
Znamię księcia | Część 1 |
Królestwo Blasku olśniewało swoją urodą każdego, kto do niego przybył. Przepiękne dwory, urokliwe wille, ogrody wyglądające niczym we śnie – to wszystko onieśmielało turystów, a nawet i niekiedy samych mieszkańców. Żyło się tutaj jak w bajce. Nikt niczym się nie martwił a potężne góry, które otaczały niewielki kraj, dawały ukojenie w chwilach największych prób. W tym królestwie narodził się pewnego lata chłopiec. Długo wyczekiwany syn pary królewskiej. Następca tronu o złotych włosach i szafirowych oczach. Na ramieniu miał znamię w kształcie kotwicy. Nadano mu imię Victor, co oznacza „zwycięzca”.
Książę dorastał w cieple matczynej miłości, ale także w zimnej aurze bijącej ze strony ojca. Nie było wokół niego rówieśników, z którymi mógłby się bawić. Jedynymi kompanami byli strażnicy, którzy uczyli go w miarę upływu czasu walki mieczem czy strzelania z łuku. Nie mógł też opuszczać pałacu – w królestwie panowało prawo, które zezwalało na pokazanie dziedzica tronu światu, dopiero gdy ten ukończy osiemnasty rok życia. Do tego czasu brama była zamknięta a każdy krok Victora bacznie obserwowany.
Nadszedł w końcu ten dzień. Lato było bardzo słoneczne. Ludzie od wschodu słońca ustawiali się pod pałacem, oczekując na zobaczenie złotowłosego następcy tronu. Mówiono, że ma chłodne spojrzenie, że jest bardzo arogancki, nieprzyjemny w obyciu. Mówiono o nim wiele rzeczy, nikt jednak nie wiedział, jaka była prawda. Strażnicy musieli składać przysięgę milczenia, aby żaden z niewtajemniczonych mieszkańców nie poznał tajemniczego charakteru księcia. Znamię w kształcie kotwicy było wystarczającą wskazówką. Szczególnie dla tych, którzy znali jego znaczenie. Takie samo jednak miał jego dziadek, który władcą był wybitnym, a człowiekiem dość milczącym i brutalnym. Plotki głosiły, że matka obecnego władcy została sprzedana przyszłemu mężowi za trzy olbrzymie kryształy, które miały zapewnić jej rodzinnemu królestwu przetrwanie w powojennych czasach. Przekazy od tajemniczych informatorów, niekoniecznie związanych z pałacem mówiły, że to małżeństwo nie było za specjalnie szczęśliwe. Jaka była prawda? Wiedzą to jedynie osoby, które nie mogły o tym mówić, a które wtedy mieszkały w pałacu i służyły tam.
Pod pałacem tego dnia stała też zwykła dziewczyna. Urodzona tego samego dnia i roku co książę, ognistowłosa o czarnych oczach oczekiwała z niecierpliwością. Starała się nie słuchać plotek, wierzyła, że chłopak nie może być za bardzo zły. Jego matka była bowiem jedną z najcieplejszych osób, jakie można było spotkać. Pochodziła z Królestwa Księżyca tak jak rodzice osiemnastolatki. To pochodzenie tłumaczy imię dziewczyny. Luna – bo tak się nazywała – przeniosła się z rodzicami do Królestwa Blasku w wieku zaledwie siedmiu lat. Na nadgarstku nosiła znamię w kształcie księżyca, wiedziała o jego tajemniczym znaczeniu. Jak już wcześniej wspomniałam, znamiona miały swoje znaczenia. Kotwica oznaczała spokój i ustatkowanie się, księżyc chęć noszenia pomocy innym bezwarunkowo. Królowa miała znamię w kształcie serca, co oznaczało bezwarunkową miłość, która pokona wszelkie przeszkody. Król natomiast miał miecz – oznaczało to chęć walki i ciągłą potrzebę obrony.
Nagle dało się słyszeć wiwaty. Oto na balkonie pojawił się on. Przystojny, złotowłosy chłopak o szafirowych oczach i umięśnionej sylwetce. Ubrany był w elegancki, czarny garnitur, na głowie miał złotą, niewielką koronę, która pasowała do jego włosów. Spojrzenie miał dosyć chłodne, uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, był bardzo delikatny. Machał do tłumów, a na dłoni widać było pięć sygnetów. Jeden z pierwszą literą jego imienia, drugi z kotwicą, trzeci z koroną, czwarty błyszczący, jak na przyszłego władcę tego królestwa przystało, a piąty z księżycem.
– Poddani, przywitajcie teraz swojego przyszłego króla, Victora! – dało się słyszeć chłodny, ale radosny głos władcy.
Wśród wrzawy tylko dwie osoby były zatroskane. Królowa, ponieważ znała swojego jedynaka i bała się, że ten chłód go zniszczy, oraz Luna, która wyczuła od księcia coś niespotykanego. Iskrę, która była czymś dla niej nieznanym, ale i ciekawym.
Czy coś z tego miało być?
Wiktoria Fajt
Studentka IV roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Moje pasje to musicale, siatkówka, skoki narciarskie oraz rodziny królewskie z Europy
Zobacz również

Fantastyka: bajki dla dorosłych czy źródło motywów?
9 października 2022
Motyl na betonie, czyli parę zdań o bezdomności
11 lipca 2019