Pospieszny krokus
Słonko pożegnało wczorajszy srogi mróz,
A już w południe zaczął przebijać się krokus.
Piął się w górę przez śnieg, kwiaty swoje liczył,
Spieszył się jako pierwszy, dużo więc ćwiczył.
Sądził, że pięknie wyglądać będzie
Na białym śniegu i pierwszym rzędzie.
Szczygieł i wróbel zdziwieni byli,
Więc dni do wiosny szybko zliczyli.
Coś im jednak nie pasowało,
Bo słonko wcale mocno nie przygrzewało.
Pytają więc krokusa, skąd ta obecność,
I czy nie straszna mu jeszcze zimowa ciemność.
On na to powiada: „Drodzy koledzy,
Po co mam czekać, aż mi się polepszy?
Jestem pełen wigoru, choroby się nie boję,
Chłonę minerały, każdy to powie.
Dbam o siebie, ćwiczę, brzuszki robię,
Żebyście nie mogli oprzeć się mojej urodzie.
Przygotowuję się i czekam już niecierpliwie,
Aż moi koledzy spojrzą, jak kwitnę”.
Ptaszki, nie odpowiadając, szybko odleciały,
Bo niebo ściemniało, prędko do domu wracały.
Temperatura w ogrodzie szybko się zmieniła,
Listki i łodyga kwiatka aż trzęsły się z zimna.
Po chwili mocny i zimny wiatr zawiał
I zawołał też śnieg, który z nim płatki wciąż zgniatał.
Krokus kichał, kaszlał, gorączka mu doskwierała,
Zaczął żałować, że brawura go poganiała.
Chciał prędzej, chciał pierwszy i być od wszystkich lepszy,
Zapomniał, że wyścig od zdrowia nie jest ważniejszy.
Schorował się biedny nasz krokus cały,
Aż mu ze strachu piękne listki poszarzały.
Płacząc za swym pięknem, uświadomił sobie,
Że tylko w chorobie ceni się zdrowie.