„Rock&roll zawsze do mnie wracał”
Mateusz Pleśniak – instrumentalista, autor tekstów i muzyki. Fan gier planszowych i Johnny’ego Casha. Wokalista i frontman rock&roll’owego bandu The FoxCats. Pod koniec marca ukazała się debiutancka płyta zespołu pt. „Wystrzeleni”.
W przeszłości grałeś w folkowym zespole Freeborn Brothers, ale obecnie tworzysz muzykę razem z wokalistą i basistą, Jarkiem Bockiem oraz perkusistą – Konradem Wąsaczem. Działacie od 2020 r. jako The FoxCats. Gracie muzykę lat 50. i 60.
– Tak, ale historia naszej znajomości jest o wiele dłuższa. Z Jarkiem przyjaźnię się od ponad 20 lat. Uwielbiamy rock&roll’a, bo to muza przepełniona pozytywną energią, której brakuje mi współcześnie.
Zaczęliście działać podczas pandemii w Polsce, kiedy wiele zespołów się rozpadało. Nie baliście się?
– Pandemia tak naprawdę pomogła nam założyć zespół. Ja i Jarek ze względu na biedę w portfelach pojechaliśmy do Norwegii pracować w przetwórni łososia, tzn. Jarek był tam już wcześniej i udało mu się mnie wkręcić. Mieszkaliśmy razem przez kilka miesięcy, a podczas tego czasu robiliśmy kawałki. Sporo z nich znajduje się na naszej debiutanckiej płycie. Perkusista Konrad dołączył do nas nieco później. Poznałem go na ognisku koło Rzeszowa. „Ej, Ty podobno grasz na gitarze” – to były jego pierwsze słowa do mnie. Zagraliśmy wtedy razem. Od razu zauważyłem jego niesamowity feeling. Zapytałem, czy nie chciałby grać w rock&roll’owym bandzie. Nasz pierwszy wspólny występ odbył się w restauracji Teatru im. Wandy Siemaszkowej, Parole. Konrad nie miał wtedy jeszcze nawet swojej perkusji, grał na kahonie. Tak zaczynaliśmy.
Rock&roll od zawsze królował w Twoim domu?
– Wydaje mi się, że każdy przechodzi przez etapy muzyczne. Tak jak zmienia się sytuacja życiowa, tak i gatunek, którego słuchasz. U mnie faktycznie tak było, choć muszę przyznać, że rock&roll zawsze do mnie wracał. W gimnazjum i technikum słuchałem mocniejszego rocka, a na studiach już The Beatles. Do Elvisa nie mogłem się przekonać, a potem słuchałem go bardzo dużo. Oprócz tego Johnny Cash czy Jerry Lee Louis.
Fot. archiwum prywatne The FoxCats/Facebook
Interesująca jest sama nazwa waszego zespołu. Skąd te lisy i koty?
– To wyszło trochę przypadkowo, ale faktycznie, nazwałem kiedyś Jarka lisem. Chodziło o przebiegłość. W historii The FoxCats to ja jestem kotem, bo grałem kiedyś dużo w grę „The Elder Scrolls V: Skyrim” i wybrałem tam postać kota Khajiita. Potem stwierdziliśmy, że ta nazwa nie dość, że pasuje do nas, to jeszcze jest krótka i chwytliwa.
W połowie marca wasza debiutancka płyta pt. „Wystrzeleni” miała premierę podczas koncertu w Rzeszowskich Piwnicach.
– Jesteśmy z niej bardzo zadowoleni. Zaczęło się od tego, że dzięki konkursowi Estrady Rzeszowskiej „Free20”, który wygraliśmy, mieliśmy możliwość spędzenia w studio ponad 90 godzin. Początkowo był plan by nagrać tylko trzy numery, ale stwierdziliśmy, że fajnie byłoby pójść na całość. Na płycie jest więc 12 piosenek.
A skąd pomysł na nazwę krążka?
– Ona chyba najlepiej opisuje, to co robimy. Wchodzimy na scenę i nie bierzemy jeńców, ma być wystrzałowo. Poza tym nazwa sugeruje, jaka muzyka jest na płycie. To takie mocne kawałki, psychodela.
Są też jednak ballady o życiu w trasie, jak Even the moonlight. Jak Ty i Jarek piszecie teksty?
– Akurat ten utwór jest o tym, że „sprzedałem” swoją duszę muzyce. To fajne, ale równie trudne. Inspiracje przy tworzeniu są różne, ale mamy też taką metodę, że czasami wyobrażamy sobie dany obraz, miejsce i sytuację. Budujemy fabułę, jakąś historię.
Do waszych piosenek dograli się też muzycy spoza zespołu, np. Tomasz Bielecki na harmonijce czy Stefan Ryszkowski na gitarze.
– Powód był oczywisty – chcieliśmy poszerzyć brzmienie. Akurat Tomasz Bielecki to już swego rodzaju legenda, grał m.in. z Tadeuszem Nalepą. Wystąpił też z nami na koncercie premierowym w Rzeszowie. Wspaniale, że się zgodził.
Tę samą nazwę co płyta, czyli „Wystrzeleni”, miał singiel promujący album. Bardzo interesuje mnie, w jaki sposób powstał teledysk do tej piosenki, za który jesteś odpowiedzialny. Można go zobaczyć na YouTubie.
– Zainspirował mnie serial „Monty Python” i przebitki rysunkowe, które tam widziałem. Z kolei tutorial, jak wykorzystać metodę animacji poklatkowej użytej w naszym klipie, zobaczyłem gdzieś na YouTubie. Okazało się, że wystarczy mi aplikacja na telefon. Ustawiałem go nieruchomo, a potem robiłem zdjęcia. Każde zdjęcie to jedna klatka z filmu, przesuwając elementy można stworzyć ruch. Podszedłem do tego tak, że pozbierałem różne czasopisma i gazety, a następnie powycinałem z nich obiekty, np. samochody czy koty. Przyznam, że nie przespałem dwóch nocy, żeby zdążyć z wrzuceniem gotowego teledysku…
Fot. Radio Feniks
Płyta „Wystrzeleni” jest dostępna w serwisie Spotify: https://open.spotify.com/artist/34eiQTF894qTOnyuEZHi4f?si=8PpsOwNuR4C2EvfgboUxkQ
Fizyczną wersję można także nabyć pisząc wiadomość online do Mateusza. Aktualną rozpiskę koncertów The FoxCats można zobaczyć na fanpage’u zespołu na Facebooku.
Rozmawiała Kinga Siewierska
Kinga Siewierska
Studentka 4. roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Redaktorka portalu Nowy Akapit od początku swojej uniwersyteckiej przygody. Zastępczyni redaktora naczelnego. Korektorka tekstów. Z doświadczeniem pracy w podkarpackiej redakcji prasowej. Najbardziej lubi formę wywiadów oraz recenzji. Wokalistka, pasjonatka muzyki, fanka Lany Del Rey, Kasi Lins i Cigarettes After Sex.