Pamiętnik florysty
Swoje wywiady opracowuję zawsze na bieżąco… Jednak ten materiał jest inny. Myślę, że nadszedł idealny czas na jego publikację. Wystawa Pauliny Kaczmarskiej pt. ,,Pamiętnik florysty”, umiejscowiona w rzeszowskiej Niezłej Sztuce to na pierwszy rzut oka chaos. Nasza aktualna, ,,pandemiczna” rzeczywistość też jest nowa. Ciężko znaleźć wspólny mianownik z tym, co znaliśmy do tej pory. Nagle musieliśmy trochę zwolnić. Ograniczyliśmy wychodzenie do minimum. Siedzimy w domach w otoczeniu bliskich, mamy wszystko, czego potrzebujemy do przeżycia poza… gwarancją bezpieczeństwa. No bo wiecie, nasza sytuacja właśnie taka jest – trudna, chaotyczna, ciężka do interpretacji. Trochę mroczna, a przede wszystkim pełna znaków zapytania. Każdy z nas chciałby mieć klucz do kłódki, za którą kryją się odpowiedzi.
Rzeczy i ich wydźwięk
Wymiar sztuki ma wiele imion. Udowadnia to wystawa Pauliny Kaczmarskiej, autorki prac, które zobaczyłam w jedno z zimowych popołudni w rzeszowskiej kawiarni Niezła Sztuka. Pamiętam, że gdy weszłam do pomieszczenia, ogarnął mnie nietypowy szok. Nagle otoczyły mnie rzeczy, które zdawały się zupełnie do siebie nie pasować. Uczona przez lata analizy i interpretacji, szukałam systematyki, czegoś, co połączy prace. Wytrwale wypatrywałam motywu przewodniego, jednocześnie przeczuwając, że może to być trochę bardziej skomplikowane, niż bym sobie życzyła. Poczułam się na tyle zaintrygowana, że zapytałam o autorkę i postanowiłam osobiście dopytać o szczegóły.
Paulina Kaczmarska
Paulina okazała się absolwentką Wydziału Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Jakiś czas później, już przy kawie rozmawiałyśmy o tym, że codzienność rzadko okazuje się taka, jaką chcielibyśmy ją widzieć. Zatrzymała mnie dojrzałość i wrażliwość tej młodej kobiety, która powiedziała mi, że choć mniej lub bardziej śmiało rysujemy plany, dążąc do ich realizacji, coś na pewno nas zaskoczy…
Sztuka, wystawa, kolory
Jakie znaczenie mają dla Ciebie Twoje prace?
Ja tę wystawę traktuję wyjątkowo. Dodatkowo jej organizowanie mnie zmotywowało. Mam nadzieję, że zapoczątkuje u mnie bardziej płodny czas artystyczny. Prace powstawały w okresie kilku miesięcy, a natchnął mnie hand made. Lubię dawać przedmiotom nowe życie, ale już w innej formie. W tym wypadku to jest filtracja przez środki artystyczne, a także przez ręce twórcy. Wówczas rzeczy nabierają nowego znaczenia. Chciałam flamastra, pasteli, akrylu i godzin eksperymentowania z formą. Jest to dla mnie w pewien sposób powrót, punkt zwrotny.
Jak wybrać esencję swoich prac na wystawę?
To jest nieustanna segregacja, ponieważ twórca ma wątpliwości. Zastanawia się, przegląda po kilka razy wszystkie prace. Wybiera to, co najbardziej chce pokazać. ,,Pamiętnik florysty” to wspomnienia, nawiązania i ich podsumowanie. Dla niektórych to kiermasz, dla mnie to portret duszy. Uważam, że pasuje tu tak samo ta wykrochmalona, a następnie pokryta akrylem szmatka jak i wyróżniająca się ikona. To jest też urok miejsca, to czy pomieszczenie jest malutkie, jak w tym przypadku. Do tej pory zorganizowałam wystawy m.in. w Rzeszowskim Inkubatorze Kultury, Starej Drukarni czy Graciarni u Plastyków.
Skąd zainteresowanie sztuką?
Moja mama wprowadziła mnie w ten świat. Sama chciała być malarką, jednak było to takie niespełnione marzenie. Z racji tego, że od najmłodszych lat byłam kreatywna – ponoć ciężko było nadążyć z kupowaniem kartek na moje ,,prace” – a ta fascynacja nie mijała z upływem czasu, to właśnie mama namówiła mnie, abym spróbowała na poważnie rozwijać talent. Za jej namową poszłam do szkoły artystycznej. Najpierw był ,,plastyk” w Krośnie, później trafiłam na Wydział Sztuki UR. To była dobra droga, niełatwa, ale pełna nowości i wyzwań. Zapewniła mi styczność z różnymi technikami, od snycerstwa, poprzez fotografię, malarstwo, grafikę komputerową, aż po hand made, o którym dziś rozmawiamy.
Co Cię inspiruje?
Inspiruje mnie natura człowieka, codzienność, a wraz z tym to, jak reaguje konkretna osoba na różne sytuacje. Doceniam fakt, że każdy jest inny. Zdecydowanie też unikam ulegania stereotypom. Wierzę na przykład w to, iż można jednocześnie być złym i dobrym twórcą. Wszystko dlatego, że nasza prawda kształtuje się w naszej głowie.
Lubię też działania interdyscyplinarne, różnorodne połączenia. To daje nowe możliwości. Zdradzę Ci, że lubię na przykład nagrywać odgłosy, szumy, dźwięki, niekiedy też wiatr. To może niecodzienne, ale taka jestem i to fragment mojego świata.
Intrygują i inspirują mnie także układy, kompozycje florystyczne, styl skandynawski. Bardzo lubię ukazywanie naturalnego materiału i jego surowość. Uważam, że pokazanie tych aspektów dopełnia moją wystawę. Jest w tym też pewnego rodzaju melancholia. To taki towarzysz twórcy, mniej lub bardziej doceniany.
Co Ty sama sądzisz na temat melancholii?
To nie jest tak, że jest dobra albo zła. Tak naprawdę jeśli człowiek ma skłonność do sentymentu, to on trochę zamyka go chwilowo w odrębnym świecie. Może się wydawać, że taki człowiek jest smutny, odcięty od innych, zamknięty na kontakty, ale to nieprawda. Taki człowiek po prostu jest w trakcie swojego procesu twórczego. Melancholia w życiu nie jest dobra, bo w życiu trzeba być praktycznym. Za to chwilowa melancholia jest potrzebna, zwłaszcza dla artysty. Z naciskiem na to, że nie powinna nas zatrzasnąć w smutku.
Co zabrała sztuka, a co Ci dała?
Wszystko rozbija się o czas. Ja też chciałabym czasem mieć go na własność. Sztuka dała mi możliwość własnej drogi i autoekspresji. Dała mi również szansę na wydobycie własnego zdania na światło dzienne. To wszystko (sztuka, poezja, twórczość) jest ważne, ale też ciężkie. Poza świadomością, że tylko nieliczni będą w stanie utrzymać się z takiego artyzmu, masz taki dystans do wielu kwestii, może czasem aż strach, żeby unikać kiczu. Uważam, że niewybaczalny jest brak świadomości tego, co tworzysz. To jest wręcz obowiązek twórcy, tworzyć z jakiegoś powodu i dla konkretnych ludzi. Sztuka to po prostu część człowieka. Jeśli dzielisz się z innymi, ale nie wiesz, co tworzysz, ciężko powiedzieć, kim jesteś.
Czym jest artyzm?
Uważam, że artyzm bierze się z talentu, jest w środku nas. To takie coś, co sprawia, że nie możemy przestać (myśleć i tworzyć). To obowiązek, poczucie, że musimy kształtować swoje umiejętności, pewność siebie i słuszność swoich decyzji. Poczucie celu, jeśli w to brniemy. W życiu są różne sytuacje, które nas demotywują. Artyzm to przezwyciężanie trudności. Każdy może się na niego zdobyć, chociaż dziś ludzie wolą kupić kebaba niż iść na wystawę. To przykre, ale nie dyskutuje się z faktami.
Dla mnie artyzm to silne poczucie więzi, poczucie, że jest mi to przeznaczone. To nawet w czasie przerw z nami zostaje, z tym się żyje. Ja, mimo że obroniłam już magistra, jestem świadoma, że dopiero wchodzę w to towarzystwo, w ten świat. No, a w życiu przecież określasz się stopniowo. Natomiast ocierając się o środowisko, rozwijasz się. Ten rozwój jest kluczem artyzmu.
Co robi tu ta ikona?
Słyszałam, że rzuca się w oczy, pytając – potwierdzasz tę tezę. Ja czułam, że powinna tu być. To pierwsza napisana przeze mnie ikona, była swego rodzaju próbą dla mnie, jako dla artysty. Podobał mi się proces jej powstawania. Uważam, że pisanie ikony nie musi wiązać się z wiarą. To chyba zależy od człowieka. Nie będę wypowiadać się na temat wiary, dla mnie był to proces twórczy.
Wierzysz w marzenia artystyczne?
Nie, ja uważam, że marzenia to jedynie wybujałe plany, które trochę jak dzieci spełnimy albo nie. Ja patrzę na to bardzo konkretnie, przyziemnie i po prostu mam plany. Chciałabym mieć własną pracownię, pomieścić się z tym wszystkim. Czuję, że potrzebuję swobody, więc staram się do niej dążyć. Nie czekam, aż będzie mi to dane. Chciałabym tworzyć więcej prac cyfrowych, więc pilnuję tego. Myślę, że to wszystko jest u mnie w trakcie, po prostu jeszcze nie wybuchło. (uśmiech)
Chciałabym w przyszłości stworzyć wystawę pod nazwą ,,Niebo”. Pokazać w niej światło, przestrzeń. Dodatkowo zgromadzić też trochę animacji z fotografii, którą uwielbiam. Każda ściana byłaby poświęcona innemu rodzajowi prac. To będzie dla mnie wyzwanie. Fotografuję od 2017 roku. Lubię trochę nietypowe zdjęcia, tworzone w formie notatek. Dla mnie są czymś interesującym. Chciałabym na tyle dobrze zaaranżować przestrzeń, aby prace się dopełniały. Mimo różnorodności znaleźć oddzielne miejsce dla każdej z technik, a także dać im oddech.
Pokazywanie emocji na zewnątrz – co o tym sądzisz?
Ja do emocji podchodzę z dystansem, bo uważam, że sztuki nie tworzę tylko dla siebie. Uważam, że wtedy to nie miałoby zupełnie sensu. Chcę raczej zrozumieć odbiorcę, a skoro to robię, uważam za obowiązek pokazać (emocje) barwy takimi, jakie są. Każdy człowiek ma jasne, ale też ciemne strony. Nie wolno o tym zapomnieć.
Przydarzyła Ci się już kiedyś tzw. ,,rutyna tworzenia”?
Tak, kiedyś wpadłam w taki ciąg. Apatia twórcza, świadomość, że nie da się mechanicznie tworzyć na siłę. Myślę, że czasem tak po prostu jest. Trzeba wtedy na chwilę odejść od tego. U mnie było to następstwo wielu wydarzeń. Po prostu nagle nie byłam w stanie nic tworzyć.
Jak pojmujesz krytykę, feedback związany z Twoją twórczością?
Cieszę się, że ludzie nie przechodzą koło moich prac obojętnie. Tu nie chodzi o to, czy komuś się spodoba na tyle, że coś kupi. Jeśli tak, to wiadomo, jest człowiekowi miło, ale uważam, że nie jestem jeszcze na tym etapie. Z drugiej strony, taki idealny moment na sprzedaż chyba nie istnieje. Ja na pewno nie lubię ludzi zmuszać. Zarówno do konkretnego wzorca interpretacji, jak i do tego, by rozumieli i doceniali moją twórczość, przeliczając ją przy tym na pieniądze. W moim rozumieniu krytyki artystycznej ludzie mają być szczerzy. To jest dla mnie ważne w momencie, gdy dzielę się kawałkiem siebie. Choć przyjmuję całościowy odbiór, słucham słów, skupiam się na oczach. Jeśli widzę w nich szczerość, to jest najważniejsze. Wierzę w to, że ludzkie oczy nie kłamią.
Zatrzymajmy się na kwestii finansowej. Tworzenie przecież kosztuje.
Zgadza się, na hand made i kolaże idą duże finanse. Chociaż przychodzisz do sklepu plastycznego z pomysłem, w trakcie tej wizyty pomysł się dopełnia. Inspiruje cię wygląd materiału, który widzisz w swojej wyobraźni już w konkretnej formie. Jeśli tworzę coś dużego, mam pomysł na pracę, staram się tego nie przeliczać na pieniądze. Nie zastanawiam się, czy to się opłaci. Miałam sytuację, w której chciano kupić mój obraz za 300zł, podczas gdy materiały kosztowały 150. Sentyment zdecydował, że nie sprzedałam tej pracy. Dałam ją później jako prezent mojemu koledze. Reasumując – uważam, że raz na jakiś czas warto poświęcić środki na słuszny cel. W języku artystycznym, po prostu stworzyć coś swojego. Malować, wycinać, przetwarzać, pisać. Eksplorować swój talent.
Nie zatrzymujesz się na jednym. Opowiesz o tym jaką rolę pełni w Twoim życiu pisanie?
To moje hobby. Jeśli mam okres płodny artystycznie, teksty same spływają na kartkę. Myślę, że jeśli chodzi o poezję i pisanie, to nie da się na siłę nic wycisnąć. Chodzi tu o neutralność, ale także kondensację myśli. Ja często myślę o tym, do kogo piszę. Inspiruje mnie chwila, zazwyczaj przychodzi moment, w którym pojawia się konkretna refleksja albo koncept, ja wtedy po prostu go łapię. Z doświadczenia wiem, że im dłużej się zastanawiam nad tym, co chce napisać, tym wychodzi mi to gorzej. Do tej pory publikowałam almanachy oraz foldery zbiorowe. W przyszłości chciałabym opublikować coś z rysunkami, może w formie bajek. Jest to spowodowane tym, że wychowałam się na kreskówkach i komiksach. Uważam, że to kształtuje człowieka. Dla mnie bajki to beztroska, radość. Ja kiedyś byłam kolorystką, nie wypieram się tego, mimo że przeszłam w bardziej stonowane barwy.
Dlaczego i o czym piszesz?
Piszę, bo czuje taką potrzebę. Czasem o rzeczach błahych, sprawia mi przyjemność ubieranie ich w kostium, jakby były posągowo ważne. Lubię taki trochę konceptyzm, zabawę rzeczami i słowami.
Czym jest dla Ciebie kolorystyka? Jakie ma znaczenie?
Kolorystyka to przetwarzanie. Zmienia się proces twórczy, każdy fragment pracy jest istotny, choć dzieło pojmujemy całościowo. Tym razem w mojej wystawie widzimy zgaszone barwy. ,,Pamiętnik florysty” po prostu taki jest. To, że te kolory są zgaszone, oznacza nie tylko, że mam taki etap w życiu. Podkreślam, że moje kolory były kiedyś bardzo jaskrawe. To taki moment, w którym chciałabym kształtować jakąś dojrzałość plastyczną.
Niedosyt
Wydaje mi się, że sztuka pozostawia po sobie pewną dozę niedopowiedzenia. Jest to jej nieodłączny element, taki raczej milczący towarzysz. ,,Pamiętnik florysty” Pauliny Kaczmarskiej udowadnia, że sztuka bezsprzecznie kreuje rzeczywistość, rozbijając się o wyobraźnię, a także budząc ją w odbiorcy. Wystawa łączy w sobie reakcje, emocje, zatrzymuje. Właśnie to jest w niej piękne, że fascynuje, ale nie zamyka. Rozmowa z Pauliną była dla mnie takim osobistym spacerem do wnętrza siebie, odkryciem mroku, ale także nadziei na światło i… Niebo. Cieszę się, że chciałeś przejść się z nami.