Wiecznie spoźnieni
Mając osiem lat, patrzyłam na wszelkie wynalazki jak na coś abstrakcyjnego, czasami nawet niepotrzebnego. Zdawało się to takie odległe, nieosiągalne. Fascynowało mnie to, że telefony umożliwiały rozmowę z ciocią z Ameryki, a komputery mogły przenieść nas w kolorowy świat małych stworów. Internet pojawił się nieco później, ale ja nadal chciałam pozostać w swojej piaskownicy ze swoimi grabkami, nucąc ulubione piosenki.
Obecnie sieć jest kopalnią wszelkich informacji, zwłaszcza tych niepotrzebnych. Na różnych portalach dowiemy się, kto i gdzie obecnie się znajduje, co kupił i za ile, z kim jadł dziś śniadanie i nawet czy w danej chwili spodziewa się dziecka. Granica między życiem prywatnym a publicznym zostaje wyraźnie zacierana. A my coraz rzadziej to dostrzegamy.
Nikt nie miałby odwagi zaprzeczyć, że czasy się zmieniły. Piaskownice pozostają puste, a grabki nienaruszone. Dzieci zanurzone po uszy w swoich smartfonach dopatrują się w sieci godnych uwagi autorytetów, z których często biorą przykład. Liczba subskrybentów czy ilość wyświetleń pod najnowszym filmikiem dowodzi o tym, czy jesteś lubiany. Artyści tworzący wysoką kulturę odchodzą więc do lamusa. Przyszło nam żyć w chwili, kiedy ludzie są znani z tego, że są znani, a literackimi bestsellerami stają się książki, które z prawdziwą literaturą nie mają nic wspólnego. Priorytety są inne, wartości często zapomniane. Autentyczna rzeczywistość, z której każdy z nas ucieka, być może dlatego, że nie zawsze jesteśmy w stanie w pełni kontrolować otaczającego nas świata. Uciekamy w świat, nad którym możemy zapanować, w ten wyidealizowany, wykreowany i wirtualny. Czasami łatwiejszy, dogłębnie pozorny i stanowczo wygodniejszy. Zakupy online, płatności internetowe, rezerwacja podróży czy rozmowa na czacie – wszystkie czynności w znacznym stopniu przecież ułatwiają nam życie. Przede wszystkim oszczędzamy wtedy nerwy i cenny dla nas czas. No właśnie, cenny. Paradoksalnie żyjemy tak, by czas zaoszczędzić, a w efekcie nadal nie starcza nam go na ważne rzeczy, przez co ciągle gonimy, jakbyśmy byli wiecznie spóźnieni. Wiem to z autopsji.
I teraz pytanie, czy to czasy się zmieniły, czy czas?