Zaskoczona w podstawówce
PROGRAM EDUKACYJNY
Akademia Przyszłości to program edukacyjny, obejmujący dzieci w wieku szkolnym. Zaglądając na stronę internetową w celu dokładniejszego zapoznania się z celami i założeniami projektu, można znaleźć słowa: Założyliśmy, że dzieciom z natury się chce. Jeśli nie, to oznacza, że mają blokady. Te w Akademii mają krótkie życie, ale długą i trudną historię. Wystarczy im zdjąć blokady…
Przytoczona formułka dokładnie odzwierciedla świat, w który wkracza wolontariusz chcący zaangażować się w pomaganie konkretnemu dziecku. Wbrew pozorom nauka, odrabianie lekcji i poprawianie stopni w szkole nie jest głównym założeniem Akademii. Można powiedzieć, że są to raczej elementy towarzyszące. Program kładzie nacisk na indywidualną pracę z dzieckiem, która zostaje dopasowana do jego potrzeb. Odpowiednie efekty uzyskuje się poprzez stworzenie relacji partnerskiej, podjęcie dialogu, co pomaga skuteczniej budować wiarę dziecka we własne możliwości. Program wspiera je w tej dziedzinie szkolnej, w której występuje pewnego rodzaju blokada. Dla jednego dziecka jest to matematyka i zawiłości rozwiązywania działań, które wydają się je przerastać, dla innego problematyczna okazuje się polska gramatyka czy czytanie na głos.
MOJA PRZYGODA Z AKADEMIĄ
To nie tak, że zostałam nagle oświecona. Pomyślałam raczej, że spróbuję stać się lepszą osobą i poświęcę komuś za darmo trochę swojego cennego czasu. Tak, chciałam altruistycznie ulepszyć kawałek świata. Wydawało mi się to po prostu szlachetne i ciekawe, a do tego tak banalnie proste. Po pół roku jednak myślałam o tym wszystkim ze sporym rozbawieniem.
Chyba wszystko mnie zaskoczyło. Poczynając od tego, że nie było wolnej sali i pierwsze zajęcia odbyły się za ścianą świetlicy przy hałasach towarzyszących zabawom innych dzieci.
PIERWSZE ZAJĘCIA
Wtorek. Godzina czternasta. Naprzeciwko mnie siada niebieskooka ośmiolatka. Widzę, że jest zestresowana i niepewna; milczy. Uśmiecham się, na dzień dobry rzucam kilka anegdot, zadaję pytania, ale wciąż czuję brak więzi, dystans. Jest mi dziwnie, ale wierzę w to, że z czasem będzie lepiej. Do teraz ciężko mi stwierdzić, czy dokładnie tak to wyglądało. W miarę poznawania sytuacji rodzinnej w czasie luźnej rozmowy przy okazji tłumaczenia zadań domowych albo grania w planszówki okazało się bowiem, że nie każdy uśmiechnięty uczeń może zostać nazwany beztroskim.
MIAŻDŻĄCE ZDANIA
Mała, ośmioletnia dziewczynka i jej skomplikowany świat. Do niedawna niepełna rodzina, teraz perspektywa kolejnej młodszej siostry i wiążący się z tym jeszcze mniejszy stopień zainteresowania jej problemami – z powodu braku czasu, który tak łatwo usprawiedliwić. Jest mi przykro, że rodzicom niespecjalnie zależy na niej i kwestiach edukacyjnych z nią związanych. Po kolejnych rozmowach z mamą i ojczymem narasta we mnie złość. Luźno pytam więc swoją podopieczną o hobby, pasje, bo sama mogłabym o swoich mówić godzinami. Wtedy słyszę zdanie: W niczym nie jestem dobra, ja nawet nie jestem ciekawa. To mnie miażdży. Jestem w szoku, że w szkołach podstawowych są dzieciaki, które tak myślą. Ale mam już cel na najbliższy czas. Po prostu udowodnimy, że to nieprawda. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wcześniej czuła taką motywację do zrobienia czegoś niemożliwego. Obiecałam sobie, że będę się troszczyć o edukacyjny rozwój tej dziewczynki tak, jakby była moją młodszą siostrą. Mocno uderzyła we mnie niesprawiedliwość panująca na świecie.
Z każdym mijającym tygodniem obie dostrzegamy, że można się w tym wszystkim nieźle bawić. Ja przynoszę książki, składamy razem litery, rysujemy księżniczki. Mamy wspólne zdjęcia, obrazki, gadamy o marzeniach. Czuję, że 8-letnie dziecko mnie zmienia, i to nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Autentycznością i szczerością, które mnie porażają. Przecież ona niczego nie udaje, a już przede wszystkim swoich braków.
ZDZIWIENIE
Zaskoczyło mnie to, że dziewczynka, która w szkole ma spory problem z czytaniem, przy mnie sprawnie składa litery, nierzadko przy tym żartując. Raz nawet mówi, że ona potrafi czytać, ale nie chce. Szokujące, biorąc pod uwagę fakt, że dorośli też wielu rzeczy nie chcą, ale to w żaden sposób nie zmienia ich rzeczywistości. Wielodzietna rodzina, zakorzenione przekonanie o tym, że nikt jej nie lubi i pewnie jest z nią coś nie tak, bo jest dziwna…
Pewnego dnia, tuż przed świętami, stworzyłyśmy listę marzeń, każda oddzielnie. Ujęło mnie, że ośmiolatka poza rzeczami materialnymi marzy również o zlikwidowaniu czegoś, co niesie smutek – biedy. Zrozumiałam wtedy, że takie zaniedbane edukacyjnie dzieci mają w sobie, gdzieś pod stertą kompleksów, niespotykaną mądrość życiową. W myślach dodałam więc do swojej listy marzenie o tym, żeby nasze cotygodniowe zajęcia zaprocentowały w przyszłości.
Przypominam sobie również naszą naukę mnożenia i dzielenia i prowadzone w międzyczasie zawody w rysowaniu misiów. Obustronna radość, że wyniki każdej z nas się zgadzają oraz słowa: teraz będę mądra, które sprawiły, że mój fatalny dzień zamienił się w coś wyjątkowego.
WYDARZENIE MIKOŁAJKOWE
Gdybym atmosferę tego dnia miała opisać jednym słowem, wybrałabym rzeczownik „radość”. Wszyscy promienieliśmy i każdy starał się dać coś od siebie. Całe kolegium – wolontariusze, koordynatorzy, dzieci… Było dużo atrakcji, zabawy, zdjęć, tańca, kolorów, muzyki i pyszności. Kiedy wróciłam do domu, czułam wdzięczność za wszystko, co mam, naprawdę.
POŻEGNANIE
Większość wolontariuszy kończy pracę w Akademii po roku, mi było dane tylko 6 miesięcy. „Moja” dziewczynka przeprowadziła się do innego miasta. Najgorsze, że dowiedziałam się o tym przypadkowo, bo banalnie zapytałam o plany na weekend. Jej mama nawet by do mnie nie zadzwoniła, bo przecież to moja praca, za którą mi „płacą”; była szczerze zdziwiona, że w ogóle pytam, bo to ich sprawa… Nie czułam wtedy rozczarowania tym, że nikt nie rozkłada przede mną czerwonego dywanu, nie oczekiwałam wdzięczności. Towarzyszył mi raczej żal spowodowany tym, że stracę kontakt z dziewczynką, o której wiem pewnie więcej niż jej rodzice. Problem nie leżał w dziecku tylko w jego otoczeniu, które nie pomagało kilkulatce się rozwijać. Kiedy ojczym odbierał ją po zajęciach, stwierdził, że jakoś może skończy tą szkołę, hehe… Dopiero widząc to wszystko na własne oczy, doceniłam dane mi możliwości. Wkład rodziców, nauczycieli i wielu wartościowych osób postawionych na mojej drodze w moją edukację i wpajanie mi przekonania, że dużo mogę. To fundament, o którym często się zapomina. Tak samo jak świadomość pasji, talentów, zainteresowań.
BRUTALNOŚĆ DZIECI
Pamiętam spotkanie z byłą przyjaciółką dziewczynki, która pewnego dnia do mnie podeszła i powiedziała, że X jest głupia, po czym się zaśmiała i uciekła. To nie bajka, że dzieci potrafią być okrutne i brutalniejsze niż dorośli. Uderzyła mnie krzywda i smutek, których nigdy nie dostrzegałam w szkolnych murach, postrzegając je jako sprzyjające rozwojowi miejsce. Nie bronię niewiedzy dzieciaków, które w pewien sposób „odstają” od reszty, nie o to chodzi. Razi mnie to, że przyklejając łatkę mniej zdolnego i gorszego, zapomina się o tym, że dzieci są bardzo wrażliwe i często po prostu bezkrytycznie to przyjmują, myśląc o sobie właśnie w taki sposób – że nie mają zbyt wiele do zaoferowania.
INNI WOLONTARIUSZE
Akademia Przyszłości bardzo dba o ludzi, którzy ją tworzą. Eventy dla dzieciaków, spotkania wolontariuszy w kolegiach, dzięki którym można się zintegrować i nawiązać nowe znajomości, do tego dużo uśmiechu i bezinteresowności. Jest wiele osób, które poznałam dzięki temu projektowi. Zawsze któreś z nas zadawało magiczne pytanie: Jak tu trafiłeś? Dlaczego? Na podstawie tych rozmów mogę śmiało powiedzieć, że motywy działania właśnie w takim programie są różne. Część osób chce robić coś dobrego, ktoś pragnie poczuć się, jakby miał rodzeństwo albo zobaczyć, jak to jest być za kogoś odpowiedzialnym. Znajdą się ludzie walczący o wymierny efekt swojej pracy z dzieckiem albo zdobycie doświadczenia w pracy z dorosłymi i dziećmi. Zdarza się też, że Akademia to droga do rozwinięcia w sobie kreatywności i oswojenia się ze spontaniczną pomocą.
NAGRODA
Na zakończenie chcę napisać, że te pół roku było dla mnie niezwykłym czasem. Ktoś powie, że nikt mi nie zapłacił, więc niewiele mogłam zyskać; pewnie nawet straciłam. Nie mogę się z tym zgodzić. Wyciągnęłam dużo wniosków, które teraz są dla mnie czymś banalnym i oczywistym, ale jakiś czas temu nawet bym nie zadała sobie trudu, aby się nad nimi zastanowić. Dostałam mnóstwo uśmiechu i wdzięczności od dziewczynki, której pokazałam chociażby sporo książek, które mogłaby chcieć przeczytać. Dowiedziałam się też, że jeśli się postaram i zrobię coś z sercem, to cokolwiek się zdarzy po drodze, czegoś mnie nauczy. No i poznałam wspaniałych ludzi, którzy poza studiami, pracą i rozwijaniem pasji chcą się dzielić dobrem z osobami, które tego potrzebują. Gdzieś w środku każdego z nas jest dużo dobroci i jeszcze więcej siły, żeby robić fajne rzeczy za darmo. Do zobaczenia więc w Akademii Przyszłości!
A gdyby ktoś chciał dowiedzieć się czegoś więcej na temat programu, odsyłam do jego głównej strony internetowej: https://akademiaprzyszlosci.org.pl/ 🙂