Artykuł,  Felieton

Fenomen chińskich bajek

Zacznę może od sprostowania tytułu, bo tak naprawdę nie chodzi tu dosłownie o „chińskie bajki” – tylko japońskie animacje, czyli anime. Swoje dosyć prześmiewcze określenie zyskało pod wpływem osób starszych z zachodu. postrzegających te animowane realizacje jako kolorowe bajki dla dzieci, co gorsze – azjatyckie. A jak głosi wielowiekowe doświadczenie (i stereotypy), to, co jest azjatyckie, równa się – chińskie, gorsze i nietrwałe.

I znów, warto tu zaznaczyć, że anime utrzymuje się jako ważna pozycja w kinematografii – i to od lat 20. XX wieku. Później doszło do dość mocnego spadku jego popularności (spowodowanego wojną), dlatego właściwy czas jego rozwoju szacuje się na lata 70. XX wieku. Daje nam to ponad 50-letni staż popularności.

Anime na wschodzie i na zachodzie

Na początku warto wspomnieć o dość rozbieżnej interpretacji anime na poziomie kulturowym, jaka zachodzi pomiędzy jego ojczystą Japonią a światem zachodnim. Z jednej strony anime dla Japończyków to nic niezwykłego – zwyczajna animacja, film lub serial animowany.  Z drugiej strony – w  Japonii anime i manga (japoński komiks, na podstawie którego, jeśli jest na tyle popularny, tworzy się anime) mają znacznie większe znaczenie, niż komiks w kulturze zachodniej i uważane są za poważną gałąź sztuki. Tamtejsi artyści nie skupiają się zresztą na jednej konkretnej grupie wiekowej. Istnieją więc anime i mangi dla dzieci, uczniów, studentów, robotników, emerytów i gospodyń domowych.

Nie ma także w Kraju Kwitnącej Wiśni jednoznacznych przepisów, które dokładnie określałyby granice tego, co wolno, a czego nie wolno przedstawiać. Co będzie powodowało kontrowersje i skandale. Dlatego twórcy cieszą się znacznie większą swobodą, tym bardziej że nie krępują ich rozmaite normy moralne i tabu, jakie wytworzyła w ciągu wieków dosyć wrażliwa kultura zachodnia.

Wzrastające zainteresowanie

Jednak skąd wziął się ten hype na anime w Europie czy Ameryce? Szczególnie w ostatnich latach. Myślę, że miały na to wpływ trzy czynniki. Po pierwsze wiek osób, które oglądały animacje – zazwyczaj dzieci, które nie przywiązują dużej uwagi do pochodzenia produkcji. Ważne, by ta była na tyle interesująca i kolorowa, aby chciały ją oglądać. Kolejnym czynnikiem może być to, że zazwyczaj starsze animacje, powstające w latach 90., były tzw. „tasiemcami” (anime z bardzo dużą ilością odcinków), które – jeśli były na tyle interesujące – przyciągały widzów przez lata, dojrzewały z nimi, prezentując doroślejszy sposób postrzegania świata. Ostatni czynnik to stopniowe wprowadzanie różnorodnych typów animacji japońskiej, na większy zachodni rynek, aby przyciągnąć uwagę widzów takich produkcji jak Sailor Moon, Dragon Ball czy Naruto  – w poszukiwaniu pieniędzy skupionych wokół tych produkcji.

Fot. Naruto

Sama oglądam anime z przerwami od około dziewięciu lat i zetknęłam się z tymi starszymi animacjami. Jednak jestem fanką tych nowych. Wpływa na to głównie kreska, czyli styl, w jakim animacje są rysowane. Wiele osób jest na tyle wrażliwa na tym punkcie, że nie jest w stanie oglądnąć serialu właśnie przez styl animacji. Przemysł anime rozrósł się tak bardzo poza Japonią, że w proponowanych wiadomościach na telefonie dostaję angielskie artykuły na temat spekulacji o kolejnym sezonie anime, które teraz śledzę. Niczym artykuły na temat kolejnego odcinka M jak Miłość – jeśli porównalibyśmy to do polskiego przemysłu filmowo-serialowego.

Zmieniająca się perspektywa

Jestem też pod wielkim wrażeniem tego, jak zmieniło się postrzeganie osoby oglądającej anime – chociażby w Polsce czy w Stanach Zjednoczonych.  Kilka lat temu, jeśli ktoś powiedział, że lubi anime, zostawał „dziwakiem-co-ogląda-chińskie-bajki”. Teraz jest to traktowane raczej jak normalne hobby. Można na ten temat podjąć dyskusję, znaleźć grupy na Facebooku czy kanały na YouTubie, których kontent opiera się na reagowaniu na odcinki anime. Oglądanie takich treści reakcji wideo jest świetnym rozwiązaniem, gdy nie masz z kim podzielić się swoją pasją i emocjami związanymi z obejrzanym tytułem. Włączasz swojego ulubionego twórcę i wspólnie z nim dzielisz się na nowo swoimi przeżyciami – może w tym momencie zareaguje tak samo jak ty?

Fot. Kimi no Na wa

Do wyboru, do koloru

Imponuje mi również umiejętność japońskich mangaków i animatorów, do sprostania tak szerokiej widowni i możliwość elastycznego przystosowania się do każdego możliwego tematu: anime dla dzieci, dojrzałe dla dorosłych, romantyczne (dla różnych orientacji), horrory, fantastyczne, science-fiction, okruchy życia (realistyczne), szkolne, wojskowe, kryminalne, dramaty, sportowe, erotyczne, o nadludziach, o bogach itd.

Dlaczego tak je lubimy?

Wracając do głównego wątku, czyli ogromnej popularności anime wśród ludzi podobnych do mnie wiekowo (uczniów, studentów, młodych dorosłych) – lubię myśleć, że jest to spowodowane pewną akceptacją, empatią i  otwartością na świat, jaką prezentuje to pokolenie. Oczywiście, jesteśmy też w pewnym stopniu niedoskonali – dosyć stereotypowo i niesprawiedliwie określani jako uzależnieni od wpływu Internetu, leniwi, szybko się poddający – po prostu do niczego. Może dlatego panuje wśród nas takie zainteresowanie produkcjami typu: Boku no Hero Academia, Fullmetal Alchemist, Shingeki no Kyojin, Kimetsu no Yaiba, Kuroko’s Basket – o nadludziach, z niesamowitym zestawem umiejętności, z super-mocami – skupionych na epickim celu, który osiągają dzięki swojej wewnętrznej sile, jakiejś tajemniczej mocy i niesamowitym zaufaniu przyjaciół.

Fot. Kimetsu no Yaiba

Anime jest też dla Ciebie

Marzenia, marzeniami… Wracając do rzeczywistości i myśląc o jakiejś konkluzji, dochodzę do wniosku, że anime jak się dobrze miało, tak dalej będzie zachwycać i dominować wśród różnorodnych animacji. Wydaje się, że skoro w swojej ojczyźnie jest traktowane jak normalna forma sztuki, wkrótce również na zachodzie – będzie uważane za ważną część kinematografii. Z własnego doświadczenia powiem, że z anime dużo można się nauczyć – czy to japońskich słówek, czy to pewnych ważnych wartości, czy to jakiejś treści (zasłyszanego w anime znaczenia erosaagape użyłam nawet raz na lekcji języka polskiego!). Na koniec dodam jeszcze, żebyście nie przekreślali anime od razu – nie każda produkcja jest dla nas odpowiednia i może warto jeszcze jej poszukać.

Fot. grafika gówna – Shingeki no Kyojin (Attack on Titan)

Studentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Uwielbia książki fantasy, wiersze, rysunek i muzykę w prawie każdym wydaniu. Optymistka z zamiłowaniem do reportażu, której życiowym celem jest prowadzić „Sprawę dla reportera 2”.