„Chłopi”, czyli klasyka widziana na nowo
Idąc do kina w pewien piątek wieczorem, wiedziałam, że być może zobaczę tam coś, co skradnie moje serce. Nie spodziewałam się, że będzie to tak cudownie wyglądało. Jak widać, niespodzianki mogą mieć miejsce, gdy się nie czyta recenzji przed pójściem do kina – a ja na pewno należę do osób, które tak robią.
Zacznę jednak od początku. Od dłuższego czasu w kinie, do którego zwykle chodzę, można było zobaczyć zapowiedź filmu Chłopi. Już wtedy, gdy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun ekranizacji powieści, stwierdziłam, że warto byłoby na nią pójść. Wybrałam datę, godzinę i z niecierpliwością czekałam na ten dzień. W końcu nadszedł. Zasiadłam wtedy w sali i zaczęłam oglądać.
Płynność filmu
Gdy następnego dnia rozmawiałam z jedną z osób, która także oglądała najnowszą wersję dzieła Reymonta, zauważyłyśmy, że film, który miał trwać dwie godziny, zleciał nam bardzo szybko. Jest to pewnego rodzaju atut produkcji, ponieważ film nie ciągnie się w nieskończoność i nie chce się wyciągać telefonu, aby trochę „zabić nudę”. Przejścia pomiędzy poszczególnymi porami roku są zrobione naturalnie, na przykład widać, że jest wiosna, ponieważ topi się śnieg, który był częścią zimy.
Muzyka oraz układy taneczne
Nie można nie wspomnieć o przepięknej muzyce, która towarzyszy poszczególnym scenom. Piosenka Jesień – Tańcuj, od dłuższego czasu podbijała internet i dawała przedsmak tego, co leciało na ekranie w kinie. W piątek 27 października 2023 r. na serwisach, takich jak YouTube czy Spotify, można było usłyszeć już cały album ze ścieżką dźwiękową z filmu. Warto też przy okazji zwrócić uwagę na układy taneczne. Szczególnie spodobała mi się choreografia do Miłosny Opętaniec – polecam posłuchać i obejrzeć. Tyle tam jest emocji przekazanych bez słów.
Fabuła i gra aktorska
Materiał, który został pierwotnie napisany przez Władysława Reymonta, został skrojony pod scenariusz – tak jak to bywa w adaptacjach. Zabrakło mi jednak niektórych wątków, takich jak bunt Jagny przeciwko obcięciu jej warkocza podczas wesela z Maciejem Boryną. Nie zmienia to jednak faktu, że fabuła była poprowadzona przez scenarzystę ciekawie. Tak samo gra aktorska przez reżysera. Obsada dobrana wybornie. Cieszy mnie fakt, że wybrano w niektórych przypadkach mało znane (przynajmniej mi) twarze. Nie mam się do czego przyczepić. Zawsze zwracam uwagę na emocje – tutaj one były i to dość wyraźnie pokazane.
Malowanie
Trzeba przyznać, że technika malarska była tu kluczowa. Wyłapałam nawiązania do przynajmniej dwóch obrazów – jeśli ktoś uważnie patrzy, to ewentualnie zauważy ich więcej. Postacie były namalowane bardzo naturalnie, wszystko dopracowane do najmniejszego szczegółu. Myślę, że koneserom sztuki może się to spodobać.
Patrząc na całość, nie da się nie zauważyć, że film mi się bardzo spodobał. Jeśli jest taka możliwość, idźcie zobaczyć.
Moja ocena: 9,5/10