
Kim byś był, gdybyś nie musiał w życiu grać?
Próbuję spojrzeć na siebie z dystansem. Obiektywnie. Zastanawiam się, jak widzą mnie inni? Czy dostrzegają we mnie więcej wad, czy więcej zalet? A może te dwie rzeczy rozkładają się w ich oczach mniej więcej po równo? A ja? Czy polubiłabym siebie, gdybym nie była mną? Co, jako pierwsze przykułoby moją uwagę, gdybym zobaczyła siebie na ulicy oczami kogoś innego? Albo co, jako pierwsze, sprawiłoby, że odwróciłabym wzrok w drugą stronę? Czy wyróżniam się jakoś na tle innych, czy wręcz przeciwnie, wtapiam się w szary tłum, zupełnie niewidoczna dla biegnących gdzieś obok mnie ludzi? I jak to możliwe, że może oceniać mnie ktoś, kto pierwszy raz widzi mnie na oczy, podczas gdy ja sama właściwie nie wiem, jaka jestem? Jakie to proste, wyciągać wnioski na podstawie tylko kilkuminutowego spotkania. Jakie to straszne, ciągle zastanawiać się, co pomyślą o nas inni. Jakie to trudne, nie udawać dzisiaj nikogo, ale być sobą. Jakie to piękne, potrafić w pełni akceptować siebie!
Ile razy w swoim życiu rezygnowałeś z czegoś, być może ze swojego największego marzenia, w obawie przed zdaniem innych? Ile razy zastanawiałeś się, jak Twój znajomy zareaguje na zmianę koloru TWOICH włosów? Ile razy ćwiczyłeś przed lustrem sztuczny uśmiech, przed wyjściem na randkę? Ile razy musiałeś udawać kogoś, kim nie jesteś? Ile razy w swoim życiu zakładałeś różnego rodzaju maski? Na pewno nie raz i nie dwa. Ale zastanów się, czy nie cudownie byłoby nie musieć grać? Nie musieć silić się na sztuczne uśmiechy, miłe słowa? Nie musieć martwić się o to, co pomyślą sobie inni i czy to, co robię, nie jest może głupie? Czy nie pięknie byłoby tak po prostu podobać się sobie? I pokazywać innym prawdziwą siebie, a nie swoją ulepszoną wersję?
Dzisiejszy świat wymaga od nas pewnych, określonych zachowań. Nie wypada np. iść na spotkanie w sprawie pracy w podartych dżinsach i koszulce z dekoltem do pępka. Nie wypada ubrać na wesele białej sukienki, bo to kolor przeznaczony dla panny młodej. Na pogrzeb przychodzimy w czarnym kostiumie, a do kościoła ubieramy się tak, aby nie odsłaniać za dużo ciała. I to jest ok. Ale są sytuacje, kiedy wyrażenia ,,bo tak wypada” nie mają żadnego uzasadnienia. ,,Wypada mi pójść na ten pogrzeb”, ,,Wypada mi w końcu odmalować tę kuchnię”, ,,Wypada mi zadzwonić pierwszej”. A właśnie, że nie wypada! Nic Ci nie wypada. Wypadać może Ci jedynie ząb. Albo dysk (w skrajnych przypadkach).
Zbyt wiele czasu poświęcamy na zastanawianiu się, co pomyślą o nas inni. Jak zareagują na nasze decyzje, zachowania, pomysły. Bijemy się z myślami, czy aby na pewno to, co chcemy zrobić jest słuszne. I czy wypada. Tylko że tu chodzi o to, że życie masz tylko jedno. I chyba dobrze byłoby przeżyć je tak, jak sam tego chcesz. Nie patrząc na innych. Nie udając kogoś tylko po to, aby się spodobać. Nie grać. Wiem, to cholernie trudne. Szczególnie dzisiaj, kiedy nie pasujesz do tłumu z różnych względów i tym samym przyciągasz pytające spojrzenia innych, dlatego próbujesz się w niego wtopić. Ludzie nie są tolerancyjni. Być może takich udają, ale nie są. Ludzie są ciekawscy. Wciskają nos w nie swoje sprawy. Obgadują Cię za plecami. Oceniają, kompletnie nie znając Twojej historii. A Ty? Chcąc dopasować się do tłumu rezygnujesz ze swoich szalonych pomysłów, wyjazdu na Woodstock, różowych włosów, które już na zawsze mają pozostać jedynie marzeniami. Bo przecież będą gadać. Tylko że ludzie zawsze będą gadać. Cokolwiek byś nie zrobił. Więc nie patrz na innych. Może oni też mają szalone marzenia, ale nie mają odwagi, by je spełniać? Może te ich dziwne spojrzenia i komentarze za Twoimi plecami powstają z zazdrości, że Ty masz tę odwagę? Chcesz być taki jak oni? Chcesz tak żyć? Chcesz żyć, patrząc jak inni się realizuję, spełniają, podczas gdy Ciebie blokuje strach i obawa przed zdaniem innych? Kiedy czegoś tak bardzo chcesz, ale Ci ,,nie wypada”?
Na pewno w swoim życiu nieraz przeżywałeś takie chwile. Ja też je przeżywałam. Każdy je przeżywał. I to jest w jakiś sposób normalne, bo człowiek chce być akceptowany przez innych, chce się podobać, chce być lubiany. Dlatego stara się dostosować, zmienić, często przybiera różne maski. W towarzystwie sili się na sztuczne uśmiechy i miłe słowa. Wszystko po to, aby zrobić dobre wrażenie. Aby inni zobaczyli go w dobrym świetle. Ale na dłuższą metę to nie ma żadnego sensu. Nie zawsze przecież będziesz w ,,dobrej formie” do tego, aby grać. Z pewnością będziesz miał gorsze dni, kiedy Twoje prawdziwe emocje, frustracja i prawdziwa Ty, ukryta gdzieś pod jakąś maską, w końcu wyjdą na jaw. Być może jedni zaakceptują Cię wtedy taką, jaką jesteś naprawdę, być może zrozumieją i nadal będą chcieć z Tobą rozmawiać, być może nie zauważą nawet wielkiej różnicy w Twoim zachowaniu. Ale będą też tacy, którzy poczują zawód, brak zaufania do Ciebie.
Czy nie lepiej jest być sobą od samego początku znajomości? Taką, jaką jesteś naprawdę? Może bałaganiarą, może największą spóźnialską, może nie znającą się na bieżącej polityce, może nie mającej nic do powiedzenia na temat eutanazji czy aborcji. Ale sobą.
Wierzę w to, że w każdym z nas ukryte jest coś niesamowitego, coś, co wyróżnia nas od innych, czym możemy się pochwalić. Być może nie umiemy rozmawiać o polityce, ale za to doskonale orientujemy się w aktualnych kursach walut? Być może jesteśmy bałaganiarzami, ale za to potrafimy świetnie orientować się w terenie? Być może rzeczywiście nie znamy pięciu języków, ale mamy znakomite podejście do dzieci? I uwaga, będzie banał: w każdym z nas drzemie jakiś potencjał! Nie musimy udawać, szukać na siłę w sobie czegoś, czego nie znajdziemy. Nie każdy jest wybitnym artystą, ale każdy jest wybitny na swój sposób. A jeśli nie pasujemy do grupy, jeśli nie znajdujemy zrozumienia, to nie uczepiajmy się jej na siłę, próbując się dopasować. Nie zmieniajmy się dla innych. Nie grajmy. Nie ma sensu. Życie jest na to zdecydowanie za krótkie. A najpiękniejsze w nim jest właśnie to, że wszyscy jesteśmy rożni. I wszyscy jesteśmy wyjątkowi. I tego się trzymajmy. Właśnie dziś, kiedy o naszym ,,statusie” w społeczeństwie decydują lajki na fejsie i follołersi na Instagramie.
Marzena Piejko
Studentka I roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Redaktorka w Feniks.fm. Kocha życie i czerpie z niego pełnymi garściami. Czyta wszystko, co wpadnie jej w ręce - od Stephena Kinga począwszy, poprzez Ryszarda Kapuścińskiego, a na etykietach produktów żywnościowych skończywszy :) Muzyka to coś, bez czego nie wyobraża sobie relaksu w zaciszu swojego pokoju albo na spacerach. Lubi potańczyć przed lustrem i dobrze zjeść :)

Niewolnicy czatów
Zobacz również

Reporterskie ,,oko” – czyli o czymś innym niż koronawirus
13 stycznia 2021
Młodzi, zestresowani i zagubieni
11 maja 2023