„Wena łapie mnie w najmniej spodziewanych momentach”. Rozmowa z Laurą Gortat
Laura Gortat – młoda wokalistka, która zachwyca swoim niezwykłym głosem. Zainspirowana różnorodnymi gatunkami muzycznymi. Nie boi się eksperymentować. Jej teksty są szczere i osobiste. Mimo młodego wieku, potrafi chwycić za serca słuchaczy swoją indywidualnością i autentycznością. Jako artystka nieustannie rozwija się i poszukuje nowych środków wyrazu. Muzyka dla Laury Gortat jest nie tylko sposobem na wyrażenie siebie, ale także narzędziem do dotarcia do innych i dzielenia się tym, co dla niej ważne.
Zuzanna Jarosz: Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
Laura Gortat: Muzyka towarzyszyła mi od zawsze. Pochodzę z muzycznej rodziny, co z pewnością wpłynęło na obraną przeze mnie ścieżkę rozwoju kariery. Dzieckiem byłam otwartym i lubiłam się prezentować – i, jak widać – ta skłonność pozostała ze mną do teraz. Od szczebiotania do śpiewania – tak określiłabym swoją przemianę. Nadal czuję silną potrzebę rozwoju, występowania, współpracowania i poznawania nowych ludzi.
Z.J.: Kto zaszczepił w Tobie tego „bakcyla”?
L.G.: Kiedy przeglądałam archiwum rodzinne, natknęłam się na nagrania sięgające mojego wczesnego dzieciństwa. Na jednym z nich można zobaczyć naszą wspólną grę na gitarach z tatą. On gra na takiej zwykłej, a ja na nieco mniejszej, ale kiedy tylko zdaję sobie sprawę, że jego brzmienie jest lepsze, postanawiam je podmienić. Kilkukrotnie. Na innym nagraniu każę się mojej cioci uciszyć, sugerując, że nie umie śpiewać. Prawda jest taka, że jest wspaniałą wokalistką. Tak na marginesie, przyznam się, że „ukradłam” jej głos. Nasze barwy w aktualnych nagraniach są niemal nie do odróżnienia.
Z.J.: Chodziłaś na lekcje śpiewu czy jesteś samoukiem?
L.G.: Tak, zaczęłam brać lekcje śpiewu w czwartej klasie podstawówki i kontynuowałam to przez wiele lat. Jestem bardzo wdzięczna rodzicom za zainwestowanie w moje marzenia. Miałam przyjemność uczyć się pod okiem różnych nauczycieli oraz brać udział w różnego w wielu warsztatach, co pozwoliło mi poszerzyć horyzonty i zgłębić techniki śpiewania.
Z.J.: Najpierw covery, teraz własne single. Wydałaś swój pierwszy kawałek w wieku zaledwie czternastu lat. Skąd ten pomysł?
L.G.: Zawsze powtarzałam, że będę występować na scenie. Jednakże pamiętam, że wszystko zaczęło nabierać tempa, gdy zaproponowałam mojemu przyjacielowi – który jest gitarzystą – abyśmy wystartowali z autorską twórczością. On grał, ja śpiewałam i nic nie stało na przeszkodzie. Ten kawałek dobrze zapamiętali moich znajomi, rodzina oraz osoby, które mnie śledzą. Utwór był radosny, pełen energii i witalności, a w nim było słychać ciekawe nowatorstwo. Nie sugerowaliśmy się żadnymi zasadami, po prostu eksperymentowaliśmy i tworzyliśmy coś wyjątkowego. Ta wizja ewoluowała jeszcze bardziej podczas procesu studyjnego, gdy nasz producent zaproponował nam pewne rozwiązania. Myślę, że efekt końcowy jest świetny. Mam wiele miłych wspomnień związanych z tą piosenką. Była kluczem do nowego i jakże fantastycznego rozdziału mojego życia.
Z.J.: Widać, że czujesz się na scenie jak ryba w wodzie.
L.G.: Zdecydowanie! Scena jest jak mój drugi dom. Uwielbiam energię, która przeze mnie przepływa, kiedy staję przed publicznością, to jak światło reflektorów sprawia, że reszta świata znika. Zamykam oczy i wchłaniam się w opowieść, w której jestem narratorką. Towarzyszy mi skupienie, napięcie, ale także ogromna pewność. Poczucie, że jestem we właściwym miejscu i czasie.
Z.J.: Ile utworów masz już na swoim koncie?
L.G.: Wydałam już dziewiętnaście piosenek, a kilka utworów mam jeszcze w zanadrzu. Oprócz tego gościnnie udzieliłam swojego głosu w refrenie „Do pełna, proszę MAIT” Hemikrenia. Obecnie pracuję nad kilkoma nowymi piosenkami, które będą gotowe za jakiś czas.
Z.J.: Sama piszesz teksty i tworzysz muzykę?
L.G.: Piszę teksty oraz tworzę linię melodyczną wokalu, ale często to właśnie słowa pojawiają się w mojej głowie, jakby nawiedzały mnie w najmniej oczekiwanych momentach. Jednakże cały proces tworzenia jest znacznie bardziej złożony i nie ogranicza się tylko do mojej roli. Gdy już mam pomysł na piosenkę, idę z nim do wspaniałych muzyków lub producenta, aby wspólnie rozwijać koncepcję. Razem projektujemy szkielet utworu, nadając mu odpowiednią strukturę oraz aranżację. Dzięki współpracy i kreatywnemu dialogowi, udaje się nam dopracować każdy detal, tworząc gotowy produkt, który jest efektem naszych wspólnych inspiracji i wysiłków. To dynamiczna interakcja i wspólna praca, która sprawia, że muzyka ma życie i charakter.
Z.J.: Powiedz, skąd czerpiesz inspiracje?
L.G.: Inspiracje czerpię z wielu różnych źródeł. Wena łapie mnie w najmniej spodziewanych momentach. Czasem to jak błyskawica, oświecenie, kiedy pomysł przychodzi jak grom z jasnego nieba. Innym razem jest to bardziej etapowy proces, w którym stopniowo formuje się idea w mojej głowie. Inspirują mnie ludzie, moje własne doświadczenia, otoczenie i różne stany emocjonalne, zwłaszcza te trudne i niekomfortowe, w jakie czasami wpadam. Muzyka daje mi możliwość wyrażania tych emocji i uczuć, daje mi upust i pomaga mi przekształcić je w coś pięknego i inspirującego.
Z.J.: Twoje teledyski są bardzo profesjonalne. Z kim współpracujesz?
L.G.: Ostatnio miałam przyjemność pracować z dwoma fantastycznymi zespołami produkcyjnymi. Pierwsza współpraca była z TOSIESAMOROBI przy utworze Cygary, a druga z Palmfilms przy singlu Zaczekaj. Obie współprace były niezwykle inspirujące i przyniosły fantastyczne efekty. Wcześniej miałam także przyjemność współpracować z Mikołajem Gubernatem, z którym stworzyliśmy kilka klipów. Szczególnie lubię It’s Ok to Be Broken, gdzie siedziałam na drabinie – co, przyznam się, nie było dla mnie łatwe, ponieważ mam lekką fobię przed drabinami. Po nagraniach miałam okropne siniaki, ale efekt końcowy był tego wart. Niestety, czasami zdarzają się małe wpadki podczas sesji. Na przykład po nagraniu teledysku do Bella Vita na tle pola rzepakowego, słońce okazało się bardzo zdradliwe, niestety spaliłam się na czerwono. Ale to wszystko część procesu twórczego!
Z.J.: Jak wygląda ten cały proces twórczy?
L.G.: Praca nad teledyskiem „od kuchni” całkowicie różni się od końcowego efektu, który widzą odbiorcy. Wszystko zaczyna się od wizji i scenariusza, które wyznaczają kierunek pracy. Istotne jest także obustronne porozumienie i ustalenie celów oraz oczekiwań. Praca nad teledyskiem może być zarówno przyjemna, jak i wymagająca. Czasem musimy działać pod presją czasu, co może prowadzić do stresu i nerwów na planie. Bywa, że trzeba robić wielokrotne ujęcia, pozostawać w niewygodnych pozycjach, a nawet pracować w warunkach głodu i zmęczenia.
Z.J.: Która piosenka jest dla ciebie najważniejsza? Do której masz największy sentyment?
L.G.: To trudne pytanie. Każda piosenka dla mnie jest wyjątkowa i w pewien sposób odzwierciedla kawałek mojej duszy. Przelewam swoje doświadczenia i emocje do melodii oraz słów, starając się odpowiednio intonować, aby nadać im sens. Moje utwory są bardzo osobiste i zazwyczaj odzwierciedlają moją rzeczywistość, a tej staram się nie wartościować, gdyż wszystkie emocje, które odczuwałam podczas tworzenia piosenek, są równie istotne. Jednak jeśli miałabym wskazać utwór, który darzę szczególnym sentymentem, to byłby to Deep Down – pierwszy kawałek, który nagrywaliśmy. W studiu panowała niepowtarzalna atmosfera. Było już ciemno, mijały długie godziny, podczas których obcy ludzie wpadali i wychodzili, słuchali naszej muzyki, podchwytywali melodie i śpiewali tekst, cieszyli się razem z nami oraz wróżyli sukces naszemu duetowi. Takich rzeczy się nie zapomina.
Z.J.: W tym roku piszesz maturę. Jakie są dalsze plany? Wiążesz swoją przyszłość z muzyką?
L.G.: Oczywiście! Moje przyszłe plany są dość wyraźne. Muzyka trzyma mnie za serce mocno, dlatego w najbliższej przyszłości stawiam na karierę wokalną. Nie traktuję tego jako chwilowej pasji, lecz jako powołanie, z którym chcę być w stałym kontakcie. Dlatego też planuję aplikować na studia muzyczne, aby dalej się dokształcać i oczywiście tworzyć coraz to lepsze utwory.
Z.J.: Gdzie można Cię posłuchać?
L.G.: Moje piosenki są dostępne na platformach streamingowych, takich jak Spotify, Apple Music, YouTube Music itp. Można także śledzić moje konta na mediach społecznościowych, gdzie często udostępniam informacje o moich najnowszych utworach i projektach muzycznych.
Z.J.: Jakie plany muzyczne na najbliższe miesiące? Szykujesz kolejny utwór?
L.G.: W nadchodzących miesiącach czekają mnie niezwykle ekscytujące plany związane z muzyką! Ostatnio obudziły się we mnie ogromne pokłady inspiracji. W lutym wydałam dwa utwory, z których jestem niezmiernie dumna. Zaczekaj to kawałek, który spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. Dla mnie otworzył drzwi do świata mocniejszych brzmień, co było moim marzeniem od dłuższego czasu. Drugi utwór – Insomnia – to duet, który nagrywałam z moim chłopakiem, co sprawiło mi ogromną przyjemność. Teraz skupiam się na tworzeniu kolejnych utworów, które znajdą się na moim nadchodzącym albumie. Chcę, aby były one nasycone metalowymi i rockowymi brzmieniami, co będzie dla mnie przyjemnym wyzwaniem oraz nowym kierunkiem w mojej twórczości.
Zuzanna Jarosz
Studentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Redaktorka Nowego Akapitu ds. public relations. Dusza towarzystwa, która "zaraża" wszystkich szczerym uśmiechem! Uwielbia pisać artykuły i przeprowadzać wywiady. Można ją usłyszeć w Radiu Feniks.fm oraz Polskim Radiu Rzeszów.