Opowiadanie

Trzy kółka

Harry szedł ulicą z kawą w dłoni. Dziś przywieźli nowe ciało. Zgodnie z tym, co mówiła mu Kate przez telefon, obawiają się, że może być to sprawka tego samego mordercy. Już trzecie ciało mężczyzny w tym miesiącu. Poprzednie dwa miały charakterystyczne poparzenia papierosami pod prawą pachą. Tam, gdzie skóra jest najdelikatniejsza. Nie udało się jednak ustalić, czy były zrobione za życia ofiar, czy zaraz po ich śmierci.

Prawie czterdziestoletni mężczyzna z już widocznymi siwymi włosami wszedł na pierwszy stopień schodów prowadzących do kostnicy, gdy zadzwonił telefon.

– Gdzie ty jesteś? Spóźniasz się już godzinę! – zagrzmiała Kate, jego asystentka. Czasem jednak częściej przypominała jego szefową.

– Jestem już na schodach, zaraz będę – odpowiedział i szybko się rozłączył. Jeszcze w korytarzu dopił ostatni łyk kawy, wyrzucił papierowy kubek i był gotowy na spotkanie z trupem.

– To co my tutaj mamy? – zapytał Kate, gdy uchylił drzwi. Siedziała przy biurku, pisząc coś na laptopie.

– Przywieźli go dziś koło szóstej rano. Mężczyzna między trzydzieści a czterdzieści lat. Policja nadal ustala tożsamość. Znaleziono go pod London Eye. – Kate wyrzucała z siebie zdania, gdy Harry ubierał fartuch i przechodził do sali za metalowymi drzwiami. Zapach formaliny już w ogóle mu nie przeszkadzał, a ostre białe światło witał jak starego przyjaciela. Umył ręce, założył rękawiczki i zbliżył się do ciała.

– To ważna sprawa dla policji. Detektyw Harlow pojawi się tu za niedługo. Do tej pory musimy już coś wiedzieć, a że się spóźniłeś, to mamy mało czasu. Wiesz, że ostatnio są strasznie wrażliwi, bo zmienia się komendant – ciągnęła Kate, wpatrując się plecy Harrego, który od trzydziestu sekund się nie poruszył. Stał i patrzył na twarz denata.

– Ja go znam. – Harry przerwał jej potok słów i zgarbił się.

– Znowu? – wyrwało się Kate. – Przepraszam… Czy to był ktoś bliski? – zapytała, podchodząc do niego.

 – Tak, to był mój przyjaciel… Tom. Znaliśmy się od studiów. Jeszcze kilka dni temu widzieliśmy się w barze – Harry wciąż wpatrywał się zszokowany w twarz Toma. Nabrzmiała już skóra i puste oczy zmarłego nie mogły odwzajemnić uczucia smutku, z jakim patrzył na niego Harry. – Jeszcze kilka dni temu rozmawialiśmy o tym, co byśmy robili na emeryturze. Chciał wyjechać do jakiegoś spokojnego miasteczka w Walii.

– Harry… – Kate położyła mu rękę na ramieniu – O tym już musimy powiedzieć policji.

On jednak zignorował jej słowa i pośpiesznie, ale jak najdelikatniej podnosił rękę, by sprawdzić, czy i tu będą charakterystyczne dla poprzednich dwóch ciał oparzenia po papierosie. Trzy okrągłe znaki widniały na martwym ciele przyjaciela.

– To on. To ten sam sprawca. Tym razem są trzy znaki, jako że trzecia ofiara? – myślał głośno Harry.

– Tak, bardzo to prawdopodobne, doktorze Lawrence – odpowiedział mu męski głos właśnie wchodzącego detektywa Harlowa. – Co już wiemy, doktorze?

Był wysoki, ale krępej postury. Zawsze nieogolony, ale też nigdy z zaniedbaną brodą. Wszedł dramatycznie, zatrzymując się zaraz za drzwiami kostnicy, a poły jego sfatygowanego płaszcza, długiego do kostek, zatrzepotały. Na komisariacie, dzięki niemu oraz jego umiejętności wysysania radości z ludzi, z którymi rozmawiał, przezwali go Dementor. Detektyw podszedł do stołu, na którym leżało ciało. Kate zmartwiona popatrzyła na Harrego.

– Witam, detektywie, właściwie to niewiele jak na razie. Ale chyba najważniejszą informację, jaką chciał pan uzyskać, już pan ma. To ten sam morderca.  – Na twarzy Harrego już nie było widać wcześniejszego zamartwienia.

– A narzędzie zbrodni? Poprzednie dwie ofiary były najpierw otrute, następnie jedna uduszona, a druga uśpiona śmiertelną dawką leku dla zwierząt. – Detektyw Harlow wpatrywał się w ciało z rękami złączonymi za plecami.

– Niestety – Harry obszedł stół, by poszukać innych ran na ciele, oprócz oczywistej na głowie. Jednak chciał również oddalić się od Harlowa.  – Nic nie wiemy na sto procent. Próbki krwi zostały już wysłane do laboratorium. Z tego, co mogę powiedzieć, nie widzę śladów duszenia na szyi, jedynie uderzenie tępym narzędziem w głowę wydaje się na tyle silne, by mogło spowodować zgon. – Harry obmacywał głowę swojego przyjaciela. Na rękawiczkach pozostał mu ślad zakrzepłej krwi.

 – Czy jest coś, czego jest już pan pewny? Zazwyczaj jest pan bardziej konkretny – stwierdził z grymasem Harlow.

Zazwyczaj to nie mój przyjaciel leży na tym stole – pomyślał Lawrence.

– Z pewnością ciało ma ślad trzech oparzeń po papierosie. – Podniósł rękę zmarłego, by Harlow mógł się przyjrzeć równym, okrągłym oparzeniom.

– Do wieczora czekam na szczegółowy raport z autopsji. Musi doktor zrozumieć, że mam seryjnego mordercę na wolności. Trzeba się spieszyć – powiedział Harlow i wyszedł tak, jak wszedł. Bez słowa pożegnania, z powiewającym za nim płaszczem z każdym jego zamaszystym krokiem.

Harry i Kate jeszcze przez chwilę patrzyli na drzwi, którymi wyszedł. Dopiero po odczekaniu kilku chwil Kate ośmieliła się odezwać.

– Dlaczego mu nie powiedziałeś? – zapytała nadal, patrząc na drzwi.

– Muszę najpierw się czegoś dowiedzieć. Powiem mu, gdy znajdą czwarte ciało i znów będzie powiązane ze mną – powiedział Lawrence, w końcu odwracając się do Toma.

– Zwariowałeś!? To już trzecia ofiara, z którą cię coś łączy. Najpierw sprzedawca w twojej ulubionej piekarni, z którym byłeś na „ty”. Potem twój były dozorca. Pamiętasz, co wtedy mówiliśmy: „Dobrze, że się przeprowadziłeś, bo w twojej starej dzielnicy zaczął grasować morderca”. To nie twoja stara dzielnica ma problem, tylko ty! – wybuchła Kate – A na dodatek nie powiedziałeś nic policji. Zostaniesz jeszcze oskarżony o utrudnianie śledztwa! A teraz twój przyjaciel! – Kate, żywo gestykulując, patrzyła na Harrego ciężko opartego o stół. Jeszcze rano wchodził tu z nadzieją na spokojny dzień, a teraz ma mordercę na karku. Kate zamilkła, a Harry wyprostował swoje zgarbione plecy. Popatrzył na Kate i powiedział:

– Wiem o tym wszystkim. Ale przed powiedzeniem detektywowi, że morderca jest związany ze mną, muszę się czegoś upewnić. Na razie zajmijmy się Tomem. – Głos mu zadrżał przy wypowiadaniu imienia przyjaciela. Praca z trupami znieczula na śmierć, jednak nadal nie na tyle, by śmierć bliskich nie wywołała w nim żadnej reakcji.

– Okej – zaakceptowała plan Kate. Zaczęła zakładać białe rękawiczki i wzięła strzykawkę, by pobrać krew, która już dawno w umyśle Harlowa została wysłana do laboratorium.