Batman, na którego wszyscy czekali?
Batman jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych superbohaterów na świecie. Ponad miesiąc temu miała miejsce premiera jego najnowszej produkcji z Robertem Pattinsonem w roli głównej. Matt Reeves stworzył postać Człowieka-Nietoperza w zupełnie innym wydaniu niż wcześniejszy reżyserzy. Moim zdaniem efekt jest powalający. Oczywiście jest kilka rzeczy, które w filmie mogły zostać przedstawione inaczej, jednak większość czynników jest zdecydowanie pozytywna.
Jedną z głównych zalet ogólnego fenomenu Batmana, jest jego wszechstronność, która zarysowuje się zarówno w skaczącym w kolorowych rajtuzach Adamie Weście, jak i mrocznym rycerzu, pod którego maską ukrył się charczący Christian Bale.
Robert Pattinson jako idealny Bruce Wayne
Kluczem do stworzenia dobrego filmu o Batmanie jest precyzyjne zaplanowanie postaci Bruce’a Wayne’a. Mężczyzny, który w bardzo młodym wieku doznał wielkiej traumy. Śmierć jego rodziców przedstawiła mu opresję świata, dlatego podjął się krucjaty by zapanować nad chaosem rzeczywistości. Batman to uosobienie przemocy zwalczającej przemoc, symbol siły istniejącej w służbie porządku. W moim odczuciu taki właśnie jest Batman Matta Reevesa. Robert Pattinson jest przeładowany rządzą zemsty, sama fraza aktora „I’m Vengeance”, która dosłownie znaczy „Jestem Zemstą”, nie pozostawia nam cienia wątpliwości na tej płaszczyźnie. Świeżo po seansie byłem bardzo pozytywnie zaskoczony grą znanego wszystkim Edwarda ze Zmierzchu. Pokuszę się o stwierdzenie, że każdy widz po obejrzeniu The Batman, nie będzie utożsamiał Roberta Pattinsona tylko z rolą przystojnego wampira, zapamięta go jako naprawdę dobrego Bruce’a Wayne’a.
Najnowszy Batman to nie tylko kino supehero
The Batman Matta Reevesa to klasyczny film detektywistyczno-kryminalny, mocno przypominjący Siedem Davida Finchera. Widocznie zarysowują się schematy według których postępuje główny psychiczny morderca. Jednak nie wywołuje to znudzenia u widza, ponieważ z biegiem akcji na wierzch wypływają coraz to nowe brudy miasta Gotham. Dlatego widzimy, że fabuła filmu jest dobrze i szczegółowo przemyślana.
Obraz Batmana, który znamy. Czy aby na pewno?
Film rozpoczyna się w momencie, gdy krucjata Batmana trwa już od dłuższego czasu. Przestępczość nie spada, tylko wzrasta, pomimo strachu, który wzbudza. Sam Batman zdecydowanie nie jest „gwiazdą” w Gotham. Na równi z bandytami boją się go zwykli obywatele, a policja ma do niego dość sceptyczne podejście. Nie zmienia tego nawet brutalne zabójstwo ubiegającego się o reelekcję burmistrza. Nasz główny bohater, tropiąc nieznanego seryjnego mordercę, odkrywa, że sieć korupcyjnych powiązań sięga dużo głębiej niż sam podejrzewał. W całym brudnym świecie jedynym sojusznikiem policjanta w pelerynie, Batmana, jest prawdziwy stróż prawa, porucznik James Gordon. Tutaj się na chwilę zatrzymam, ponieważ nie do końca jestem zadowolony z tego jak został przedstawiony Gordon na ekranie u Reevesa. Pewnie niektórzy dobrze pamiętają kreację Garego Oldmana w trylogii Nolana. I to, jaką rolę odgrywał w filmie, człowieka, który miał w Gotham najwięcej do powiedzenia, którego wszyscy się słuchali. Tutaj Jeffrey Wright jest jedynie pośrednikiem pomiędzy Batmanem, a całą resztą policji. W moich oczach nie cieszy się on takim autorytetem, jakim komisarz Gordon powinien. W filmie zabrakło także klasycznej sceny zabójstwa Thomasa i Marty Wayne’ów (rodziców Bruce’a), co akurat dla mnie jest bardzo na plus. Wiadomo, co się z nimi stało, dlatego autorzy filmu postąpili w bardzo roztropny sposób, pozostawiając to w domyśle widza. Kolejną rzeczą pod kątem fabularnym, do której nadal nie jestem przekonany, to czas, którego bardzo przecież inteligentny Batman potrzebuje, by odgadnąć kto jest zagadkowym „latającym szczurem”. Z drugiej strony, można się doszukiwać tutaj ukrytego przekazu, że nawet taki superbohater nie jest do końca perfekcyjny, mnie osobiście po prostu to przeszkadzało.
Najmroczniejsze Gotham
W filmie nie da się nie zauważyć, że ogólny zarys jest nieco „uziemiony”, a zarazem czuć jego komiksową odsłonę. Dzięki temu dostaliśmy nową hybrydę świata Gotham. Jej przykładem jest główny antagonista, Człowiek-Zagadka, geniusz intelektu, który jest ciekawym wyzwaniem dla Mrocznego Rycerza. Innowacyjnie przedstawiono go na nowo jako patostreamera-terrorystę. Na szczególne wyróżnienie zasługuje monolog wewnętrzny Batmana, który wydaje się żywcem wyjęty z komiksów. Twórcy nie poszli w realizm à la Christopher Nolan. Na ekranie pojawiają się głębokie czarne, mroczne kolory oraz mistrzowska zabawa światłem i cieniem. Przykładem takiej gry jest świetna pogoń samochodowa Batmana za Pingwinem – prawdziwy ekspresjonizm, pajęczyny szkła, płaty metalu, iskry światła, żyletki deszczu, chmury eksplozji. To pościg, o którym widz marzy idąc do kina.
Muzyka to majstersztyk
Idealnym dopełnieniem tego majstersztyku jest muzyka, która nieustannie buduje nam klimat. Przepełnia nas ciekawość, na skórze pojawia się lekki dreszczyk emocji lub przerażenia. Żałobny utwór Nirvany „Something in the Way” ilustruje rutynę Bruce’a. To wszystko naprawdę dobrze ze sobą współgra.
Obsada zdecydowanie dała radę
Jeśli chodzi o aktorstwo, na szczególne wyróżnienia zasługują Colin Farrell jako Pingwin oraz Robert Pattinson, wcielający się w głównego bohatera. Farrell co prawda nie miał zbyt dużo czasu na ekranie, jednak w pełni wykorzystał każdą scenę ze swoim udziałem. Nadał tej postaci osobowość i charakterystyczne cechy, które sprawiają, że po prostu nie da się go nie lubić. W podobnej sytuacji jest Andy Serkis. Ciężko jest mi oceniać postać Alfreda, która sama w sobie została zagrana w sposób poprawny. Sam bohater miał zbyt mało czasu na ekranie, co niestety jest minusem filmu, ponieważ odgrywa on ważną rolę w życiu Bruce’a.
Paul Dano, wcielając się w postać Riddlera, budzi dość podzielone opinie. Oczywiście Dano oddał w swojej postaci szalonego geniusza, który uważa, że Batman, jak i on, działają po tej samej stronie. Aczkolwiek problemem gry aktorskiej Dano może być fakt, jakim jest dosyć podręcznikowe zagranie szalonego złoczyńcy jakim jest Riddler. Prowadzi to do tego, że główny antagonista nie zyskuje sympatii ze strony widza. W Mrocznym rycerzu Joker, grany przez Heath’a Ledgera, dosłownie sprawił, że widzowie pokochali jego postać. Dano niestety nie osiągnął takiego sukcesu. Nie chodzi mi o to, żeby porównywać tych dwóch antagonistów, ponieważ Joker to zupełnie inny kaliber. Jednak Dano oczywiście nie zasługuje na żadną krytykę, ponieważ zagrał w sposób po prostu dobry. Podobnie Zoe Kravitz jako Selina. Poradziła sobie dobrze, zabrakło mi jednak w jej postaci pewności siebie oraz sex appeal’u, które zawsze kojarzyły mi się z Catwoman.
Pokaz umiejętności głównego aktora
Robert Pattinson to bez wątpienia obecnie jeden z najlepszych aktorów młodego pokolenia, co udowadniał na przestrzeni ostatnich kilku lat. Jednak wielu widzów nie było do końca przekonanych czy, Pattinson pasuje do tej roli. Zdecydowanie jest to najlepsza kinowa interpretacja Batmana. Sposób gry aktora, jego postawa, groźne spojrzenie oraz poruszanie się jest czymś wspaniałym, kompletnym i wartym zobaczenia. Pattinson jako Batman sprawdza się rewelacyjne. Natomiast równie ciekawa jest jego gra jako Bruce Wayne, ponieważ nie przedstawia bogatego playboya, tylko skrytego w sobie i zbuntowanego mężczyznę, który woli unikać ludzi. Dlatego znowu twórcy serwują nam nieszablonowy obraz, coś do czego nie byliśmy przyzwyczajeni oglądając poprzednie odsłony. To w tym filmie cenię najbardziej oryginalność, której ciężko nie zauważyć.
Polecam każdemu
Film trwa niespełna trzy godziny, mi minęły one zaskakująco szybko. Akcja jest na tyle interesująca, że ani raz nie spojrzałem na zegarek. Czas trwania nie jest tutaj żadną przeszkodą. Dawno żaden film nie wywarł na mnie aż tak dużego wrażenia. Wychodząc z kina nie miałem żadnych zastrzeżeń, wszystko było dla mnie tak kompletne, że nie dopuszczałem myśli, żeby coś w tym filmie zostało zepsute. Bardzo polecam tę wersję Batmana, tym, którzy są fanami filmów o superbohaterach, oraz tym, którzy lubią zarówno kino akcji, jak i dobry kryminał. Każdy odnajdzie w tym filmie coś dla siebie. Ci, którzy nie zdążyli wybrać się do kina, będą mogli obejrzeć najnowszego Batmana w serwisie HBO Max już 18 kwietnia.
Moja ocena: 9/10.
Dawid Micał
Redaktor naczelny portalu Nowy Akapit. Maniak filmowy i pasjonat prawie każdej dziedziny sportu. Redaktor portalu Kącik Popkultury oraz współprowadzący podcast na Spotify "Rozmowy Na Pół Gwizdka".