Wywiad

„Warto torować miejsce dla różnorodnych osób, także dla niepełnosprawnych, we wszelkich przestrzeniach społecznych”

Jasiek Mela przyszedł na świat 30 grudnia 1988 roku w Gdańsku. Wychowywał się w Malborku. Obecnie mieszka w Krakowie. Jest podróżnikiem oraz działaczem społecznym. 24 lipca 2002 roku uległ wypadkowi. Poraził go prąd, gdy wszedł do niezabezpieczonej stacji transformatorowej, aby schronić się przed deszczem. Po odzyskaniu przytomności został przewieziony do szpitala w Gdańsku, gdzie był leczony przez 3 miesiące. Po tym czasie podjęto decyzję o amputacji lewego podudzia oraz prawego przedramienia z powodu zakażenia. To sprawiło, że Jasiek początkowo się załamał. Ciężko mu było zaakceptować swój wygląd. Duży wpływ na pokonywanie ograniczeń miała wiara i pomoc rodziny. Założył fundację Poza Horyzonty dla ludzi po wypadkach, którzy potrzebują protez. Współtworzył program podróżniczy pt. „Między biegunami”, który był emitowany na antenie Radia Kraków. W 2013 roku na ekrany kin wszedł film „Mój biegun”, który opowiada o życiu Meli.

Rodzice Jaśka umówili się na spotkanie z podróżnikiem Markiem Kamińskim, który zaproponował, że weźmie Jaśka na wyprawę. Tak oto Mela wraz z Kamińskim w 2004 roku udali się na podbój biegunów Ziemi. W ciągu jednego roku Jasiek zdobył oba bieguny. Jest najmłodszym w historii, jak również pierwszym niepełnosprawnym, który tego dokonał. Za ten wyczyn młody zdobywca biegunów otrzymał nagrodę Kolos w kategorii „Wyczyn roku, za zdobycie w jednym roku, w wieku 15 lat, obu biegunów Ziemi” oraz nagrodę Człowiek bez barier. To był przełomowy czas w jego życiu, ponieważ bez ręki i z protezą nogi zdobył bieguny, co według niego było wręcz nieosiągalne. Jednak przełamał się, a przygoda ta przyniosła mu dużo szczęścia i radości. Mela polubił podróżowanie. W następnym roku otrzymał dwie nagrody – Fenomen „Przekroju” oraz nagroda 5, 10 i dalej im. Marcina Kołodyńskiego. W grudniu 2008 roku założył fundację Poza Horyzonty, która pomaga ludziom po wypadkach. W tym samym roku wraz z podopiecznymi fundacji wybrał się na wycieczkę do Afryki, aby zdobyć szczyt Kilimandżaro. Natomiast w 2009 roku zdobył Elbrus, najwyższy szczyt Kaukazu. W tym samym roku otrzymał również Kryształki Zwierciadła za działania na rzecz innych niepełnosprawnych w ramach fundacji Poza Horyzonty. 11 sierpnia 2010 roku premierę miała jego książka pt. „Poza Horyzonty”, w której opowiedział o sobie i swoim życiu. Również w 2010 wybrał się na El Capitan, czyli ścianę skalną, która ma ponad 1000 metrów wysokości. W październiku 2014 roku wziął udział w drugiej edycji programu „Dancing with the Stars: Taniec z gwiazdami”. Chciał pokazać ludziom niepełnosprawnym, że pomimo swoich braków mogą spełniać swoje marzenia. W 2016 był ambasadorem Światowych Dni Młodzieży w Krakowie.

Mela ciągle się rozwija. Poszerza działania fundacji. Bywa też na różnych imprezach, po to, by przez opowieść o wypadku oraz trudnym życiu, nieść otuchę innym. Chce także pokazać, że jeśli naprawdę się czegoś pragnie to można osiągnąć wszystko.

Dzień dobry, nazywam się Karolina Kopeć i chciałabym przeprowadzić z panem wywiad. Zgadza się pan?

Dzień dobry, nie mam nic przeciwko.

W 2014 roku dawał pan świadectwo na Międzynarodowych Saletyńskich Spotkaniach Młodych w Dębowcu. Dlatego chciałabym zapytać jaką rolę odegrała wiara w pokonywaniu niepełnosprawności, pewnych ograniczeń oraz samoakceptacji?

Powiem na odwrót, jak wszystkie trudne wydarzenia, wypadek wpłynął na wiarę. Na samym początku moja wiara mocno się zachwiała, ponieważ miałem dużo żalu do Pana Boga o to, że jest dobry i miłosierny, a mimo to pozwala na takie rzeczy. Dzisiaj jednak uważam, że nawet najtrudniejsze doświadczenia były dla mnie lekcją bez której nie byłoby mnóstwa pięknych rzeczy, które potem się wydarzyły. Myślę, że wszystko dzieje się po coś.

Pozostając jeszcze w kwestii wiary to dlaczego został pan ambasadorem Światowych Dni Młodzieży 2016 w Krakowie?

Ponieważ mi to zaproponowano. Tak naprawdę byłem trochę zaskoczony tym, że akurat do mnie się zwrócono z taką propozycją. Dzisiaj uczestniczę w wielu spotkaniach w środowisku chrześcijańskim. Nie ukrywam, że to się mocno rozkręciło właśnie od ŚDM. Był to dla mnie ogromny zaszczyt, żeby swoim świadectwem życia i wiary, wzlotów i upadków, dołączyć do organizacji tego wspaniałego wydarzenia. ŚDM to ważny i piękny czas różnych spotkań, przemyśleń z wieloma ludźmi z całego świata. Więc tak jak mówiłem, byłem zaszczycony faktem bycia ambasadorem Światowych Dni Młodzieży, tym bardziej, że od lat mieszkam w Krakowie.

Skąd pomysł zdobycia dwóch biegunów Ziemi w tym samym roku? Nie dało się tego jakoś rozłożyć w czasie?

To nie był mój pomysł. Była to inicjatywa Marka Kamińskiego. Ja się w tą inicjatywę wpisałem, więc to nie ja wymyślałem co robimy, w jakiej kolejności, ani jakie miejsca. Jeśli o mnie chodzi to wolałbym pojechać w ciepłe kraje. Ale cel był szczytny. Należało obrać sobie jakiś cel i zawalczyć o siebie w tym wszystkim.

Po zdobyciu biegunów na jakich jeszcze dalekich, może ciężkich, wyprawach pan był?

Było trochę tych wypraw – na Kilimandżaro, na Elbrus w Rosji, wspinaczka na El Capitan w Stanach Zjednoczonych, maraton, triathlon. Od wielu lat natomiast staram się podróżować dużo bardziej nie po to, aby coś zdobywać lecz po to, aby odkrywać to, co dla mnie w podróżach jest najważniejsze, czyli spotkania z drugim człowiekiem.

Jaki był powód założenia przez pana fundacji Poza Horyzonty?

Myślę, że dużo osobistych doświadczeń oraz tych związanych z niepełnosprawnością. Dało mi to możliwość łatwiejszego zrozumienia ludzi potrzebujących, ludzi po wypadkach, po amputacjach. Z drugiej strony potrzeba spłacenia pewnego długu. Spotkałem mnóstwo ludzi, którzy mi pomogli, zainspirowali mnie czy wsparli finansowo, materialnie, kiedy była taka potrzeba w najtrudniejszych momentach. Dlatego staram się robić to samo. Nie chce być egoistą. Chcę nie tylko brać, ale starać się coś dawać od siebie.

Jakie ma pan dalsze plany na rozwój fundacji?

Plany będą się zmieniały tak samo jak każdy z nas się zmienia. Obecnie zamykamy fundację w takiej formie, w jakiej istniała przez prawie 11 lat. Chcemy stworzyć fundację o innym profilu i działalności związanej z pracą z osadzonymi w zakładach karnych czy osobami, które już z zakładów wyszły, jak również z osobami zagrożonymi taką marginalizacją społeczną. Będzie to więc praca z osobami dotkniętymi tzw. niepełnosprawnością społeczną. Jest to jeszcze pieśń przyszłości. Zobaczymy co przyniesie przyszły rok.

Co podopiecznym fundacji Poza Horyzonty przyniosły rożne wyprawy?

Myślę, że dla wielu osób to była okazja do tego, aby wyjść z domu po to, aby sprawdzić się w trudniejszych warunkach. Jednocześnie, aby spotkać się z osobami w podobnej sytuacji, z osobami niepełnosprawnością, które akceptują siebie. Po wielu ludziach widzę, że to był poważny krok właśnie w kierunku samoakceptacji.

Jaka była najtrudniejsza wyprawa, w której uczestniczyli pana podopieczni?

Trudno mi ocenić, ponieważ trudy są bardzo różne. Bardzo często te trudności są w innych miejscach, w innych momentach. Dla nas jako organizatorów najtrudniejsza była odpowiedzialność za innych. Pracując z osobami niepełnosprawnymi nigdy nie wiadomo co się wydarzy, ponieważ rożne są powody niepełnosprawności. Czasami choroby, czasami inne problemy więc ta odpowiedzialność jest bardzo duża. Natomiast co dla nich było najtrudniejsze to ciężko mi oceniać, ponieważ to ich trzeba by było pytać. Myślę jednak, że samo zdecydowanie się na wyjście z domu, żeby zmierzyć się z samoakceptacją. Chyba właśnie najcięższą częścią wyprawy jest wyjście z domu. Potem to już jest z górki.

Co pana skłoniło do wzięcia udziału w programie „Taniec z gwiazdami”?

Poczucie, że warto torować miejsce dla różnorodnych osób, także dla osób niepełnosprawnych we wszelkich przestrzeniach społecznych. Także w mediach, w show-biznesie. Z informacji zwrotnej wiem, że dla wielu osób mój udział w programie był motywujący właśnie w kierunku samoakceptacji.

Ostatnie pytanie. Dlaczego zgodził się pan na realizację filmu pt. „Mój biegun”, który opowiada o pańskim życiu?

Taki sam powód jak z udziałem w „Tańcu z gwiazdami”. Ja i moja rodzina niedawno podjęliśmy decyzję o tym, że pozwalamy ludziom żeby zaglądali nawet w intymne i trudne momenty naszego życia. Zrobiliśmy to po to, aby ludzie mogli coś z tego wyciągnąć dla siebie, żeby mogli się zmotywować. „Mój biegun” tak naprawdę nie jest filmem o wyprawach tylko przede wszystkim o relacjach między mną a moim tatą. Trudnych relacjach, ale też takich, które doprowadziły nas dzisiaj do bardzo ważnej relacji – przyjaźni. Mam nadzieję, że ten film na niektórych może działać motywująco. Kilkukrotnie słyszałem od paru osób, że po obejrzeniu filmu spróbują postarać się bardziej o relację z rodzicem, której nie mają. Są to takie momenty, które pokazują, że warto było te różne rzeczy związane z działaniem publicznym podejmować.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dziękuję bardzo.