Intrygująca rzeczywistość
Czy połączenie Remigiusz Mróz plus COVID-19 może być ciekawe i wciągające? Otóż może i to nawet bardzo. Mowa oczywiście o najnowszej książce znanego polskiego autora – Projekt Riese.
Riese (z niem. olbrzym) to największy projekt nazistowskich Niemiec. Jest to kryptonim największego przedsięwzięcia górniczo-budowlanego, rozpoczętego i niedokończonego w Górach Sowich, a także na zamku Książ i pod nim w latach 1943-1945. Miała to być jedna z kwater głównych Adolfa Hitlera. Obecnie do zwiedzania zostały udostępnione kompleksy Rzeczka, Osówka oraz Włodarz. Natomiast w podziemiach zamku Książ znajduje się aparatura pomiarowa stacji sejsmograficznej PAN.
Zdjęcie z „Wikipedii”
„Cokolwiek się tu mieściło, nazistom naprawdę zależało, by to ukryć”
Akcja powieści rozpoczyna się w momencie, gdy pięcioro ludzi trafia do podziemnych korytarzy Projektu Riese w celu poznania historii tego miejsca. Nie są jeszcze świadomi tragedii, która ma ich spotkać. W pewnym momencie dochodzi do eksplozji i stropy sztolni ulegają zawaleniu, odcinając od świata zewnętrznego tych, którzy przeżyli. Bohaterowie robią wszystko, by uniknąć śmierci i wydostać się na powierzchnię. Jednak gdy im się to udaje, uświadamiają sobie, że trafili do zupełnie innego świata niż ten, który opuszczali wchodząc do podziemi – znajdują się bowiem w strefie zagrożonej. Na tabliczce przed wejściem do wsi odnajdują napis „Wstęp wzbroniony. Obszar zakażenia COVID-19. Wejście grozi śmiercią”. Przerażeni, szukają informacji w gazetach dotyczących daty oraz tego, co się stało. Dowiadują się, że nie przenieśli się w czasie w skutek eksplozji w sztolniach, tylko znajdują się w zupełnie innej, przerażającej rzeczywistości. Jak to możliwe? Szymek, jeden z bohaterów, tłumaczy im pojęcie bańki czasoprzestrzennej. Matematyczny wzór wehikułu czasu stworzył Ben Tippett – jeden z najwybitniejszych specjalistów od teorii względności Einsteina. W tym modelu występuje bańka czasoprzestrzenna, dzięki której można podróżować w czasie w przód i w tył. Możliwe, że w Riese istnieje coś, co pozwala na takie wycieczki. Jak się potem okazało, Szymon się nie pomylił. W podziemiach znajduje się dzwon, który służy za kapsułę do tych celów. Można z niej skorzystać pod warunkiem, że ktoś potrafi tym sterować. Tym kimś okazuje się Parker – kolejny bohater. Posiada kontroler uruchamiający die Glocke (dzwon), wewnątrz którego znajduje się mapa trajektorii czasu. Piątka bohaterów wyrusza na wycieczkę do różnych linii czasowych, by znaleźć skuteczną szczepionkę przeciwko SARS-CoV-2 dla trajektorii 3.4.734. Pragną uchronić tamtą rzeczywistość od tragicznych skutków mutującego wirusa.
„Wieloświat istniał. Nie było jedynej, właściwej wersji rzeczywistości”
Projekt Riese to zupełnie inna książka niż te, które dotychczas wyszły spod pióra Mroza. Nikt nie spodziewał się wątku covidowego u „króla kryminałów”. Jednak nie jest to dokładnie taki sam koronawirus jaki znamy, przez co książka nie odrzuca, a wręcz zachęca, by po nią sięgnąć. Wątek historyczny też robi ogromną, pozytywną robotę. Dzięki temu, że w Riese jest motyw die Glocke, to w prosty sposób można było wpleść wątek podróży w czasie. Ukazanie wielu linii czasu, a każdej tak innej od siebie, mega mnie pochłonął. Każda rzeczywistość wyglądała inaczej, ponieważ w każdej były podjęte inne decyzje, inaczej potoczyły się losy historii. Jednak wątek „korony” był wszędzie, bardziej lub mniej rozwinięty, a to wszystko było spowodowane rozwojem pandemii w poszczególnej trajektorii. Nigdy nie podejrzewałam, że książka z wątkiem covidowym tak mi się spodoba i to w dodatku w takich czasach. Jednak dzięki umiejętnościom Remigiusza Mroza, takich jak m.in. łączenie ze sobą różnych wątków, czytanie tej książki staje się świetną przygodą. Ja ją pochłonęłam w niecałe trzy dni, bo aż tak ciężko było się od niej oderwać. Byłam bardzo ciekawa dokąd znów przeniosą się bohaterowie i jak skończy się ta przygoda. Każdemu, kto lubi wątki science-fiction, takie jak podróże w czasie oraz wątki historyczne, polecam z całego serca. Zresztą to też książka idealna dla każdego fana tego pisarza, jak i dla kogoś, kto dopiero chce rozpocząć przygodę z jego książkami. Opowieść porywa od pierwszego zdania i trzyma w napięciu aż do ostatniego. Niespodziewane zakończenie sprawia, że długo się myśli o tej historii oraz to, że dalsza część tej przygody płynie dalej w naszej głowie. Mam nadzieję, że powstanie kontynuacja.
Sam Remigiusz Mróz w posłowiu książki napisał, że długo zbierał się do powstania tej książki. Za każdym razem jednak dochodził do martwego punktu z którego nie umiał wybrnąć. Zatem co sprawiło, że powieść jednak powstała? Pandemia, dzięki, której autor dostał idealne spoiwo dla swojej historii, która chciała być opowiedziana.
„Nic nie jest ostateczne. Nawet śmierć”