Felieton

O złożoności artysty słów kilka

Gombrowiczowskie ,,Ferdydurke” przedstawia nam wiele intrygujących scen, lecz mnie najbardziej w pamięci utkwił fragment lekcji, gdzie padają już niemal legendarne słowa ,,Słowacki wielkim poetą był!”. Jeden fragment uniwersalnie obrazuje tak wiele aspektów życia, w tym również twórczość artystów, o czym opowiem wam w tym tekście.

Na początek stwierdzenie oczywiste – program nauczania nie jest w stanie pomieścić wszystkiego, dlatego czytamy tylko wybrane utwory, z którymi później kojarzymy danych twórców. Mickiewicz to Pan Tadeusz Dziady, Słowacki – Balladyna Kordian, Prus – Lalka, powinniśmy te dzieła znać wszyscy. Gdy dłużej o tym pomyślimy, okazuje się, że większość twórców poznaliśmy pobieżnie, tylko i wyłącznie przez pryzmat największych dzieł omawianych w szkole. Biografie tych artystów kryją w sobie wiele niuansów, ciekawostek, zwyczajnie pomijanych w natłoku dat i faktów, związanych z ich magnum opus.

Aby najlepiej zobrazować takie zjawiska, warto posłużyć się przykładem. Wybrałem postać współczesną, choć już niestety nieżyjącą – Jacka Kaczmarskiego. „Pisarz, poeta, kompozytor i wykonawca własnych utworów, znany jako bard Solidarności – tak jest przedstawiany we wszelkiego rodzaju krótkich notkach biograficznych czy też pierwszych zdaniach artykułu na Wikipedii. Po przeczytaniu tego mamy dwie drogi – pierwszą, zdecydowanie prostszą, przyjąć do wiadomości, ucieszyć się, że znamy kolejnego wybitnego pisarza i zapomnieć, oraz drugą, zdecydowanie bardziej wymagającą, poznać jego biografię, kilka mniej znanych utworów, spotkać się z prawdziwym artystą poprzez to, co zdążył po sobie pozostawić.

Zacznijmy od końca, czy Kaczmarski był bardem Solidarności? Na swój sposób tak, w końcu jego utwory były śpiewane podczas solidarnościowych demonstracji. Jednak tu pojawia się pewna nieścisłość. Nazywane niegdyś nawet hymnem Solidarności Mury zatraciły swoje pierwotne przesłanie, bardzo często zapomina się o ostatniej części brzmiącej:

Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas,
I z pieśnią, że już blisko świt, szli ulicami miast;
Zwalali pomniki i rwali bruk – Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam, ten nasz najgorszy wróg!
A śpiewak także był sam.

Patrzył na równy tłumów marsz,
Milczał wsłuchany w kroków huk,
A mury rosły, rosły, rosły,
Łańcuch kołysał się u nóg

Poeta nie wierzył w ruchy masowe. Według niego, co pokazywał też w innych tekstach (Cromwell), zapominają one o swoich pierwotnych celach i stają się tym, z czym wcześniej walczyły. Zresztą kilkanaście lat później napisał w Testamencie ’95:

Zostały jeszcze pieśni. One
Już, chcę czy nie chcę, nie są moje
(…)
Sczezł ustrój, a słowami pieśni
Wciąż okładają się współcześni

Stał się zakładnikiem własnej twórczości. Odbiorcy wciąż i wciąż chcieli utworów o walce z opresyjną władzą, kiedy dla artysty była ona już zakończona. W 1981 roku, kiedy Kaczmarski był w trakcie trasy koncertowej we Francji, w Polsce wybuchł stan wojenny. Nie mogąc wrócić do kraju, rozpoczął współpracę z Radiem Wolna Europa i podróżował po Starym Kontynencie, co stało się kolejną inspiracją do pisania (Opowieść pewnego emigranta), ale też problemem trawiącym jego życie. Dzięki transformacji ustrojowej mógł, po raz pierwszy od blisko 9 lat, odwiedzić ojczyznę.

Podczas powrotu do Polski towarzyszył mu strach – w oczach ludzi wracał jako bard Solidarności, z którą nie miał nic wspólnego. Był pewien, że na lotnisku powitają go tłumy, jednak czekali na niego wyłącznie najbliżsi, co tylko spotęgowało lęk. Pierwsza trasa po kraju była dla niego ogromną traumą. Powiedział nawet, że „jeżeli kiedykolwiek coś napiszę i zaśpiewam, to w studio albo dla przyjaciół lub swoich dzieci”. Po raz kolejny popadł w alkoholizm – chorobę  towarzyszącą mu przez większość życia. Przyczyniła się ona do rozpadu jego małżeństwa i kompromitujących, potępianych wydarzeń rzucających cień na twórczość artysty. Z drugiej strony był to okres uwolnienia jego pisarstwa. Zaczął tworzyć powieści, ale też wiersze związane z ulotnością uczuć, oddające hołd wielu wybitnym twórcom (Rechot Słowackiego, Ostatnie dni Norwida, inspirowany malarstwem program Muzeum). Wtedy też wznowił współpracę z Przemysławem Gintrowskim i Zbigniewem Łapińskim. Owocem ich działalności była Wojna postu z karnawałem, album opowiadający o przemianach i obrazie człowieka w czasach pokryzysowych.

Zaledwie kilka lat po powrocie do kraju w 1995 r. wyjechał i ostatecznie osiadł w Australii, którą zachwycił się podczas swojego tournée. Od tego czasu, zamieszkanie tam stało się jego marzeniem. Czas w Australii określał jako swój najlepszy okres twórczy. Traktował ją jak pracownię, dającą odpowiedni dystans do spraw polskich. Odnalazł tam spokój i poświecił się innej niż dotychczas twórczości –  bardziej onirycznej, silnie osadzonej w świecie uczuć i ludzkich przeżyć (Legenda o miłości, Śniadanie z Bogiem, Piosenka napisana mimochodem).

Przede mną dziesięć lat niepewnych,
Gdy każdy zmierzch mężczyznę miażdży,
Od wewnątrz pośpiech szarpie gniewny,
A z nieba mu znikają gwiazdy.
Który to przetrwa ten – dożyje
Zaszczytu, że sędziwie zgnije.

Ostatnie lata jego życia były rozpaczliwą walką o zdrowie, a pomoc przy jego odzyskaniu zaoferowało wielu artystów, organizując m.in. koncerty charytatywne. Nie udało jej się jednak wygrać. Wyżej przytoczone słowa pochodzą z Testamentu ’95, Jacek Kaczmarski zmarł niespełna 10 lat po jego napisaniu – 10 kwietnia 2004 roku. Spoczął na warszawskich Powązkach, a na jego pomniku widnieją słowa z utworu Dwie Skały, dopełniające obrazu burzliwego życia poety:

Po sztormach, burzach, nawałnicach, szkwałach
Na dwóch bliźniaczych zamieszkałem skałach.

Jedna dla drugiej lustrem i wyrzutem,
A przecież z jednej energii wyklute.

Łączy je w głębiach niewidoczny korzeń,
Którym na trwałe w sedno bytu wbite;
Tam, gdzie rozsądek – rozpaczą i grozą,
Nadzieja – szaleństwem, szaleństwo – zachwytem.
           

Prawdopodobnie wielu z was uważa, że zgubiłem pierwotny sens powstania tego tekstu. Miał on w końcu być o złożoności i niezrozumieniu artystów. Jednak czasami na jednym przykładzie można uwydatnić zjawisko uniwersalne. Chciałem ukazać wam jednak, jak bardzo wizerunek tych skądinąd wybitnych jednostek rozmija się z rzeczywistością. Jak wiele skrywają za sceniczną maską, pod którą są zwykłymi ludźmi, borykającymi się z problemami jak każdy z nas. Pamiętajcie o tym, gdy znów sięgniecie do wydawałoby się na pierwszy rzut oka nudnych tekstów. Być może stoi za nimi wyjątkowa historia człowieka, która będzie dla was inspiracją, pomagającą odnaleźć się w tym szalonym świecie.