Opowiadanie

Człowiek z piasku ulepiony

Gdy spoglądam na stworzenie człowieka przedstawione w starożytnych mitach, dostrzegam, że często opiera się ono na wierzeniu w to, że został on ulepiony przez potężną i nieprzeniknioną siłę wyższą… Ze zwykłej gliny. Czyni to człowieka podobnym do starożytnego naczynia, w które niezwykłym zrządzeniem losu zostało tchnięte życie. Ta ciekawa kulturowa analogia może poniekąd tłumaczyć zaszczytne pierwsze miejsce „dzbana” jako Młodzieżowego Słowa Roku 2018. Tak sobie myślę, że kiedy naczynia były jeszcze wykonywane na masową skalę, człowiek wykonany z gliny mógł czuć się dowartościowany, bo wskazywało to przede wszystkim na jego przydatność, a co za tym idzie niezbędność. Miał swoje stałe wyjątkowe miejsce w machnie wszechświata. Teraz, gdy glina zatraciła pierwotne znaczenie, należałoby zastąpić to mitologiczne tworzywo czymś bardziej aktualnym. Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby Zeus zapragnął ulepić człowieka właśnie dziś, wykorzystałby do tego piasek. Współczesny człowiek ulepiony z piasku żyje z dnia na dzień, bo chce wykorzystać każdy dzień jak najlepiej, zanim rozsypią się za nim wszystkie ziarenka. Każdy przemierzający ulice miasta pozostawia za sobą drobną ścieżkę piasku, wyznaczającą nieubłaganie mijający czas…

Zaklinacz Piasku

Popijając herbatę, przez okno dostrzegam eleganckiego mężczyznę w garniturze z opasłą teczką pełną dokumentów, który zmierza przed siebie zamaszystym krokiem. To Zaklinacz Piasku – człowiek, który całe życie próbuje osiągnąć więcej, żeby być z siebie zadowolonym. Codziennie energicznie wpada do pracy, niosąc ze sobą teczkę i pochwycony w locie kubek kawy, zakupiony w pobliskiej kawiarni. Pani Halinka z panią Bożenką spoglądają na niego spode łba, burcząc pod nosem słowa powitania. Wydaje się wiecznie młody, pełen ambicji i zapału. Ma mnóstwo świeżych pomysłów, które podobają się szefostwu i pozwoliły mu bez większych trudności wdrapać się po szczeblach korporacyjnej drabiny, podczas gdy one, naznaczone zmarszczkami egzystują wciąż w tym samym miejscu, nie widząc przed sobą żadnych nowych perspektyw istnienia. Piasek, który się z nich sypie, tworzy pokaźne wzniesienia, które bezskutecznie ukrywają za biurowymi krzesłami. Zaklinacz Piasku wita się z każdym napotkanym pracownikiem, a oni wypatrują chociażby jednego zagięcia czy plamy kawy na jego śnieżnobiałej koszuli. Ledwo siada na krześle w swoim gabinecie, gdy wchodzi szef, klepie go po plecach i informuje o kolejnej premii za świetną pracę. Przynosi mu również kolejne pliki dokumentów do uzupełnienia. Mężczyzna żegna go z szerokim uśmiechem, próbując jak najszybciej zamknąć drzwi. Gdy w końcu udaje mu się je zatrzasnąć, od razu siada do mozolnej pracy. Jest przy tym skrupulatny, skupiony, wszystko musi wykonać perfekcyjnie, inaczej nie poczuje się usatysfakcjonowany. Opuszcza budynek jako jeden z ostatnich pracowników. W drzwiach mija woźnego w podeszłym wieku, a przy wymianie słów pożegnania, kątem oka dostrzega pokaźny stos ziaren piasku zamieciony w zacieniony róg budynku. Jego źrenice stają się większe. Postanawia przyspieszyć kroku. Po powrocie do domu wychodzi na balkon, drżącymi dłońmi zapala papierosa, zaciąga się i spogląda na panoramę miasta rozciągającą się przed jego oczami. Zrywa się wiatr. Ziarenka piasku leżące na ulicy podnoszą się w górę, wirując w powietrznym balecie, po chwili dołączają do nich kolejne, wydobyte z ludzkich domostw przez kominy i niedomknięte okna. Zaklinacz Piasku wraca do mieszkania, zatrzaskując balkonowe drzwi. Siada na łóżku. Drżenie rąk utrudnia mu utrzymanie zapalniczki. Po kilku próbach zapala kolejnego papierosa. Przez chwilę czuje ulgę, lecz gdy podnosi się, aby ruszyć do kuchni w celu przygotowania posiłku, coś przykuwa jego uwagę. Na podłodze leżą dwa ziarnka piasku. Pozostałości upływającego czasu. Otwiera szafę i wydobywa z niego szklany słój. Ćwiartkę jego przestrzeni ciasno wypełnia piasek. To zbiór ziaren utraconych od początku roku. Ostrożnie wrzuca do środka znalezione przed chwilą ziarna, po czym z powrotem kryje przedmiot w trzewiach szafy, jakby chciał na zawsze zapomnieć o jego istnieniu. Czuje, że kolejny raz zawiódł samego siebie. Przecież mógł być lepszy, mógł znacznie lepiej wykorzystać czas, który bezpowrotnie utracił. Niby daje z siebie wszystko, stara się być idealny, lecz wciąż nie jest z siebie zadowolony. Zaczyna wątpić, czy kiedykolwiek będzie mu dane doświadczyć tego uczucia.

Zaklinacz Piasku spotyka Kolekcjonera

Wczoraj byłam bardzo ciekawa czy Kolekcjoner odezwie się do Zaklinacza Piasku. Wiedziałam, że obserwuje go już od bardzo dawna, a wówczas miał ku temu idealną sposobność. Być może nie zrobił tego, bo widział, że jego rozmówca po prostu nie ma zbytniej ochoty na rozmowę, bądź co bądź to bardzo uprzejmy i spokojny człowiek. Obserwowałam wczoraj rosnącą w Zaklinaczu irytację, gdy stał na balkonie. Miałam szczerą ochotę udać się do niego, żeby go pocieszyć, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Wątpię, by potrzebował wtedy wizyty nieznajomej osoby, raczej pragnął chwili samotności, by uporządkować własne myśli. Zresztą chyba mu się udało, bo właśnie opuszcza klatkę schodową niemniej zadbany i profesjonalny niż zwykle. Jak zazwyczaj kroczy z podniesioną głową i wymachuje teczką, ale… Jego oczy wydają się matowe i pozbawione wyrazu. Wychodzi z pracy jeszcze później niż ostatnio. Tym razem opuszcza budynek wyjątkowo ospale. Nie ma nawet siły się odezwać, gdy napotyka dobrze mu znany dobrotliwy wzrok woźnego.

– Panie Adrianie! – dociera nagle do jego uszu ciepły męski głos. – Chyba coś Panu wypadło.

Zaklinacz odwraca się, a jego ciało przeszywa dreszcz. Woźny podchodzi do niego, dzierżąc coś w dłoni. Gdy ją rozwiera, na jej wierzchu leżą dwa ziarenka piasku. Młody pracownik niemal wpada w panikę i ma ochotę uciec, ale Kolekcjoner przytrzymuje jego ramię.

– Proszę je zabrać. To bardzo ładne okazy i z pewnością wzbogacą Pańską kolekcję – kontynuuje łagodnie sędziwy rozmówca.

– Nie kolekcjonuję piasku – odpowiada poirytowany Adrian, usiłując rozluźnić uścisk dłoni, spoczywającej na jego ramieniu.

Jednocześnie wbrew uczucia gniewu, czuje też zaciekawienie. Nie był świadom, że ktoś poza nim posiada ten niezwykły dar: dostrzegania upływającego czasu.

– Wielka szkoda – woźny chowa ziarenka piasku do kieszeni i zwalnia ucisk.

Zaklinacz zaczyna schodzić po schodach. Myślami jest już w swoim cichym mieszkaniu.

– Może miałby Pan chwilę żeby zobaczyć moją kolekcję? Nierzadko mam okazję pochwalenia się swoim hobby – woła nagle w ślad za nim Kolekcjoner.

Adrian ciężko wzdycha. Zatrzymuje się. Postawia w myślach, że się zgodzi. Tak po prostu. Dla świętego spokoju.

Ślady na z piasku

Kolekcjoner prowadzi Zaklinacza do swojego kantorka ulokowanego na najniższym piętrze budynku. Za mosiężnymi drzwiami, zamykanymi na klucz, kryje się widok, który wprawia młodego mężczyznę w osłupienie. Jego oczom ukazuje się rząd regałów wypełnionych po brzegi szklanymi słoikami z ziarnami piasku, opatrzonymi etykietami, z których każda sygnalizuje jeden rok. Adrian ma ochotę się cofnąć, a oczy zachodzą mu mgłą na wspomnienie ohydnego słoja, który darzy tak ogromną nienawiścią. Trzyma go tylko po to, by przypominał mu o straconym czasie, mobilizował do dalszej pracy nad sobą i uświadamiał beznadziejność swojej sytuacji. Na litość boską, jak ten mężczyzna może patrzeć na swoją „kolekcję” z takim spokojem? Tymczasem Kolekcjoner bez słowa zdejmuje jeden ze słojów, kładzie go na biurku i odkręca pokrywkę.

– Śmiało, wyjmij któreś ze wspomnień – sugeruje, spoglądając pogodnie na Zaklinacza.

Młody mężczyzna zanurza dłoń w morzu ziaren, po czym wyjmuje kilka i ostrożnie odkłada na bok. Woźny podaje mu lupę, wskazując porozumiewawczo na wydobyte ziarnka piasku. Adrian zbliża szkło powiększające i… Staje jak wryty. Każde, nawet najmniejsze ziarenko, zostało misternie podpisane odpowiednią karteczką: „4.06.2017 – przeczytałem w bibliotece świetną książkę”, „11.08.2017 – wskazałem starszej kobiecie drogę do przychodni i nagrodziła mnie uśmiechem”, „1.10.2017 – poszedłem z Robertem na piwo, było bardzo miło”, „08.12.2017 – kupiłem sobie pączka z marmoladą, na którego miałem od dawna ochotę”.

– Co to ma być? Mam nadzieję, że nie życiowe osiągnięcia – wykrztusza Zaklinacz, z trudem wstrzymując śmiech.

– Skądże, to moje wspomnienia – odpiera Kolekcjoner. – Każde z nich dotyczy jednego dnia, który pozostawił pewien ślad w moim życiu, nawet jeśli nie był to wyjątkowy i ekscytujący dzień. Chciałbym, żeby ze mną pozostały, dlatego zacząłem je zbierać. Często do nich wracam. Do każdej, nawet tej najbardziej błahej chwili.

Tego samego dnia widzę, jak Zaklinacz wychodzi z papierniczego zaopatrzony w grube pliki papieru. Najwyraźniej rozmowa z Kolekcjonerem coś w nim poruszyła. Po jego twarzy przebiega cień uśmiechu. Wiem o czym myśli. Gdy tylko powróci do domu, opatrzy te dwa ziarenka piasku, które znalazł woźny, stosowną etykietą: „29.01.2023 – odbyłem dziś wyjątkową rozmowę, po raz pierwszy poczułem, że moje życie nie musi być idealne, żebym poczuł się naprawdę szczęśliwy”.

Absolwentka filologii polskiej i polonistyki stosowanej, autorka artykułów naukowych, felietonów, wierszy, opowiadań oraz bajek dla dzieci, miłośniczka literatury gotyckiej i fantastycznej, gier cRPG, obrazów Caspara Davida Friedricha oraz muzyki metalowej.