskim rankingu klubowym. Przez wiele lat kręciliśmy się wokół trzydziestego miejsca w tym zestawieniu, co było rozczarowującym wynikiem dla jednego z najbardziej zaludnionych państw w Europie o dość bogatej historii piłkarskiej (2 brązowe medale na Mistrzostwach Świata), ale w ostatnim czasie nareszcie pniemy się w nim w górę. Obecnie na 55 krajów zajmujemy tam 21 miejsce. Dzięki temu awansowi nasze kluby mogą liczyć na łatwiejszą drogę do europejskich pucharów w następnych latach, na którą składać się będą mniej meczów w kwalifikacjach oraz większe szanse na wylosowanie przeciwnika z niższej półki.
W tym tygodniu polskie drużyny rozpoczną walkę w kolejnej rundzie eliminacji. Na papierze najtrudniejsze zadanie stoi przed Pogonią Szczecin, która zmierzy się z regularnie grającym w europejskich pucharach belgijskim KAA Gent, jednak drużyna, w której bardzo ważną rolę odgrywa niedawna gwiazda reprezentacji Polski Kamil Grosicki, już wiele razy udowodniła, że drzemie w niej duży potencjał. W pozostałych spotkaniach polskie kluby wydają się być faworytami. Legia Warszawa podejmie Austrię Wiedeń, z którą w zeszłym roku w fazie grupowej Ligi Konferencji rywalizował Lech Poznań (4-1 dla Lecha i 1-1), wspomniany Lech zagra ze słowackim Spartakiem Trnawą, a w eliminacjach do tego najbardziej prestiżowego pucharu Raków Częstochowa powalczy z cypryjskim Arisem Limassol. W związku z tym kolejne punkty do rankingu i wielkie pieniądze wypłacane przez organizację UEFA w nagrodę za pokonywanie kolejnych przeciwników, są jak najbardziej w zasięgu naszych zespołów.
Zdjęcie główne: TVP Sport
Paweł Kudyba
Student czwartego roku lingwistyki stosowanej. Prywatnie fan muzyki, piłki nożnej oraz języka portugalskiego