
Pasja, która uzależnia
Andrzej Błoński to człowiek, który nie boi się ryzyka. Udowadniają to wykonane przez niego zdjęcia. Fotografie przedstawiają między innymi zjawiska atmosferyczne czy inne niebezpieczne, ale także niespotykane anomalie pogodowe. Jedną z fotograficznych perełek jest ,,chmura szelfowa” nazwana przez wielu internautów chmurą ,,tsunami”, na temat której w 2016 r. pisała m. in. „Gazeta Wyborcza”. Andrzej uchwycił ją w Grzegorzówce koło Rzeszowa, dokładnie 9 lipca między 5:15 a 5:30. Zdjęcie udostępniono ponad 30 tysięcy razy.
Mój rozmówca specjalizuje się w fotografii krajobrazowej, ale nie jest to jedyny obszar jego zainteresowań. Wykonuje także zdjęcia reportażowe i dokumentalne. Drugi rodzaj zdjęć prezentowany jest w ramach obszernego projektu fotograficznego ,,Szczyty wiary”, w którym Andrzej odsłania piękno różnych religii.
Choć aparat fotograficzny towarzyszy mu od lat, mówi, że tak na serio jego przygoda rozpoczęła się na Uniwersytecie Rzeszowskim, którego już jest absolwentem. To tutaj podjął decyzję o tym, że zwiąże swoją przyszłość z robieniem zdjęć. Owocem jego dotychczasowych starań są nie tylko wystawy stworzonych przez niego prac. Talent Andrzeja Błońskiego doceniło również Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, przyznając mu stypendium.
Prace tego młodego człowieka zostały wywieszone m.in. w Muzeum Narodowym w Krakowie w ramach projektu „Sztuka Teraz” (2018 r.). Pokazywano je także na indywidualnych wystawach jak np.: „Nie-obecni” w Muzeum Rzemiosła w Krośnie (także 2018 r.) czy wystawa „Szczyty wiary” zaprezentowana w kawiarni ,,Niezła Sztuka” przy Biurze Wystaw Artystycznych w Rzeszowie (2019 r.).
Mój rozmówca twierdzi, że fotografia jest dla niego ,,furtką, by wyrazić w najprostszy sposób siebie i swoje emocje”. Jest samoukiem, co motywuje do tego, aby spróbować swoich sił. Jakość wykonanych przez niego zdjęć jest naprawdę wysoka. Osobiście to bardzo skromny człowiek. Chce jednak podzielić się swoją pasją z innymi, pokazując efekty swojej pracy. Między innymi w tym celu stworzył bloga, którego pełna nazwa brzmi: ,,fotografia- pasja która uzależnia”. Swoje miejsce w sieci Andrzej stworzył również na Instagramie i na Facebooku. Niewątpliwie warto tam zajrzeć. Z przekonaniem napiszę także, że warto prześledzić to, o czym rozmawiałam z Andrzejem przy kawie.
1. Kilka słów o fotografii, wyprawach i… sprzęcie fotograficznym
Czy fotografia uzależnia?
– Według mnie – zdecydowanie tak, nie bez przyczyny nazwałem tak swojego bloga.
Ciągle mam wrażenie, że jak już się zacznie robić zdjęcia, to chce się więcej. Fotografowanie to przygoda. Wyjeżdżam w plener, odkrywam, uczę się… To dość uzależniające. Nie tylko jako sama pasja, ale właśnie w kontekście drogi, którą się pokonuje. Ja lubię uwieczniać chwile, lubię także do nich wracać. Jak jestem w plenerze bez aparatu i widzę zachód słońca, nie cieszy mnie to, bo nie mogę tego „złapać”. Chciałbym móc zatrzymać czas i podzielić się, pokazać piękno innym.
Jak zrobić dobre zdjęcie? Robisz czasem takie, których nie lubisz wykonywać?
– Trzeba mieć szczęście, aby być na właściwym miejscu we właściwym czasie, a także potrzeba determinacji, aby się nie poddawać po niepowodzeniu. Wiedza fotograficzna pomaga w ustawieniu poprawnej ekspozycji w aparacie, przyjemniej pracuje się w postprodukcji na właściwie naświetlonych zdjęciach. Dzięki możliwości obróbki zdjęć można m.in. wyciągnąć cienie/światła czy zwiększyć nasycenie barw. Co do drugiego pytania, nie. Nie zmuszam się.
Zaproponujesz jakieś programy do obróbki?
– Dwa ulubione; Lightroom i Photoshop, ale ten drugi jest przeze mnie używany bardzo sporadycznie. Mimo wszystko uważam, że jest bardzo przydatny do korekty i zaawansowanej obróbki zdjęć.
Fotografia jest skomplikowana?
– Raczej nie, uważam, że wystarczy znać się choćby trochę na zasadzie działania aparatu, a poza tym zwyczajnie eksperymentować i cały czas ćwiczyć.
Pamiętasz swój pierwszy aparat? Czy potrzeby fotografa zmieniają się?
– No pewnie. Zacznę może od pierwszej części pytania. Moim pierwszym aparatem był aparat analogowy. Pożyczyłem go od taty na wycieczkę szkolną. Kiedy mój tata kupił mi aparat kompaktowy, nie rozstawałem się z nim aż do momentu, kiedy uległ awarii. Z czasem moje potrzeby pod względem fotografowania ewaluowały i zacząłem fotografować lustrzanką. Pracowałem na różnych systemach Olympus, Pentax, Canon, a obecnie na bezlusterkowcu Sony A9.
Wyjeżdżając na wyprawę fotograficzną, jesteś ,,samotnym wilkiem”?
– Nie zawsze, ale na co dzień rzeczywiście taki jestem. Mam jednak kilku znajomych pasjonatów. Najczęściej właśnie z nimi wyjeżdżam na zorganizowane wyprawy.
Miejsca są różne, wiadomo, raz będą to góry, innym razem wydarzenia kulturalne. Jeśli chodzi o góry, to czy idziemy w swoją stronę zależy od nas samych. Staramy się chodzić w grupie, ale zdarza się jednak, że na chwilę się rozdzielamy. Wtedy umawiamy się w konkretnym miejscu o konkretnej godzinie i każdy ,,łapie” to, co chce. W reportażach jest troszkę inaczej, wtedy jestem między ludźmi. Pracowałem w ten sposób, chociażby tworząc projekt o religiach Polski. Niebezpieczeństw jest mniej, przynajmniej tak mi się wydaje.
Do tej pory fotografowałem m.in. takie religie jak judaizm, islam, katolicyzm, prawosławie, buddyzm, luteranizm, religię Świadków Jehowy, ale i również obrzędy związane z religią pogańską, Noc Kupały.
Wróćmy do pleneru, czy zabieracie ze sobą jakiś specjalistyczny sprzęt?
– Zależy, co się ma na myśli, mówiąc specjalistyczny sprzęt. Dla jednych może być to sprzęt fotograficzny, dla innych sprzęt ułatwiający zdobywanie nowych terenów, np. raki na buty, kijki trekkingowe, a dla innych jeszcze coś innego. Jeśli chodzi o mnie to najważniejszą rzeczą jest aparat oraz akcesoria fotograficzne, dodatkowo strój, który będzie odpowiedni do miejsca, w którym się znajduję i panujących tam warunków. Na przykład w zimie ciepła odzież, odzież termoaktywna, buty trekkingowe, dodatkowo termos z ciepłą herbatą, a latem przewiewny, przepuszczający powietrze strój, lekkie buty trekkingowe oraz na wszelki wypadek płaszcz przeciwdeszczowy.
Sprzęt fotograficzny – co można przez to rozumieć?
– Dla mnie obowiązkowym sprzętem do fotografowania krajobrazów jest na pewno: statyw, wężyk spustowy, filtry polaryzacyjne, filtry szare/połówkowe, zapas baterii do aparatu i obiektyw szerokokątny. Czasem zabieram też teleobiektyw – eksperymentuję. Zdjęcia reporterskie w wykonaniu różnią się od tych krajobrazowych. Robię je głównie z ręki, bez użycia statywu. Osobiście nie jestem też fanem lampy błyskowej, choć czasami trzeba jej użyć.
Lampa błyskowa razi po oczach?
– Też, ale ja patrzę na to głębiej. Uważam, że w fotografii każdy szuka czegoś prawdziwego. Lampa błyskowa razi po oczach, ludzie, widząc błysk, zaczynają pozować. Ja lubię niepozowane zdjęcia, gdzie są naturalne emocje.
Jak dużo pieniędzy warto zainwestować w sprzęt fotograficzny, aby nie przepłacić?
– Zależy od danej osoby i doświadczenia. Nie ma co kupować drogiego sprzętu, gdy się dopiero zaczyna przygodę z fotografią. Obecnie już do 2 tysięcy można kupić dobry aparat z obiektywem, który idealnie nada się do nauki. Wydawać od razu kilkadziesiąt tysięcy złotych na sprzęt, nie mając pewności, czy zarazimy się pasją do fotografii, nie ma najmniejszego sensu.
2. UR i etap studencki
Studia uczą robić dobre zdjęcia, czy Twoje prace to efekt osobistych poszukiwań?
– Tak jak mówiłem, ja jestem samoukiem. Podjęcie studiów na Wydziale Sztuki (wtedy nie było jeszcze instytutów) dużo mi pomogło, ale raczej stricte teoretycznie. Myślę, że podaną wiedzę specjalistyczną trzeba umieć i, co ważniejsze, chcieć przełożyć na praktykę, aby projekty wyglądały dobrze. Moje własne poszukiwania filmowe, które można zobaczyć na stronie andrzejblonski.com kosztowały mnie sporo czasu. Uczyłem się, łącząc dziesiątki zdjęć, aby stworzyć coś nowego. Mowa tu o filmie poklatkowym, w którym przedstawiłem m.in. Startrails, czyli ruch gwiazd na niebie, ale i nie tylko.
Czy studia artystyczne są wymagające i trudne?
– Trzeba przejść różne przedmioty, nie każdy można lubić. Jak na jakichkolwiek studiach. Jeśli ktoś ambitnie podchodzi do tematu, stara się, wkłada w to serce i pracę – wtedy nie ma kłopotów. Wydział Sztuki zawsze będzie mi się dobrze kojarzyć. Tu wszystko się zaczęło. Odważyłem się fotografować ludzi, próbować. Na moim kierunku (grafika) były różne osoby i każdy rozwijał się w dziedzinach sztuki, które były zgodne z jego upodobaniami.
O czym napisałeś, aby zdobyć tytuł magistra sztuki?
– Na uczelniach o kierunkach artystycznych dyplom składa się przeważnie z części praktycznej i pisemnej. Jeśli chodzi o część praktyczną, to broniłem się na dwóch pracowniach – na Pracowni Druku Płaskiego (grafiki warsztatowej) i na Pracowni Multimedialnej. Na pierwszej pracowni przygotowywałem zdjęcia eksperymentalne, by później na dużych wydrukach móc je uzupełnić i przekształcić w formę graficzną, używając do tego techniki algrafii. Na Pracowni Multimedialnej wybór padł na obronę z fotografii, która jest mi najbliższa. Tematem mojej pracy byli chasydzi. Podróżowałem, badałem ich kulturę, odwiedziłem Lelów i Leżajsk, aby osobiście udokumentować ich obrzędy religijne w trakcie rocznic śmierci ich duchowych przywódców (cadyka Dawida Bidermana i cadyka Elimelecha). Obrona polegała na przedstawieniu fotografii i omówieniu ich przed komisją egzaminacyjną.
Jeśli chodzi o część pisemną, to pracę pisałem pod kierunkiem pani profesor Marleny Makiel-Hędrzak, która miała bardzo duży wpływ na ukształtowanie mojej obecnej twórczości, ponieważ wspierała mnie życzliwością i dobrym słowem. W swojej pracy poruszyłem temat religii katolickiej, prawosławnej i judaistycznej od strony filozoficznej, ale i również to, jak ja odbieram te religie poprzez uczestniczenie w różnych obrzędach (swoje spostrzeżenia, porównania, wrażenia). Dodatkowo opisałem twórczość artystów, którzy zajmują się podobną tematyką twórczą i przeprowadziłem z nimi wywiady, które zawarłem w swojej pracy pisemnej.
Jak wrażenia po sfinalizowaniu projektu dyplomowego? Podzielisz się czymś, co warto wiedzieć, podejmując podobną tematykę?
– Fotograf nie tylko robi zdjęcia, musi się do nich dobrze przygotować. Moim zadaniem było rzetelne zebranie informacji. W jakim dniu interesujące mnie święto się odbędzie, gdzie i o której godzinie. Na przykład chasydzi mają bowiem swój własny kalendarz, a święta, które obchodzą, są ruchome. Trzeba więc wiedzieć, kiedy zjeżdżają się do Polski, żeby przyjechać w dobrym momencie. Chasydzi, jako grupa religijna, wywarli na mnie pozytywne wrażenie. Są bardzo sympatyczni, chcieli współpracować, pokazać swój element wiary. Ich reakcje ogólnie były przychylne.
Ciężko nauczyć się robić zdjęcia z poradnika?
– Każdy ma swoją metodę nauki. Według mnie najlepiej jest dużo fotografować. Nie zamykać się i nie poddawać po niepowodzeniach!
W jaki sposób Ty się uczysz?
– Robię to dość niestandardowo. Raczej nie kupuję poradników fotograficznych, a albumy fotograficzne, w których mogę zobaczyć sposób widzenia i kunszt artystyczny interesującego mnie artysty. Poza tym bardzo lubię fora internetowe, grupy o tematyce fotograficznej na Facebooku – to bardzo przystępne miejsce do zdobywania praktycznej wiedzy. Mogę pytać, dowiedzieć się czegoś, co przetestował już ktoś inny.
3. Pogoda
Andrzej fotografuje zjawiska atmosferyczna, mówi, że od zawsze ciekawiły go niebo i pogoda. Zawsze przed planowanym wyjściem na zdjęcia sprawdza prognozę. Zapytałam o to, jak to jest ,,odpalać pogodowy kompas” i… czy trzeba ryzykować.
Dlaczego robisz zdjęcia głównie naturze?
– Pasja do fotografii krajobrazowej narodziła się u mnie z dwóch zainteresowań. Pierwszym była fotografia, natomiast drugim pogoda. Od zawsze lubiłem obserwować pogodę. Pogoda jest zmienna i dzięki temu można uzyskać niepowtarzalne ujęcia.
Czy trzeba znać się na pogodzie, aby robić zdjęcia w plenerze i tę pogodę ,,łapać”?
– Warto orientować się przynajmniej trochę, aby wiedzieć, czy warto wyjść. Siedzenie pół dnia w terenie bez efektu, to nie tyle strata czasu, co rozczarowanie. Warto śledzić prognozy numeryczne, zdjęcia satelitarne, radary opadów, detektory wyładowań, a nawet kamerki internetowe, by chociażby wiedzieć, czego można się spodziewać.
Bywa niebezpiecznie?
– Moja kategoria zdjęć tego wymaga. Jest burza, a ja nieraz stoję na otwartej przestrzeni. Wokół mnie uderzają pioruny, wyładowania szaleją w powietrzu. Uważam jednak, że to ryzyko jest i będzie, ja je po prostu świadomie podejmuję.
Element strachu i adrenalina, czujesz dreszczyk emocji. Czy nie myślisz o tym, koncentrując się tylko na dobrym ujęciu?
– Jest strach, bo nie wiadomo, gdzie piorun może uderzyć. Nawet jeśli chmura burzowa jest daleko, zdarzają się tzw. ,,gromy z jasnego nieba”, czyli wyładowania z samego wierzchołka chmury. Ich skutki są niebezpieczne, bo potrafią doprowadzić do pożaru, a nawet porażenia.
Masz zdjęcie, które darzysz największym sentymentem?
– Tak, dla mnie taką fotografią jest „chmura tsunami”. Do dziś to zdjęcie, a nawet zdjęcia ( trochę ich wtedy zrobiłem) są dobrze odbierane przez wielu internautów, ale i nie tylko. Historia uchwycenia chmury jest następująca… Wykonałem je 9 lipca 2016 (w sobotę) tuż po godzinie 5:00 rano. Myślę że właśnie z powodu wczesnej sobotniej pory większość ludzi ominął ten widok. Ja sam miałem duże szczęście, może trochę intuicji. Wiedziałem, że będą burze, ale nie, że aż takie coś. Chmura, przechodząc, dotykała koron drzew. Wydawało się, jakby miała zwiastować koniec świata. Minęły trzy lata i do chwili obecnej nie udało mi się sfotografować podobnej chmury.
4. Zdjęcia reportażowe – jak pokazać religijność
„Forma fotografii reportażowej, reporterskiej to udokumentowanie historii i pewnych ludzi” – tak swoją pracę komentuje A. Błoński, odpowiadając tym samym na moje pytanie o to, jak pokazać religijność, stosując formę reportażu.
Stworzyłeś zbiór fotografii, które dotyczą religijności różnych wyzwań. Dlaczego zdecydowałeś się na taki temat? Jak ten zbiór powstał?
– Właściwie to wciąż go tworzę. Mój projekt, do którego nawiązujesz, nazywa się ,,Szczyty Wiary”. Przedstawiłem tam swoje prace poświęcone religiom. Było to możliwe dzięki otrzymanemu Stypendium Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego ,,Młoda Polska”. Przez rok jeździłem i fotografowałem różne obrzędy religijne. Minusem było to, że czasem terminy świąt ,,nachodziły” na siebie, a ja musiałem wybierać, na które się wybrać. Na swoich fotografiach chciałem pokazać namiastkę tego, co sam widziałem, uczestnicząc w nabożeństwach różnych wyznań.
Próbowałeś stworzyć definicję tego, czym jest religia?
– Każdy musiałby stworzyć taką definicję dla siebie, bo religia jest bardzo osobistą kwestią. Moim zdaniem dzięki religii świat ma kształt. To moment na oddanie się refleksji, modlitwie. Nie ważne, w kogo wierzysz, ważne, że wierzysz. Religia jest istotna. To widać na twarzach tych ludzi, których pokazują moje zdjęcia.
Co czułeś, mając świadomość, że wkraczasz w nowe religie, kultury?
– Początkowo na pewno ciekawość. Wiadomo – inna religia, inne zasady. Wiele czytałem w sieci, jak się zachowywać podczas danej uroczystości, by nie urazić uczuć religijnych osób modlących się, ale i również informowałem duchownych danej religii o swoich planach fotograficznych, zbierając od nich dodatkowe informacje, kiedy można fotografować, a kiedy nie. Najłatwiej mi było fotografować wyznawców judaizmu i prawosławia, ponieważ miałem z tymi religiami wcześniej styczność. Trochę gorzej było z buddyzmem i islamem, dlatego że te uroczystości przez większy czas odbywały się w ciszy. Miałem przez to obawy, że swoją obecnością mogę przeszkodzić komuś w chwili skupienia.
Masz za sobą spore osiągnięcia. Z sukcesem wziąłeś udział m. in. w konkursie ,,Głębia spojrzenia”, organizowanym na UJ. W kategorii Historie Prawdziwe jurorzy docenili Cię, przyznając Ci II miejsce za fotoreportaż pt. ,,Drzwi do innego świata – Chasydzi w Polsce”. Opowiedz proszę, jaką pracę wysłałeś i dlaczego.
– Wysłałem jedną z fotografii przedstawiających Chasydów. Doszedłem do wniosku, że ta praca dobrze będzie się wpisywać w hasło ,,Głębia spojrzenia”.
Co to znaczy ,,spojrzenie”? Jak opisać, pokazać głębię spojrzenia?
– W moim przypadku za szklaną witryną w pomieszczeniu, w którym modlili się chasydzi zauważyłem chłopca o przeszywającym spojrzeniu, chwyciłem więc aparat i zrobiłem zdjęcie. Refleksy i odbicia w szybie dodały zdjęciu dodatkowych walorów. Chwile złapane mimochodem inspirują, są też czymś nieoczekiwanym, spontanicznym.
5. Blog i jego historia, czyli jak na potrzeby pasji stać się informatykiem
Prowadzisz bloga. Skąd taki pomysł? Czy wszystko poszło zgodnie z planem?
– Chyba tak. Jeśli chodzi o fanpage na Facebooku, to od początku wiedziałem, że będę chciał dzielić się tam głównie krajobrazami. Jeśli natomiast chodzi o moją stronę internetową, to już tak łatwo nie było, ponieważ musiałem ją sam zbudować, a informatyka nie jest moją mocną stroną. Musiałem poświęcić sporo czasu na oglądanie różnych poradników na YouTube, jak ową stronę stworzyć, by później ją opublikować w sieci. Oczywiście wcześniej wykupując domenę i hosting.
Jak to jest pokazywać swoje prace ludziom?
– Jest obawa, że się nie spodoba, że popatrzą nieprzychylnie, skrytykują. Z drugiej strony fajnie jest pokazać swój dorobek artystyczny, nie chować go, pokazać swój sposób patrzenia innym.
Czy każdy odnajdzie w twoich pracach kawałek siebie?
– Chyba tak, jeżeli chodzi o mojego Facebooka, to zamieszczam tam krajobrazy i z tego jestem raczej znany. Od około 3 lat zacząłem również fotografować ludzi, ale dopiero od tego roku mam własną stronę andrzejblonski.com, gdzie można znaleźć moje reportaże, które wcześniej nie były przeze mnie nigdzie publikowane.
Jak wybierasz zdjęcia do publikacji na bloga?
– Jak mam coś publikować, to robię to w krótkim odstępie czasu od wykonania zdjęcia, jak tego nie zrobię, to później mam dużo „ale” i rozmyślam, czy zdjęcie jest na pewno na tyle dobre, by warto było je pokazywać szerszemu gronu odbiorców.
6. Prywata
Czym zajmuje się Andrzej Błoński na co dzień?
– Rok 2019 był dla mnie rokiem obfitym w podróże, więc z tego powodu wolałem nie związywać się z żadnym miejscem pracy. Szansa na realizację takich wyjazdów, jakie były mi dane, mogłaby się już nie przytrafić. Zdobywam nowe doświadczenia, poznaję nowych ludzi i kultury.
Jakie ciekawe wydarzenia masz za sobą?
– Na zaproszenie Narodowej Organizacji Turystycznej Szwajcarii miałem przyjemność odwiedzić z aparatem Szwajcarię, gdzie wraz z grupą 6 fotografów (w tym ja), fotografowaliśmy urokliwe tereny tego kraju. Odwiedziliśmy wiele pięknych miejsc, niezwykłych miast, ale i również spacerowaliśmy po górach, podziwiając i uwieczniając na zdjęcia malownicze wschody, zachody słońca i nie tylko. Dobrze też wspominam wypady na Ukrainę, wywarła na mnie spore wrażenie. Niby jest to kraj sąsiadujący z Polską, a jednak ma się wrażenie, że czas zatrzymał się tam w miejscu. Ludzie inaczej funkcjonują, są dla siebie bardzo serdeczni i wspierają się w zwykłych codziennych sprawach.
Ktoś Cię inspiruje? Dlaczego?
– Inspiruje mnie Adam Bujak i Chris Niedenthal. Jest to spowodowane tym, że wykonuję zdjęcia o podobnej tematyce, jaką oni wykonują.
Jak to jest stworzyć własną wystawę?
– Wybieram prace, które trzymają się jednej tematyki. Ważne jest dla mnie to, aby były spójne. Mają opowiadać historię. To fajne uczucie, w ten sposób dzielę się tym, co widzę, tworzę. Moje zdjęcia nie kończą w przysłowiowej szufladzie.
Jakie są Twoje marzenia?
– Więcej wyjazdów i to odległych. Mam wrażenie, że fotografując na miejscu, w pewien sposób zamykam się, nie dając sobie pola do rozwoju i poznania nowych miejsc, nieraz niezwykle pięknych, a nadal nieodkrytych.
Masz swoje ulubione miejsce?
– No cóż, do tej pory nie (uśmiech). Ciągle odkrywam. Nie mam jakiegoś ulubionego miejsca, które byłoby moją ,,kotwicą”, choć Szwajcaria jest bardzo piękna i warta odwiedzenia.
Tworząc bloga, wrzucając kolejne zdjęcia do sieci – inspirujesz do działania. Udało Ci się już przekonać kogoś do robienia zdjęć?
– Osobiście nie, ale przez Internet starałem się podpowiadać i pomagać. Więc mam nadzieję, że tym sposobem już tak.
Czy masz ulubioną porę roku?
– Lato. Sezon burzowy jest dla mnie najbardziej owocny w fotograficzne doznania.
Masz swoje zrealizowane cele roku 2019?
– Cieszą mnie docenione zdjęcia, zwłaszcza te nagrodzone na festiwalach. Doceniam także to, że mogłem odkryć inne kraje i zakochać się w nowych miejscach.
Czego mogę Ci życzyć?
– Żebym się nie wypalił, bo są momenty nawet przy pasji, kiedy ona przytłacza. Wtedy trzeba umieć dać sobie oddech. To potrzebne, aby odpocząć i potem na nowo zacząć z nowymi siłami.

Emocjonalny roller coaster

Niedocenione ankiety?
Zobacz również

Świat niech sobie szumi w najlepsze
30 marca 2021
„Pisanie to wolność absolutna”
5 grudnia 2021
Jeden komentarz
Ewa
Powodzenia,nie odpuszczaj idż za ciosem i wrzucaj nowe zdjęcia.