Recenzja

„W imię ojca, syna i domu Gucci”

Firma Gucci została założona w 1921 roku przez Guccio Gucciego. Marka znana na całym świecie kojarzy się z luksusem, oszałamiającym sukcesem oraz najsłynniejszą rodziną w historii Włoch. Dzieje rodu Guccich zostały zekranizowane i zyskały miano najgłośniejszej produkcji tego roku.

„Dom Gucci” powstał na podstawie książki Sary Gay Forden. Opisuje historię toskańskiej dynastii, jednak nie przedstawia początków marki Gucci. Skupia się na przedstawieniu przełomowych momentów w rodzinie Guccich, jak np. małżeństwo Maurizia z Patrizią Regianni oraz jego morderstwo. Dramat w reżyserii Ridleya Scotta swoją premierę miał 26 listopada br.

Film zyskał iście gwiazdorską obsadę. Na ekranie pojawili się Adam Driver, Jared Leto, Al Pacino, Salma Hayek oraz Jeremy Irons. Nie sposób nie wspomnieć o kreacji Lady Gagi, grającej Patrizię Regianni. Żona Maurizio Gucciego od początku była zdeterminowana, żeby pozyskać władzę i fortunę, nic innego się dla niej nie liczyło. Wspinała się po szczebelkach rodzinnej hierarchii, by na końcu spektakularnie upaść. Moją uwagę zwrócił włoski akcent z którym mówili aktorzy – wypadł świetnie. Tak samo jak Paolo, grany przez Jareda Leto. Jego postać, ukazana tu w trochę prześmiewczy sposób, w historii rodu została zaznaczona bardzo wyraźnie. Oczywiście znakomicie wypadł też Al Pacino. Wydawał się on wprost stworzony do roli głowy włoskiej rodziny. Wszyscy aktorzy doskonale wywiązali się ze swojego zadania i pod względem obsady „Dom Gucci” wygląda naprawdę dobrze.

Produkcja trwa 2 godziny i 40 minut. Gdybym podzieliła film na dwie części, tj. zacieśnianie więzi rodzinnych oraz rozpad małżeństwa Patrizii i Maurizia to tą pierwszą oceniłabym jako o wiele lepszą. W drugiej niektóre wątki są potraktowane powierzchownie, zaplanowanie morderstwa Gucciego oraz sam ten moment, jak dla mnie, ukazany był w sposób niewystarczający.

W zwiastunie filmu zachwyciła mnie jego ścieżka dźwiękowa. Utwór „Heart of Glass” idealnie wpasował się w moje wyobrażenie klimatu nowego filmowego obrazu Ridleya Scotta. Na ekranie można było zobaczyć kolorowe stroje, przepych, a do tego można było usłyszeć piosenkę, która doskonale współgra ze scenerią. Szłam do kina z przekonaniem, że film będzie bogaty także w dobrze dobraną ścieżkę dźwiękową, ale niestety, muzyki było mało. W niektórych momentach wręcz prosiło się, by w tle słychać było soundtrack. Na próżno. Plusem za to są stroje aktorów i make-up (Jareda Leto sprawił, że ciężko było go rozpoznać).

„Dom Gucci” to film dzięki któremu widz może przenieść się na chwilę w krainę pięknych, włoskich uliczek. Ma rewelacyjny klimat, zachwycające kostiumy i genialną obsadę. Myślę, że warto wybrać się na niego do kina, nawet po to, by przez chwilę poczuć się jak część wielkiego domu mody Gucci.