Poprawność polityczna jest albo jej nie ma. Czyli o paradoksie współczesnego społeczeństwa
Modnym ostatnio tematem jest mówienie o wolności słowa. Ale za tą wolnością stoi też pojęcie poprawności politycznej. Czym jest – pewnie każdy wie. Ot taka zasada nieobrażania innych ludzi przy wyrażaniu swojego zdania i przy okazji niepolegania na stereotypach. Ale skoro jedno to część drugiego, to czy czasem się nie wykluczają?
Współczesne społeczeństwo jest zakochane w idei poprawności politycznej, mimo że często kompletnie jej nie rozumie. Z jednej strony nic dziwnego, bo jednak nieobrażanie innych ludzi czy niezwracanie się do nich w newralgiczny sposób (np. “ty czarnuchu”) jest ideą dość oczywistą. Jestem gotowa zaryzykować stwierdzenie, że takie zachowanie większość z nas powinna wynieść z domu (no chyba że to są tzw. „prawdziwie patriotyczne polskie” domy to wtedy wiadomo, jak z tym jest). Ale z drugiej strony z taką poprawnością, jak i ze wszystkim, trzeba zachować umiar. No bo wyobraźmy sobie sytuację, kiedy idziemy do sklepu i widzimy, że ktoś kradnie koszulkę. Ochroniarz zatrzymuje tę osobę i stawia jej zarzut kradzieży. Ale co robi ta osoba? Rzuca w twarz ochroniarzowi: „bo co, bo wyglądam jak cygan?”. Och przepraszam najmocniej, określenie „cygan” też jest w takiej sytuacji niepoprawne politycznie. Momentami myślę, że zwykłe grzecznościowe przepuszczenie w drzwiach niektóre kobiety biorą za atak na poprawność polityczną, bo przecież „ona sobie sama może otworzyć”. Nawet powiedzenie, że ktoś jest żydem przez małe ż (czyli osobą wyznającą judaizm) jest uznawane za obrazę, bo ktoś myśli, że nazywamy jakąś osobę żydem, czyli uznajemy, że ktoś bardzo dba o pieniądze i jest przez to wręcz skąpcem. Czy w związku z tym, na rzecz poprawności politycznej, należy wyrzec się wiary?
Odnoszę wrażenie, że „poprawność polityczna” stała się swojego rodzaju straszakiem dla każdej osoby poruszającej się w przestrzeni publicznej, Bo przecież nawet w Internecie możemy być zablokowani na danej stronie za nieprzestrzeganie poprawności politycznej. Oczywiście szacunek do drugiej osoby bez względu na to, czy się z nią zgadzamy, czy nie, jest ważny. Ale właśnie tutaj pojawia się ten paradoks. Wolność słowa wolnością słowa, ale kiedy jesteś osobą konserwatywną i w rozmowie z kimś powiesz swoje wolne zdanie o tym „jak to się tym feministkom poprzewracało w głowach” albo „oooo bo homoseksualistów to powinno się leczyć” to od razu jest się skreślonym przez opinię publiczną za niestosowanie się do zasad poprawności politycznej, jednocześnie odbierając tej osobie prawo do wolności słowa, które tak dzielnie jest bronione i teoretycznie zapewnione w każdej demokratycznej konstytucji. Więc jak to jest z tą poprawnością polityczną?
O poprawności politycznej i wolności słowa mówi się obecnie tylko w sytuacjach, kiedy ktoś zachowuje się tylko w jeden określony sposób, myśli w jeden określony sposób i mówi w określony sposób. Ale czy wtedy nie jest to brak poprawności politycznej wobec osób, które deklarują się jako te, które są „niepoprawne politycznie”. To brzmi absurdalnie, ale właśnie taka sytuacja ma obecnie miejsce.
Jeśli popatrzeć na to z innej strony… Wspomniałam wcześniej o tym, że wszędzie powinien zostać zachowany umiar. Ale czy neutralna strefa jest możliwa? Bo kto by określał tematy, w których ta poprawność powinna być stosowana, a kiedy nie? Czy obowiązywałaby wszędzie, czy tylko w jakimś rejonie? Gdzie zaczynałaby się, a gdzie kończyła jakaś konkretna poprawność polityczna? Wbrew pozorom to nie jest nic oczywistego. Wiele osób zakrywa się poprawnością polityczną i wolnością słowa, kompletnie nie rozumiejąc tych zwrotów. Oczywiście każdy z nas ma pewne przekonania, dlatego nikt nie jest w 100% poprawny politycznie, nawet jeśli bardzo się stara. Zawsze jest coś, z czym się nie zgodzimy, coś, co powiemy (nawet nieumyślnie) i już zostaje nam przyszyta łatka osoby niepoprawnej politycznie, bo nikogo nie obchodzi to, jakie jest nasze zdanie na inny temat. Jednak język jest rzeczą poddającą się przemianom, dowolnemu kształtowaniu. Dlatego też można zaobserwować, że pewne obraźliwe wyrażenia (uważane za niepoprawne politycznie) zmieniają się z każdym pokoleniem. Nic w przyrodzie nie ginie, dlatego jeśli coś usuniemy – to coś nowego się pojawia.
I tutaj pojawia się pytanie, czy może istnieć globalnie poprawny politycznie język?