Bezbronne
4-miesięczna Nadia, 5-letni Maurycy i 6-letni Aleksander. Troje dzieci, trzy dni i trzy tak okropne tragedie. Złamane nóżki i rączka, śmiertelny cios nożem oraz poderżnięte gardło. Brzmi jak przerażający horror, tylko że nie siedzimy w kinie. To rzeczywistość. Jak bardzo zepsutym trzeba być, by wyrządzić tak niewyobrażalną krzywdę dziecku?
Tak bliski, a jednak kat
5kg, może 6, jakieś 60 cm długości. Maleństwo o dużych oczach i ślicznym uśmiechu, które już świadomie wyciąga rączki po zabawki. Przesłodkie niemowlę łapiące się za te małe stópki, nieumiejące jeszcze chodzić, mówić, a nawet siedzieć. Jak można podnieść na kogoś takiego rękę? Czymś niewyobrażalnym jest bicie małej istoty, która niedawno przyszła na świat, a jeszcze gorsze jest to, że oprawcami są rodzice. Rodzice? Nie można nazwać tak kogoś, kto maltretuje swoje dziecko, kogoś, kto staje się katem. Bije, znęca się, rani, krzyczy, mimo płaczu, łez i widoku strasznego cierpienia. Bezlitosny, bezduszny, brutalny, bez serca…tata. Jak bardzo trzeba bić, by połamać nóżki? Jak mocno trzeba uderzyć, żeby złamać rączkę? Te same nóżki i te małe rączki, które zamiast tego powinny być całowane każdego ranka. A matka? Co to za matka? Patrzy na męczarnie, przez jakie przechodzi jej dziecko, a może nawet sama bije. Przecież ona je urodziła, nosiła pod sercem przez 9 miesięcy, patrzyła na nie od pierwszego momentu pojawienia się go na świecie. Karmiła, przytulała, miała chronić, zawiodła… Rodzice, którzy mieli pokazać jej świat, mieli pomóc, przydzielono im rolę przewodników, a oni sami się pogubili. Maleńka Nadia, której wyrządzono piekło, nie była w stanie się obronić, teraz najważniejsze jest to, by przeżyła. 8 lat, tyle grozi oprawcom, którzy w bestialski sposób na zawsze pozostawią głęboką bliznę w sercu Nadii. Czy te 8 lat jest adekwatne do krzywdy, jaką wyrządzili? Czy zastanowią się nad tym, co zrobili?
Niewysłany list
Znalazł się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie. Miał zaledwie 5 lat i najnormalniej w świecie szedł na szkolną wycieczkę razem z grupą przedszkolaków. Była środa, około godz. 10, to jeszcze wiele czasu spędzonego na zabawie z rówieśnikami. Nie dla Maurycego, na którego drodze stanął obcy, starszy pan z nożem. To była chwila, dosłownie moment, w którym mężczyzna odebrał mu wszystko – śmiech, dzieciństwo, życie. Przecież on szedł tylko na pocztę, chciał wysłać swój pierwszy list, przecież dla tego małego człowieka to była tak poważna sprawa. Przypadek…nie musiał być na tych pasach, mogło go nie być wtedy w przedszkolu, mogli iść na wycieczkę w inny dzień, ale był, poszedł i został zamordowany. Ostrze noża przebiło jego płuco, przeponę i serce. Lekarze niczym żołnierze, którzy za wszelką cenę chcą przeciągnąć wygraną na swoją stronę, walczyli o niego do ostatnich chwil. Nie udało się, ten mały aniołek odszedł na stole operacyjnym, a przecież jeszcze była nadzieja, przecież jeszcze nie złożono broni. Ogromny cios dla rodziców, którzy odbierając telefon, dowiadują się o śmierci dziecka. Synek miał dziś być na wycieczce, miał się świetnie bawić. Jak to nie żyje? Przecież widzieli go rano, zanim poszedł do przedszkola, a teraz? Teraz będą musieli patrzeć na to małe ciałko leżące w trumnie. Maurycy już nigdy z tej wycieczki nie wróci, już nigdy nie przytuli się do swojej mamy.
Morderca, który miał być przykładem
Dom kojarzy się z bezpieczeństwem, ciepłem i miłością, to tam dostaje się wsparcie i pomoc. Właśnie w tym miejscu są ludzie, którzy zawsze odwzajemnią uśmiech, ale także otrą łzy. Tam się po prostu ufa i dba o siebie nawzajem. Dom rodzinny, który kojarzy się z tyloma wartościami, stał się śmiertelną pułapką dla Olusia. Ojciec ma być pewnym wzorem, kimś, kto będzie pokazywał świat, uczył. Ma być silnym ramieniem, które zawsze będzie stanowiło oparcie. Ma być głową rodziny, która nie zawiedzie. To z domu wynosi się wiedzę dotyczącą tego, jakim powinno się być człowiekiem. Mordercą? Dopuścił się strasznej zbrodni, zabił… poderżnął gardło własnemu dziecku. Co miał w głowie, gdy przykładał kilkuletniemu Olkowi nóż do szyi? Nikt wcześniej nie zastanawiał się, jak to jest patrzeć na swoje konające dziecko, całe we krwi, z pociętą szyją. Patrzył mu w oczy? Czy ten ostatni raz przed śmiercią, on jako ojciec-morderca, czy patrzył mu w oczy? Ma ręce ubrudzone krwią niewinnego dziecka, której już nigdy z siebie nie zmyje. W przeciągu jednej chwili człowiek, tata, mąż, wyrzekł się wszystkich wartości, już nie jest człowiekiem, jest tyranem. Sam wykreślił siebie z jakichkolwiek list człowieczeństwa, okrutnie mordując i skazując Olusia na niewyobrażalną katorgę przed śmiercią, ale też odbierając syna kochającej matce. Pozwolił na to, żeby to ona go znalazła, żeby ten widok rozerwał jej serce na kawałki.
Dziwny świat
Nadia, Maurycy i Aleksander, takich dzieci jest mnóstwo, a przecież one wszystkie są bezbronne. Nie poradzą sobie, one nie zwrócą się nawet o pomoc, mogą tylko płakać. Dlaczego tak często jest za późno? Nikt nie zauważył, że coś jest nie tak? Czemu nikt nie zareagował? Zbyt często dochodzi do tragedii, a czasem brakuje paru chwil lub paru słów, jakiegoś zainteresowania z którejś strony, by uratować komuś życie. Gdzie ten obraz kochającego rodzica? Gdzie ta matka, czy ojciec, którzy stają w obronie, którzy woleliby sami się poświęcić, niż by dziecku stała się krzywda? Gdzie oni są? To oni krzywdzą i zabijają. Dlaczego świat jest tak dziwny, tak mroczny? Czemu krew leje się nawet na szkolnej wycieczce? Ten, który podniósł rękę na to małe, bezradne dziecko; jak spojrzeć na siebie w lustrze? Przecież jest się potworem.