Artykuł

Wyczekiwany powrót królewny

21 marca to pierwszy dzień kalendarzowej wiosny. Dłuższe dni, coraz więcej słońca, wyższa temperatura – to tylko niektóre symptomy sympatycznej pory roku. Końcówka marca, kwiecień (miejmy nadzieję, że przeplecie więcej lata niż zimy), maj i w zasadzie mamy wakacyjną aurę. 

Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty – tymi słowami Marek Grechuta zapisał się złotymi zgłoskami w kanonie polskiej muzyki. Myślę, że kolejne pokolenia również będą nucić sobie tę piosenkę. Bo jakże nie cieszyć się z nadejścia tej pory roku? Wraz z aurą pojawiają się pierwsze kwiaty, drzewa zaczynają odżywać, na ulicach ochoczo spacerują rodziny z dziećmi. Można też spotkać nad Wisłokiem studentów rzeszowskich uczelni, podziwiających lokalny krajobraz. Wiosna to też zmożony czas pracy rolników, a redaktorzy Nowego Akapitu z nową energią zasiewają pomysłami kolejne strony witryny internetowej czasopisma.

Wieczne powroty

Marzec to czas, w którym warto zwrócić uwagę na interesujący aspekt towarzyszący człowiekowi. Powroty – bo o nich mowa – są czynnością budzącą w naszych głowach entuzjazm oraz chęć do dalszej pracy. Już od starożytności ludziom towarzyszyła świadomość czegoś, co się powtarza, nie tylko ze względu na cykl klimatyczny, ale również poprzez reprezentacje rzeczywistości w sztuce. Mit o Demeter i Korze uważam za jeden z bardziej optymistycznych podań. Powracająca z Hadesu Persefona to symbol witalizmu, siły, która daje ludziom nadzieję, daje ludziom życie.

Ten kontekst widzimy również w religii chrześcijańskiej. Dla wyznawców tej religii  najważniejszym świętem jest Wielkanoc. Ale to nie tylko powtórne przyjście Mesjasza jest symbolem nowego życia, dostrzec je można już tydzień wcześniej w Niedzieli Palmowej. Przybywający do Jerozolimy Jezus przypomina o swoim zwycięstwie nad pokusami i popędami kuszącymi go przez 40 dni postu.      

fot. Pixabay

Może się wydawać na pozór, że powtarzające się sytuacje w życiu są czymś, co spowoduje nudę w egzystencji człowieka, jakiś zastój. Naprzeciw takiemu myśleniu przychodzi filozofia wiecznego powrotu. Fryderyk Nietzsche wprowadził na nowo wspomnianą teorię:

Chodzi więc o taki sposób przeżywania chwili, by była ona akceptowana, by pragnąć i móc pragnąć jej powrotu, co chwilę tę naznacza stygmatem wieczności, tym samym eternizując jednostkę i jej życie, wobec czego doczesność, krańcowo deprecjonowana przez religie, zyskuje samoistną wartość i staje się obiektem afirmacji

– B. Banasiak, Wieczny powrót w myśli Friedricha Nietzschego: chaos czy ład? [w:] Boska radość powtórzenia. idea wiecznego powrotu pod red. M. Proszak, A. Szklarskiej, A. Żymełka-Pietrzak, Kraków 2014, s.50.

Myślę, że ta filozofia jest bardzo ważna dla człowieka współczesnego. Stawia bowiem człowieka takiego, jaki jest w swojej naturze, odpowiedzialnego za swój los. Bycie i przeżywanie każdej chwili to, to co nadaje sens życiu i aktywizuje go do tworzenia i stawania się kimś lepszym. 

Marcin Czarnota – redaktor i korektor współpracujący z magazynem Nowy Akapit. Zainteresowany literaturą, psychologią i sportem. Wielbiciel spacerów, grzybów i polnych kwiatów.