Opinia,  Recenzja

„Nie wiem, kim jestem, ale wiem, kim chcę być”

Podczas seansu tego filmu widzowi towarzyszy poczucie grozy i strachu. Nic dziwnego, w końcu akcja toczy się w większości scen w szarym, pozbawionym sensu i nadziei świecie obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Życie tam to codzienna walka o przetrwanie.

Dramat „Mistrz” w reż. Macieja Barczewskiego to historia życia polskiego boksera – Tadeusza Pietrzykowskiego (w tej roli Piotr Głowacki), ale oczywiście nie tylko. To przede wszystkim film o ciągłej walce o siebie i innych. Teddy, bo taki był pseudonim pięściarza, trafia do obozu nagle, zostawiając syna, bawiącego się akurat na podwórku. Nie będzie zaskoczeniem fakt, że życie w obozie to ciągła walka o każdy kawałeczek chleba, żmudna praca, brak leków, wychudzenie, ciągły głód, choroby i śmierć, która jest codziennością.

Z czasem okazuje się, że niepozornej postury mężczyzna ma w sobie wielką siłę, czym zyskuje szacunek współwięźniów, a nawet niektórych dowódców SS. Dzięki walkom toczonym dla rozrywki wszystkich, dostaje jedzenie, którym dzieli się z innymi, a także udaje mu się przemycać leki i zamieszkać w bardziej cywilizowanym miejscu. Niezwykle ważną rolę w filmie spełnia młody chłopiec – Janek, dla którego los przygotował niewyobrażalne cierpienie, jak również Grzegorz Małecki w roli Rapportführera, którego działania z zimną krwią, a zarazem wrażliwość i ludzka twarz skłaniają widza do przemyśleń.

Szarość krajobrazu i zwykły ludzki żal przesłania misja głównego bohatera, do którego roli Piotr Głowacki chyba został stworzony. Misja walki dla życia. Główny bohater wygrywał by żyć, dawać innym nadzieję, ale także by spełnić swoje marzenia o uczeniu innych tej woli walki, na którą często brak sił. Był już nie tylko mistrzem w sensie fizycznym, ale i metaforycznym. Piotr Głowacki stworzył w tym filmie poruszającą do głębi postać. Każdy jego gest, słowo i mimika jest prawdziwa – po prostu się mu wierzy.

Szczególnie w pamięć zapadła mi scena, w której chłopiec traci swoją miłość. Dziewczyna ginie na jego oczach, kilkanaście metrów od niego. Słowa pokrzepiające od Teddy’ego brzmiały: „Ona nie umarła i nie umrze, póki jest tu” –  wskazując na serce. Piękne i tak oczywiste zdanie, a jednak powoduje ciarki na ciele.

 

Kinga Siewierska

 

Studentka 4. roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Redaktorka portalu Nowy Akapit od początku swojej uniwersyteckiej przygody. Zastępczyni redaktora naczelnego. Korektorka tekstów. Z doświadczeniem pracy w podkarpackiej redakcji prasowej. Najbardziej lubi formę wywiadów oraz recenzji. Wokalistka, pasjonatka muzyki, fanka Lany Del Rey, Kasi Lins i Cigarettes After Sex.