Wywiad

„Pisanie to wolność absolutna”

Remigiusz Mróz to nazwisko, które zna każdy fan literatury kryminalnej w Polsce. W latach 2019 i 2020 został okrzyknięty najpopularniejszym pisarzem w naszym kraju w badaniach o stanie czytelnictwa w Polsce, przeprowadzonych przez Bibliotekę Narodową. Ma 34 lata oraz 50 książek na swoim koncie. Do najpopularniejszej serii jego autorstwa należy cykl o niepokornej mecenas Joannie Chyłce oraz jej aplikancie Kordianie „Zordonie” Oryńskim, liczący na chwilę obecną 14 tomów. Prawa do ekranizacji kilku jego książek zostały sprzedane. W serwisie Player można oglądać serial „Chyłka”, a od przyszłego roku również „Behawiorystę”. Prace nad innymi ekranizacjami jego powieści wciąż trwają. Autor z wykształcenia jest prawnikiem, jednak nie podjął pracy w zawodzie czy na uczelni. Postanowił zająć się pisaniem na pełen etat, ponieważ jest to jego pasja. Mróz bardzo lubi kontakt ze swoimi fanami. Można go znaleźć w serwisach społecznościowych Instagram, Facebook oraz Twitter. Pisarz ma również swoją oficjalną stronę internetową –  https://remigiuszmroz.pl/.

Mróz jest moim ulubionym autorem. Praca licencjacka, którą broniłam w lipcu br., dotyczyła postaci z książek ów pisarza– Joanny Chyłki. Z racji tego postanowiłam przeprowadzić z nim wywiad.

Kiedy zrodził się w Pana głowie pomysł na historię mecenas Joanny Chyłki?

Trudno zidentyfikować jeden, konkretny moment – pewnie był to długotrwały proces, podczas którego stopniowo dokładałem kolejne cegiełki do konstrukcji tej postaci i jej historii. Podstawowe założenie było jednak proste: co zrobiłaby silna, doświadczona prawniczka w sytuacji, kiedy jej oskarżony o zabójstwo klient ani nie przyznawałby się do winy, ani nie twierdził, że jest niewinny.

Czy zachowanie Chyłki, jej cięty język, brak zaufania, niedopuszczanie nikogo do swojego życia to jej zbroja, która powstała wskutek zranienia przez ojca?

To z pewnością jedno z kluczowych przeżyć, które ukształtowały jej postawę wobec świata – zrozumiała wtedy, że skoro nie może liczyć nawet na osobę, która miała bronić jej za wszelką cenę, musi polegać wyłącznie na sobie. I nie ufać nikomu.

Jestem bardzo ciekawa, czy postać pani mecenas była na kimś wzorowana?

Bezpośrednio nie, ale wydaje mi się, że wszystkie jej pozytywne cechy są wypadkową cech kobiet, z którymi miałem w życiu styczność. Nic nie powstaje w próżni, bohaterowie książek zatem także sięgają korzeniami realnego świata.

Czym tak naprawdę Joanna ujęła Zordona co sprawiło, że się w niej zakochał?

Z pewnością imponowała mu jej bezkompromisowość i bezpośredniość – a także to, że była po prostu prawdziwa. W korporacyjnym świecie, gdzie wiele ludzi zakłada garnitur nie tylko w sensie dosłownym, to z pewnością cecha, która ją wyróżniała.

Proszę powiedzieć, z której części „Chyłki” jest Pan najbardziej dumny?

Trudno powiedzieć – w każdej książce jest coś, z czego jestem zadowolony; i z czego nie do końca. W przypadku „Chyłki” chyba postawiłbym na „Kontratyp” – bardzo zależało mi na tym, żeby pod względem wątku w górach wszystko było zgodne z tym, jak wyprawa kogoś takiego wyglądałaby w rzeczywistości. I dzięki konsultacjom chyba udało się to osiągnąć, bo środowisko alpinistyczne chwaliło książkę właśnie za realizm.

Wiem, że nie pisze Pan scenariuszy. Ale czy ma Pan jakiś wkład w scenariusze do „Chyłki”, np. czy je Pan autoryzuje?

Nie, wychodzę bowiem z założenia, że byłaby to ingerencja w wolność twórczą scenarzystów. To ich dzieło – moje stoi na półkach księgarń i bibliotek.

„Chyłka” została przeniesiona na srebrny ekran za sprawą Playera. W główne role wcielili się Magdalena Cielecka oraz Filip Pławiak. Jak Pan sądzi, czy wszystkie części bestsellerowej serii o najlepszej prawniczce będą sfilmowane?

Wątpię, bo właściwie nigdzie nie kręci się już tak wielu sezonów serialu, a szczególnie nie w streamingu. Poza tym są kwestie, które papier przyjmie, a telewizja niekoniecznie – jak choćby kontrowersyjny wątek Trybunału Konstytucyjnego w „Immunitecie”.

Zmieniając temat, proszę powiedzieć, który cykl powieściowy sprawia Panu największą radość przy pisaniu?

Zazwyczaj ten, którego… akurat nie piszę. Ale jeśli spojrzeć na obiektywne kryterium, którym z pewnością jest liczba tomów, to odpowiedź nasuwa się sama.

Z której książki jest Pan najbardziej zadowolony?

To trochę tak, jakby wybrać ulubione dziecko. Nawet gdyby się je miało, to nie wypada tego przyznawać, nawet przed sobą. Jestem zadowolony ze stylizacji językowej w „Osiedlu RZNiW”, z wątków społecznych w Forście, relacji międzyludzkich w Chyłce, dylematów moralnych u Gerarda Edlinga… Lista jest dłuższa, co pokazuje, że wybór nie byłby prosty. Gdyby jednak postawiono mnie pod ścianą, wybrałbym pewnie „Chór zapomnianych głosów”.

Co według Pana, daje Pan czytelnikom poprzez swoje książki?

Mam nadzieję, że pozwalam im oderwać się od realnego świata, zapewniam rozrywkę na poziomie, ale także skłaniam od czasu do czasu do głębszych przemyśleń – właściwie większość książek powstaje na fundamencie jakiegoś moralnego zagadnienia, które mnie zajmuje – i które przez to zgłębiają bohaterowie.

Zrezygnowałby Pan z pisania książek, gdyby nie cieszyły się takim wielkim uznaniem lub gdyby prawie nikt ich nie czytał?

W żadnym wypadku. To przede wszystkim moja pasja, która dopiero po czasie przerodziła się w pracę.

Dziękuję bardzo Panu za poświęcony czas i rozmowę.

Również bardzo dziękuję.