„Po tamtej stronie”…
Miało być lepiej, bezpieczniej, wprost sielankowo… Dlatego, nie oglądając się za siebie, ruszyli w poszukiwaniu azylu – miejsca, gdzie „nie ma wojny”. Czy je znaleźli? Okazuje się, że teoretycznie tak. W praktyce jednak Europa ogarnięta pokojem absolutnym, uchodząca za krainę szczęścia i tolerancji nie jest odpowiednim miejscem dla osoby z ciemniejszą skórą czy innego (lub żadnego) wyznania.
Mit o utopijnej Europie obala Aki Kaurismäki, fiński reżyser. Jak? Pokazując obecną sytuację na dużym ekranie. Wychodzi mu to całkiem nieźle, bowiem na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes (w 2011 r.) zdobył dwie nagrody za film „Człowiek z Hawru”. Tytułowy jegomość to pucybut o złotym sercu, który, nie bacząc na swoją trudną sytuację materialną, pomaga Idrissie – „nielegalnemu” chłopcu z Gabonu. Z kolei na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Berlinie Kaurismäki został uznany za najlepszego reżysera i wyróżniony Srebrnym Niedźwiedziem za komediodramat „Po tamtej stronie”.
Jest to jego ostatnia produkcja, która swą premierę miała 25 stycznia 2017 r. (w Polsce – 27 października). Stanowi ona subtelny manifest Kaurismäkiego przeciwko nienawiści pielęgnowanej pieczołowicie przez tych „na górze”, co wynika z jego słów wypowiedzianych podczas jednego z wywiadów: To politycy żerują na strachu przed obcymi, próbują nam wmówić, że powinniśmy się bać innych ludzi.
Okazuje się, że nie taki uchodźca straszny, jak go malują. Bowiem Khaled (Sherwan Haji) – główny bohater filmu, stanowi uosobienie dobroci. Nie stał się diabłem, mimo iż był zmuszony przejść przez piekło. Kto mu je zgotował? Khaled, zwierzając się urzędniczce, wymienia długo: skinheadów z Gdańska, przez których został pobity, czy celników, którzy zamknęli granicę, rozłączając rodzeństwo. Nie tylko jednak relacja bohatera unaocznia nam problem nietolerancji, zarówno tej jawnej – ze strony chuliganów, którzy prześladują Khaleda przez cały film, jak i dyskretnej, gabinetowej – ze strony urzędników, którzy chcą deportować go do Syrii, nie zważając na koszmarną sytuację panującą w Aleppo.
Mimo przeciwności Khaled konsekwentnie dąży do realizacji postawionego sobie celu – sprowadzenia siostry do Helsinek i zapewnienia jej bezpieczeństwa. Pomaga mu w tym Wikström (Sakari Kuosmanen), właściciel restauracji, której renoma pozostawia wiele do życzenia. Jest ona w filmie najbogatszym źródłem zabawnych w całym swym absurdzie scen. Specyficzną atmosferę lokalu tworzą klienci, na których twarzach ani na moment nie zagościł uśmiech oraz pracownicy: Calamnius (Ilkka Koivula), Nyrhinen (Janne Hyytiäinen) oraz Mirja (Nuppu Koivu). Ich pomysły na rozkręcenie biznesu życia bawią do łez i pokazują, że nie tylko Polak potrafi. Khaledowi ostatecznie udaje się zrealizować swój plan – „ściąga” siostrę zza granicy. Zostaje jednak (znowu) napadnięty – tym razem nie wychodzi cało z opresji i zostaje raniony w brzuch. Zgodnie z zasadą „ja się nie liczę” do końca wspiera Miriam (Niroz Haji), nie zważając przy tym na śmiertelną ranę. Zakończenie filmu nie jest jednoznaczne – Kaurismäki pozwala widzowi na osobistą interpretację.
Kryzys imigracyjny w Europie do tego stopnia dotknął reżysera, że sam odwiedził centrum imigracyjne i zatrudnił kilku jego mieszkańców w swoim filmie. Przeczytał też każdy cholerny artykuł na temat uchodźców. Mimo tego jednak nie moralizuje, nie nawołuje, nie krytykuje wprost, a jedynie uwrażliwia społeczeństwo na krzywdę innych. Miło, że obrał ten właśnie sposób wyrażania swojego zdania – dzięki temu powstała taka perełka, jak „Po tamtej stronie”.