Felieton

Rozbijając szklaną kulę

Jeszcze kilka lat temu żyliśmy w nienaruszonej szklanej kuli, przekonani, że wszystko co złe na świecie nie może nas bezpośrednio dotknąć. Dryfowaliśmy w przestrzeni ograniczonej własnymi życiowymi problemami. Nasza kula wydawała się stabilna. Kto by przypuszczał, że w ciągu ostatnich lat zostanie rozbita, a my z odłamkami szkła wylądujemy na twardym gruncie? I dopiero wtedy zobaczymy ogrom zła jaki roztacza się poza naszym azylem?

Ostatnie lata są nas wszystkich, szczególnie przedstawicieli młodego pokolenia, mocnym uderzeniem w twarz. Zostaliśmy wyrwani z naszego stanu pozornego bezpieczeństwa: gdy dochodziły do nas informacje o złu na świecie, zawsze wydawało się, że ze względu na dzielącą odległość, nie jesteśmy w stanie bezpośrednio go doświadczyć. W centrum naszego zainteresowania stawialiśmy przede wszystkim problemy dotyczące naszego państwa, polityczne czy gospodarcze oraz osobiste troski z jakimi się zmagamy. Chociaż świat już wtedy stanowił dla nas medialną wioskę, zdawał się ograniczony ramami Internetowego świata, odległego od naszej codzienności. Jednak nadszedł pamiętny rok 2020, który udowodnił nam jak bardzo się mylimy…

Wczoraj na Facebooku natrafiłam na komentarz jednego z użytkowników, który wydał mi się doskonałym komentarzem do tego, co spotkało nas w ostatnich latach: ,,A pamiętacie, jak 10 lat temu życie było tak nudne, że ludzie wymyślali koniec świata w 2012 i poważnie zastanawiali się czy do niego dojdzie?’’. Niby czytając te słowa towarzyszy nam uśmiech, a z drugiej strony łzy właściwe odczuwaniu tragedii, która rozgrywa się na naszych oczach. Jeszcze kilka lat temu wizja utraty bezpieczeństwa była abstrakcją. Człowiek łatwo przyzwyczaił się do względnego pokoju, często lekceważąc jego znaczenie i uważając go za nienaruszalny pewnik. Pandemia, która w mgnieniu oka objęła niemal cały świat, zachwiała naszą szklaną kulą. Przez chwilę pozwoliła stanąć w miejscu, dostrzec, że powinniśmy doceniać podstawowe ludzkie wartości: zdrowie, rodzinę, która towarzyszyła nam w tym trudnym dla nas czasie. Wielu straciło również swoich bliskich – szczególnie osoby starsze. Śmierć, zazwyczaj będąca społecznym tematem tabu, została w mgnieniu oka oswojona, stając się częstym tematem rozmów, a człowieka często sprowadzano do kolejnej cyfry w statystykach. Wszystkie obszary naszego życia uległy zmianie wskutek wprowadzanych obostrzeń. Dowiedzieliśmy się jak bardzo potrzebujemy kontaktu z drugim człowiekiem, jak trudno wytrwać bez publicznych placówek, które stały się nieodłączną chwilą naszego życia. Doceniliśmy naturę. Podczas lockdownu najwięcej osób spotykałam w lesie, zatem przypomnieliśmy sobie, gdzie można odnaleźć prawdziwy spokój, z dala od miejskiego zgiełku. Pandemia bez wątpienia wpłynęła na nasze życie – zarówno negatywnie jak i pozytywnie. Być może w wielu umysłach pozwoliła ułożyć hierarchię wyznawanych wartości na nowo.

Kiedy wydawało się, że gorzej już być nie może, a wraz ze znoszonymi stopniowo obostrzeniami zaczęliśmy scalać naszą szklaną kulę, znów wylądowaliśmy na twardym gruncie. Tym razem z większym strachem, bo na horyzoncie pojawiło się widmo utraty bezpieczeństwa, życia, zdrowia i naszego dobytku, już nie w wyniku choroby, lecz okrutnych działań zbrojnych. My ludzie XXI wieku, przyzwyczajeni do wygody i rozrywki, skupieni na pracy, uczestniczący w wyścigu szczurów, prowadzący konsumpcyjny tryb życia stanęliśmy twarzą w twarz z wojną, która nie jest barwnym opisem podręczników do historii ani fabularną grą komputerową, ale brutalną rzeczywistością. Patrzymy na fotografie, które sprawiają, że łzy same napływają nam do oczu, bo trudno uwierzyć, iż takie wydarzenia mają miejsce blisko naszego kraju w cywilizowanym świecie, który wydawał się stabilny i oswojony. Do naszej ojczyzny przeniknęli również uchodźcy oraz amerykańscy żołnierze – spotykani  szczególnie przez mieszkańców Podkarpacia w sklepach czy galeriach handlowych. W mgnieniu oka stali się namacalnym świadectwem wojny, która przeniknęła do codzienności. Jako jej element, bezlitośnie przypomina o trwającym konflikcie, uderzającym tych, którzy chcieliby jak najszybciej powrócić do stanu ,,normalności’’.

Niedługo po rozpoczęciu wojny wyjechałam wraz ze znajomymi na umówiony wcześniej, kilkudniowy wyjazd, który miał być dla nas wypoczynkiem podczas przerwy międzysemestralnej. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, nie mogłam wyrzucić z głowy obrazu ukraińskiej kobiety z trojgiem dzieci przebywającej tymczasowo w motelu. Gdy my przyjechaliśmy, aby wypocząć i spróbować choć trochę poprawić sobie nastrój, ona uciekała, chroniąc swoich najbliższych. Miejsce docelowo wypoczynkowe, stanowiło schron dla niej oraz jej rodziny. Jeszcze bardziej ściskało za serce zachowanie dzieci, które z racji wieku nieświadome całej sytuacji bawiły się i dokazywały, podczas gdy zasępiona matka wykonywała kolejne telefony. Dodatkowo każdej nocy zasypialiśmy przy dźwiękach samolotów. W tych dniach nigdy nie byłam bardziej wdzięczna za to, że w Polsce panuje pokój. My, biedni ludzie ze szklanej kuli, po raz pierwszy zderzyliśmy się z niewiarygodnym okrucieństwem świata. Gwałtownie przeszyło ono naszą codzienność, a my boleśnie oberwaliśmy szklanymi odłamkami.

Po powrocie z wyjazdu nadeszły kolejne dni. Poświęcone modlitwom o pokój oraz zbiórkom humanitarnym. Tak próbowaliśmy odnaleźć utracony spokój ducha i odbudować naszą szklaną kulę, na przekór trwającemu konfliktowi. W galeriach handlowych, autobusach, na dworcach wciąż napotykamy ofiary wojny, ale silimy się na obojętność, próbujemy oswoić te przejawy zachwiania naszej stabilizacji. Niezwykle trudno jednak nie zwracać uwagi na to, co dzieje się dookoła nas. Stoję na rzeszowskim dworcu i widzę ukraińską kobietę z dzieckiem na ręku. Spogląda na mnie smutnymi oczami. Staram się odwrócić wzrok, bo czuję bolesne ukłucie w żołądku. Jadę autobusem. Język polski miesza się z ukraińskim. W radiu słyszę wymowne ,,Mamo tyś płakała’’. Zasypiam słysząc za oknem huk amerykańskich samolotów. Dochodzi do mnie, że powinnam przestać skupiać się na odbudowywaniu szklanej kuli. Ograniczenie nie jest mi potrzebne.

Szklaną kulą powinien być dla nas cały świat. Pewne wydarzenia otwierają nam oczy i poszerzają horyzonty naszego myślenia. Dzięki nim pojmujemy co w życiu powinno być dla nas najistotniejsze. Uświadamiają nas o niebotycznej skali działania zła, a jednocześnie inspirują do podejmowania pozytywnych działań, aby skutecznie się mu przeciwstawiać.

Absolwentka filologii polskiej i polonistyki stosowanej, autorka artykułów naukowych, felietonów, wierszy, opowiadań oraz bajek dla dzieci, miłośniczka literatury gotyckiej i fantastycznej, gier cRPG, obrazów Caspara Davida Friedricha oraz muzyki metalowej.