Felieton

Social media. Kto korzysta, a kto cierpi?

Ilu z nas korzysta na co dzień z różnego rodzaju mediów społecznościowych? Instagram, Facebook, Snapchat, Twitter – jeśli używasz chociaż jednego z nich, ten tekst jest skierowany właśnie do Ciebie!

 

Mimo że jestem względnie młodą osobą, przeraża mnie to, co dzieje się dookoła. Wszystko, co robimy przesiąknięte jest internetem, nowymi aplikacjami, milionem zdjęć, „lajków” i komentarzy. Nie potrafimy oderwać się od tego i żyć tak „po prostu”. To już nie moda, a sposób życia.

Jakiś czas temu rozmawiałam ze znajomą, która studiuje w Bydgoszczy. Była świadkiem sytuacji, kiedy podczas jazdy tramwajem starszy mężczyzna stracił przytomność i upadł. Moja koleżanka udzieliła mu pomocy i wezwała pogotowie, natychmiast także zatrzymano tramwaj. A co robiły w tym czasie osoby kilkunastoletnie? Nagrywały całe zdarzenie na Snapchata: kręciły filmiki, robiły zdjęcia, śmiały się i dobrze się bawiły. Nie mogłam w to uwierzyć. Młodych ludzi bardziej interesuje dobra jakość filmiku na „snapie” niż to, że obok ktoś potrzebuje pomocy. Dlaczego zanika wrażliwość na krzywdę drugiego człowieka?

Cieszę się, że mogłam się wychowywać w czasach, gdy smartfony nie były jeszcze bardzo popularne, a jakikolwiek dostęp do internetu umożliwiały jedynie lekcje informatyki. Zamiast „być w sieci” jeździłam na rowerze lub urządzałam domek na drzewie. A co robią dzisiejsze dzieci? Mama prowadzi samochód, a sześciolatek w tym czasie gra w grę na smartfonie. Tata chce pooglądać mecz, więc daje córeczce komputer, żeby się sobą zajęła. Taką mamy rzeczywistość. Wiele rodzin żyje w skomplikowanych relacjach. Nie jemy posiłków wspólnie, tylko każdy przy swoim telefonie lub telewizorze. Gdy mama pyta: jak było w szkole?, zwykle słychać tylko ciszę, nastolatek zajęty jest bowiem odpisywaniem na facebookowe wiadomości.

W dzisiejszych czasach bez social mediów nie potrafią żyć również osoby odpowiedzialne, dorosłe. Jest to dla nich zwykle nie tylko ułatwienie, ale i najszybsza, najprostsza droga, by osiągnąć sukces. Przykład? Kiedy zakładasz własny biznes, nikt nie przyjdzie do Twojej restauracji, dopóki nie pokażesz na Instagramie, jak wygląda cały lokal lub przygotowywane potrawy. Powstają nawet podręczniki o tym, w jaki sposób należy prawidłowo prowadzić profil na portalach społecznościowych, aby w krótkim czasie „zaistnieć” i zdobyć rozgłos, a co za tym idzie – potencjalnych klientów.

Nie ma w tym wszystkim oczywiście nic złego, dopóki korzystamy z mediów w konkretnych celach i odpowiedzialnie. Smutne jest jednak to, że internet całkowicie rządzi umysłami najmłodszych, którzy zwykle nie są świadomi niebezpieczeństw związanych z wrzucaniem nieodpowiednich zdjęć lub filmików do sieci. Zazwyczaj zakładają konta na portalach dlatego, że robią to wszyscy. Myślę, że nietrudno znaleźć wśród młodzieży przykłady ofiar nękania psychicznego przez rówieśników, spowodowanego jednym kompromitującym zdjęciem/wpisem zamieszczonym w sieci. Należy zatem zadbać o przyszłość młodych ludzi i ich prawidłowy rozwój, odkryć wraz z nimi piękno świata rzeczywistego, w którym nie ma miejsca dla internetu. Jeśli nie zawalczymy o to teraz, na starość zabraknie nam osoby, która będzie o nas dbała. Kto poda nam szklankę wody, kiedy przyjdzie nowe powiadomienie na Facebooku? Nikt.

 

Dodaj komentarz