„W nocy Hiszpania tętni życiem” – czyli o Erasmusie słów kilka
Podczas pobytu w Hiszpanii miałam bardzo dużo problemów, ale nie żałuję wyjazdu. Poznałam wielu ciekawych ludzi i dużo przeżyłam. Gdybym miała cofnąć czas, na pewno wyjechałabym raz jeszcze. – mówi Katarzyna Krzymińska studentka 5 roku socjologii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, która zdecydowała się skorzystać z programu wymiany studenckiej „Erasmus”.
[P]atrycja Krzeszowska: Dlaczego zdecydowałaś się wziąć udział w programie?
[K]atarzyna Krzymińska: Dlatego, że moją pasją są podróże, a jakby nie patrzeć to Erasmus daje możliwość podróżowania, którą w dużej części pokrył mój wkład finansowy oraz stypendium. Generalnie bardzo lubię poznawać nowe kultury, nowych ludzi i bardzo zależało mi na tym, aby ćwiczyć język hiszpański i angielski. Poza tym, kiedy wyjeżdżam, wolę jechać na dłużej, „wtopić się w tłum” i zobaczyć jak wygląda codzienne życie w innym miejscu. Lepiej poznaje się dany kraj, styl życia mieszkańców oraz ich kulturę, stając się jego częścią na jakiś czas, aniżeli pojechać tylko na tydzień w formie wakacji all in inclusive.
[P] Czego obawiałaś się przed wyjazdem?
[K] Bałam się wynajmu mieszkania. Bardzo często słyszałam opinie ludzi, którzy zostali oszukani. Będąc jeszcze w Polsce, wpłacali zaliczkę, a po przyjeździe na miejsce okazywało się, że nie ma ani umówionego mieszkania, ani pieniędzy. Wiele osób doradzało mi, abym poszukiwania zaczęła na miejscu, więc w pierwszym tygodniu skorzystałam z R&B (strona internetowa, dzięki której można zarezerwować zakwaterowanie – przyp. red.). Okazało się, że ze znalezieniem odpowiedniego lokum nie było problemu. Jednak później dowiedziałam się, że mieszkanie przez pierwszy tydzień zostało anulowane przez system R&B, o czym nie miałam pojęcia. Obawiałam się również kosztów związanych z wynajmem, ponieważ stypendium, które otrzymałam, wynosiło 450 euro na miesiąc. Dlatego też zależało mi na tym, aby opłaty nie były zbyt wysokie, zwłaszcza że sama się utrzymuję, więc wszystkie pieniądze, które musiałam tam wyłożyć, pochodziły z mojej kieszeni. Udało się znaleźć fajne mieszkanie za 180 euro. Dzieliłam je ze współlokatorką, którą sama de facto znalazłam. Bardzo się cieszyłam, że mieszkamy tylko we dwie, bo zazwyczaj inni studenci mieszkali w typowych studenckich mieszkaniach w ok. 5 osób i płacili więcej niż my. Kolejną obawą był brak kontaktów towarzyskich. Myślałam, że przez pół roku nie złapię kontaktu z innymi, będę tam siedzieć sama i nie będę miała z kim porozmawiać. Oczywiście jest to niemożliwe i wiedziałam o tym, ale strach pozostaje. Jak się okazało – niepotrzebnie.
[P] Jakie są różnice pomiędzy studiowaniem w Polsce a w Hiszpanii?
[K] Na uczelni w Hiszpanii czułam się tak, jakbym była w szkole. Odniosłam wrażenie, że wszyscy bardzo się o nas martwią. Do każdego wykładowcy można było podejść i poprosić o pomoc. Nie byliśmy w takim stopniu anonimowi jak w Polsce, jednakże na uczelni nie było żadnej taryfy ulgowej. Myślę, że poziom nauczania jest podobny w obu krajach, choć w Hiszpanii zakres przyswojonej wiedzy różnił się od toku studiów na mojej uczelni. Samo podejście do nauczania było kompletnie inne. Miałam możliwość wyboru tylko dwóch przedmiotów, dlatego że kierunek studiów w Hiszpanii nie był dostosowany do mojego. Z tego powodu wybrałam dwa przedmioty, które były rozłożone na trzy dni, lecz ich liczba godzin była znacznie większa niż w Polsce. Zostały one podzielone na seminaria, wykłady oraz pracę grupową. Zaliczenie również było inne niż na mojej uczelni, bardziej złożone. W Hiszpanii głównie liczyła się aktywność na zajęciach, ale czynników wpływających na ocenę końcową było więcej np. zadania domowe czy regularne czytanie ze zrozumieniem. Jeśli chodzi o podejście ludzi, to Hiszpanie mają lżejsze usposobienie do życia. Do 90% wykładowców mówiło się po imieniu, zawsze można było liczyć na pomoc innych osób. Jeśli chodzi o fizyczne aspekty, to uczelnia była bardzo duża, ale podzielona na niewielką ilość kampusów. W danym mieście znajdowały się tylko dwa. Ten największy był za miastem i to tam dojeżdżałam na uczelnię, natomiast drugi był w centrum miasta. Dodatkowo na wielu uczelniach uwzględniano sjestę (czas odpoczynku dla pracowników – przyp. red.), dzięki czemu w godzinach od 14:00 do 17:00 nie odbywały się zajęcia. Poza tym różni się infrastruktura. W Hiszpanii znajduje się mnóstwo parków na kampusach. Występuje tam typowo egzotyczna roślinność, np. kaktusy, palmy, granaty (drzewo dające owoc – granat – przyp. red.), co dla Polaków było dodatkową atrakcją.
[P] Czy próbowałaś typowych hiszpańskich potraw?
[K] Tak, próbowałam regionalnych dań, były to głównie tapas, ale też hiszpańskie przystawki: sałatki, małe bułeczki z owocami morza, nachosy. Spróbowałam również paelleę, czyli potrawę podawaną na ogromnej patelni, przeznaczoną zazwyczaj dla 4 osób. W jej skład wchodził: ryż, sos, owoce morza. Wszystkie te potrawy jadłam w restauracjach. Skusiłam się też na sangrię, czyli wino, pomieszane z Fantą, Spritem albo z tonikiem. O istnieniu tego napoju dowiedziałam się dopiero od Hiszpanów. Natomiast to, co sama kupowałam w sklepie, to było guacamole (pasta z awokado – przyp. red.). Poza tym wiele owoców było łatwo dostępnych, mimo pory zimowej.
[P] Czy coś Cię zaskoczyło podczas pobytu w Hiszpanii?
[K] Byłam zaskoczona wieloma kwestiami np. otwartością innych ludzi, którzy potrafią zaczepić na ulicy. Miałam kiedyś taką sytuację, że podszedł do mnie starszy pan i chciał mnie o coś zapytać. Ja starałam się mu wytłumaczyć, że słabo znam język, a mimo to próbował się ze mną porozumieć. Negatywnie zdziwiła mnie zaskakująco duża ilość mieszkań wewnętrznych. Polega to na tym, że stoi blok przy bloku i okna mojego mieszkania wychodzą na okna sąsiadów, co powoduje ciemność i niską temperaturę w pomieszczeniach. Bardzo zaskoczyło mnie przede wszystkim to, że w Murcji (miasto w Hiszpanii -przyp.red.) nikt nie mówił po angielsku, nawet studenci, czego się kompletnie nie spodziewałam. Dlatego też na początek dobrze jest znać przynajmniej podstawy hiszpańskiego. Kolejny aspekt, który mnie zaskoczył to fakt, że Murcja ożywia się dopiero wieczorem. Od 19:00 jest pełno ludzi na mieście. W nocy Hiszpania tętni życiem.
[P] Jak wyglądał Twój typowy tydzień w czasie pobytu?
[K] Jeżeli chodzi o tydzień roboczy, to zajęcia miałam przez trzy dni. Wstawałam rano, jechałam autobusem na uczelnię, po zajęciach robiłam zakupy w pobliskim hipermarkecie i wracałam piechotą do mieszkania. Po posiłku wieczorem wychodziłam ze współlokatorką na miasto, spotykałyśmy się z innymi ludźmi. Bardzo często, kiedy było ciepło, wychodziłam na spacery. Wysokie temperatury utrzymywały się długo, ponieważ tylko na kilka dni temperatura spadła do 3-5 stopni i wtedy Hiszpania zamarzała. Zwykle temperatury oscylowały w granicach 10-15 stopni. Pod koniec pobytu musiałam się dużo uczyć, więc mój plan dnia nie różnił się rażąco od dni w Polsce. W weekendy jeździliśmy autobusem ze znajomymi na całodniowe wycieczki krajoznawcze. Jedynie trzeba było zwrócić uwagę na to, że w czasie sjesty nie można było nic załatwić w urzędach, więc do tego typu miejsc należało pójść najlepiej rano.
[P] Czy żałujesz wyjazdu do Hiszpanii?
[K] Podczas pobytu w Hiszpanii miałam bardzo dużo problemów, ale nie żałuję wyjazdu. Poznałam bardzo ciekawych ludzi i dużo przeżyłam. Gdybym miała cofnąć czas, na pewno wyjechałabym raz jeszcze, ale w inne miejsce, które jest bardziej dostosowane do moich potrzeb.
[P] Co byś radziła innym studentom przed wyjazdem?
[K] Patrząc z mojego doświadczenia, radziłabym, aby dobrze i sumiennie załatwić wszystkie sprawy związane z uczelnią gościnną. Przed wyjazdem powiedziano mi, że będę miała możliwość wybrania wiele przedmiotów z długiej listy. Na miejscu okazało się, jednak że ponad połowa z nich była niedostępna, ponieważ miały rozpocząć się dopiero w drugim semestrze, a ja przyjechałam na pierwszy. Na pewno poradziłabym, aby wziąć swoje pieniądze, bo stypendium nie pokryje wszystkich wydatków, zwłaszcza w Hiszpanii. Zresztą pieniądze dostałam dopiero po miesiącu pobytu na wymianie. Dodatkowo warto być otwartym na ludzi, ponieważ spotkałam wiele zamkniętych osób, które krytykowały ten program i nic im nie pasowało. Moim zdaniem zajęły miejsce innym studentom. Jeżeli ma się wyjechać i na wszystko narzekać, to po prostu nie ma to sensu. Warto być, pewnym swojej decyzji związanej z wyjazdem, skoro wyjechało się do innego kraju. Na tym polega ten program.
Dziękuję za rozmowę
Patrycja Krzeszowska
Studentka IV roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Interesuje się dziennikarstwem śledczym oraz public relations. Lubi czytać książki, zwłaszcza reportaże medyczne i oglądać filmy. W przyszłości chciałaby zostać specjalistą ds. public relations, dziennikarzem prasowym lub recenzentem.