Felieton

Unieść ciężar słowa

Za każdym logicznie połączonym ciągiem liter kryje się ciężki ładunek. Ładunek emocjonalny. Czasem odbiór słowa zależy od subiektywnych doświadczeń życiowych odbiorcy. Innym razem jego znaczenie, głęboko zakorzenione w świadomości społeczeństw, przenika do świadomości kolejnych pokoleń. Czy kiedykolwiek próbowałeś zadać sobie pytanie: ile może ważyć jedno słowo?

Dlaczego słowo ma swoją wagę?

Każdy z nas bardziej świadomie lub nieświadomie posługuje się słowami pozostawiając je na kartkach czy w przestrzeni internetowej. Zazwyczaj stara się użyć odpowiednich, aby klarownie wyrazić to, co ma na myśli. Nie każdy z nas jednak zdaje sobie sprawę, że to nie sens wypowiedzi jest najważniejszy. Liczy się również forma, w jakiej zostanie on przekazany. Słowa posiadają wagę, której postrzeganie jest zależne od naszej własnej wrażliwości, a niekiedy życiowych doświadczeń. Zawsze znajdą się osoby, które będą odczuwać dyskomfort  na dźwięk imienia dawnego ukochanego albo będą musiały opuścić fragment czytanej książki, w którym wystąpi naturalistyczny opis. Istnieją również słowa utrwalone gdzieś w świadomości naszych przodków, których ładunek emocjonalny dla wielu z nas ma nadal równie dużą wartość. Na myśl przychodzi mi słowo ,,ojczyzna’’, które, używane niegdyś przez polskich wieszczów  narodowych, staje się obecnie nieodłącznym elementem tekstów czy przemówień o tematyce patriotycznej, wzbudzając w odbiorcach pozytywne emocje. Nietrudno zatem dojść do wniosku że, mając świadomość tak dużej wagi każdego słowa i uczucia innych na względzie, powinniśmy dysponować nimi z ogromną rozwagą.

Wojujący słowem

Już w starożytności odpowiednie dysponowanie językiem było uznawane za jeden
z przejawów erudycji. Nie na darmo Antyk stanowił kolebkę retoryki czyli tzw. ,,sztuki wymowy’’. Już wtedy dostrzegano siłę słowa, mogącego służyć jako oręż podczas różnorakich dyskusji. Kto potrafił przekonać do siebie tłumy nie uciekając się do przemocy, szybko zdobywał powszechny szacunek. Rozwój systemu demokratycznego był szczególną okazją do wykazywania się darem krasomówczym. Odpowiednio skonstruowane przemowy pozwalały skutecznie pozyskiwać zwolenników poprzez wzbudzenie w nich głębokiego przekonania
o słuszności poglądów mówcy i tym samym uzyskać cenioną pozycję jako osoba publiczna. Czy nie wzbudza w nas to pewnych skojarzeń? Dziś miejsce starożytnych mówców zajmują politycy, a wygłaszane przez nich słowa, zazwyczaj przekazywane za pomocą środków masowego przekazu, trafiają do całego społeczeństwa, przygotowanego już, aby odpowiednio skomentować każde słowo. Odpowiedni dobór słów ma często ogromne znaczenie
w budowaniu swojego wizerunku jako osoba publiczna. Pomijając już reprezentowaną partię, każdy polityk decydujący się wystąpić na forum dyplomatycznym tym samym, naraża się na krytykę. Niektóre cytaty potrafią nawet przejść do codziennego użytku w języku polskim. Kto z nas nigdy nie słyszał słynnych słów: ,,Nie chcem, ale muszem!’’ prezydenta Lecha Wałęsy czy: ,,Sorry taki mamy klimat’’ Elżbiety Bieńkowskiej – ministra infrastruktury i rozwoju w rządzie Donalda Tuska? Z drugiej strony nagłaśniane, a także ostro komentowane, są wszelkie przejęzyczenia, błędy składniowe czy wyrażeniowe, będące czasem rzeczywiście skutkiem niewiedzy, lecz niekiedy po prostu stresu. Liczy się również odpowiedni dobór słów, kiedy przychodzi do mówienia o tematach kontrowersyjnych. Łatwo wtedy stracić panowanie nad emocjami, uciec się do określeń obraźliwych, a nawet wulgaryzmów, co potem jest nagłaśniane przez media i staje się swoistą ,,łatką’’ polityka, o której ludzie mogą pamiętać nawet przez wiele lat. Kto słowem wojuje, od słowa ginie. Mogłoby się wydawać, że politycy muszą nieść większy ciężar słowa niż zwykli użytkownicy języka, ale czy na pewno?

Hejt waży dużo, a komplement jeszcze więcej

Słowo pisane stało się dla nas chlebem powszednim, szczególnie w dobie korzystania
z Internetu. Mając na wyciągnięcie ręki wirtualną przestrzeń, w której każdy użytkownik może wyrazić swoją opinię przy minimum wysiłku, aż trudno nie skorzystać z tej możliwości. Szczególnie jeśli chodzi o media społecznościowe, które stały się wylęgarnią grup i stron tematycznych poświęconych m.in. sportowi, muzyce, kulinariom, ale również stanowiących okazję do dyskusji na temat historii czy polityki z różnymi użytkownikami, którzy wyrażą chęć jej podjęcia. Z jednej strony przestrzeń internetowa otwiera nas na świat, wyciąga z bańki naszych ograniczeń i pokazuje inne sposoby myślenia, a z drugiej uświadamia nam ogrom drzemiącej w ludziach nienawiści. Temat hejtu jest wałkowany już od wielu lat. Wciąż można spotkać się z nim w mediach społecznościowych, nawet pod postami, które nie wydają się stanowić punktu do ożywionej dyskusji. Najbardziej przerażające wydają się komentarze pod postami publikowanymi przez portale medialne o samobójstwach czy gwałtach. Wśród tych pełnych empatii oraz współczucia można znaleźć również hasła naznaczone seksizmem czy mową nienawiści. Dlaczego takie zjawisko wciąż funkcjonuje? Być może jednak mimo prowadzenia intensywnej akcji przeciwko hejtowi, wiele użytkowników wciąż nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji swoich czynów. Słowo pozostawione w przestrzeni wirtualnej skierowane w stronę drugiego użytkownika wydaje się czasem po prostu rzucone gdzieś
w eter, szybko zapomniane przez drugą stronę, z którą prowadzi się dyskusję. Tymczasem tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy z kim pisaliśmy, kogo właśnie zwyzywaliśmy, z kogo okrutnie zażartowaliśmy. Może być to osoba o bardzo słabej psychice zmagająca się z niską samooceną, dla której to jedno słowo może zakorzenić się bardzo głęboko w podświadomości i przyczynić do tragicznych w skutkach decyzji. Walka z ludźmi wykorzystującymi słowo do szerzenia internetowej nienawiści prawdopodobnie nie będzie miała końca, ale można walczyć z tym zjawiskiem w jeszcze inny sposób. Hejt waży dużo, a jeszcze więcej waży komplement. Czasem wystarczy miły komentarz pod fotografią, docenienie namalowanego obrazu, którym ktoś chciał się pochwalić na swoim profilu. Nawet odpowiedź: ,,Bardzo mądrze przedstawiłeś swoją opinię. Podobają mi się twoje argumenty’’ na komentarz drugiego użytkownika, z pewnością podbuduje jego samoocenę. To nieprawda, że pamiętamy tylko
o tych złych słowach, które ktoś do nas skierował. Te dobre również zostają w naszych głowach na długo i przychodzą na myśl, kiedy najbardziej tego potrzebujemy.

Złotouści i Słowożercy

W życiu codziennym każdy rozporządza słowem zupełnie inaczej. Dla niektórych jego ciężar wydaje się przeszkodą nie do pokonania. Nie chcąc zmagać się z dźwiganiem tego brzemienia, używają najmniej słów jak to tylko możliwe. Zdecydowanie wolą przysłuchiwać się innym ludziom niż samemu podejmować wojaczkę słowem. Jeśli tylko to możliwe unikają dyskusji i powstrzymują się od wyrażania odmiennej opinii na tematy mogące je spowodować. Takie osoby można nazwać Słowożercami, dlatego że zazwyczaj ,,pożerają’’ słowa słyszane od innych, ale ich własne stają im w gardle i są wypowiadane z ogromnym trudem. Skąd bierze się takie podejście? Zazwyczaj ze świadomości bycia ocenianym przez innych. Zwłaszcza, że bycie w centrum uwagi dodatkowo może potęgować stres, a co za tym idzie, sprzyjać wszelkim potknięciom językowym. Przejmowanie się opinią innych, do tego stopnia, może być związane z niską samooceną. Warto pamiętać też, aby nie mylić tego z nieśmiałością. Są osoby, które po prostu nie lubią dużo mówić i czują się lepiej w roli słuchacza. Przeciwieństwami Słowożerców są Złotouści. Są to osoby, które rozporządzanie słowami traktują jako wspaniały dar, dlatego bardzo często z niego korzystają. Uwielbiają snuć długie monologi, opowiadać o swoich przemyśleniach, opiniach, przeżyciach i starają się nie przejmować opinią innych. Być może pomaga im w tym pewność siebie, odwaga, wiara w to, że ich mowa ma głębszy sens. Niestety Złotouści potrafią przytłaczać swoim potokiem słów, co więcej nie mają żadnych oporów, aby inicjować ożywione dyskusje na różne tematy. W przypływie emocji oraz zaangażowaniu w to co mówią mogą czasem użyć słów dosadnych, nieprzemyślanych i obraźliwych. Niekoniecznie może to odpowiadać spokojniejszym rozmówcom. Zarówno Słowożercy, jak i Złotouści są trochę przerysowanymi skrajnościami użytkowników języka. Dla jednych słowa są tak cenne, że wolą milczeć, inni nie mają żadnych oporów, by rzucać nimi na prawo i lewo. Kluczowe wydaje się odnalezienie złotego środka.

Każdy kto dźwiga słowo musi używać go ze świadomością jego wpływu na innych ludzi. Zanim pozostawimy po sobie ślad w przestrzeni internetowej lub będziemy chcieli dać upust negatywnym emocjom uciekając się do wyzwisk, warto zastanowić się nad konsekwencjami swoich działań. Jedno odpowiednio dobrane słowo może wywołać uśmiech, jedno nieprzemyślane wywołać łzy. Nie można uciec od odpowiedzialności za niewłaściwe określanie jego ciężaru. Słowem można wiele. To od nas zależy w jakim celu i czy w pełni wykorzystamy jego możliwości.

Absolwentka filologii polskiej i polonistyki stosowanej, autorka artykułów naukowych, felietonów, wierszy, opowiadań oraz bajek dla dzieci, miłośniczka literatury gotyckiej i fantastycznej, gier cRPG, obrazów Caspara Davida Friedricha oraz muzyki metalowej.